Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

GKS Katowice - ŁKS 1:3 - trzy piękne gole ełkaesiaków w Katowicach

Bartłomiej Pawlak
fot. Łukasz Kasprzak
Piłkarze ŁKS kontynuują wspaniałą serię zwycięstw! W Katowicach pokonali 3:1 GKS i był to ich ósmy ligowy triumf z rzędu. Do tego liderzy pierwszej ligi oprócz umiejętności pokazali również charakter prawdziwych zwycięzców, bo choć na przerwę schodzili przegrywając, w drugiej połowie potrzebowali zaledwie dziewięciu minut, by zdobyć trzy bardzo ładne gole i odwrócić losy meczu.

W rywalizacji zasłużonych dla naszego futbolu firm na zwycięstwie w równym stopniu zależało obu drużynom. Po sobotnich meczach ŁKS na czele tabeli dogoniło Podbeskidzie, w przypadku zwycięstwa łodzianie aż do 8 punktów mogli zwiększyć przewagę nad Piastem i Sandecją (przegrały swoje mecze). Z kolei GKS, który jest największym rozczarowaniem pierwszoligowych rozgrywek, wygrana była potrzebna do wydostania się ze strefy spadkowej. Jeśli dodamy do tego występujących w obu zespołach ogranych w ekstraklasie zawodników i gorącą atmosferę stworzoną przez kibiców gospodarzy nie dziwi, że oglądaliśmy ciekawe widowisko.

Pierwsi do natarcia rzucili się gospodarze. Ostrzeżeniem dla podopiecznych trenera Andrzeja Pyrdoła było uderzenie głową Michała Zielińskiego. Bogusław Wyparło nie musiał interweniować, a kolejny strzał Grzegorza Goncerza z linii pola karnego nie sprawił mu problemów. Ale już parada Bodzia W., kiedy musiał wybić piłkę na róg po uderzeniu z ostrego kąta Tomasza Sokołowskiego (wcześniej łatwo ograł Artura Gieragę), wymagała większego wysiłku. Minutę później po centrze Piotra Plewni i uderzeniu Przemysława Pitrego na linii bramkowej piłkę zatrzymał Bartosz Romańczuk.

Przewaga GKS była bardzo wyraźna i kwestią czasu było kiedy zostanie udokumentowana. Stało się to po niespełna kwadransie gry. Bramkowa akcja katowiczan zaczęła się od straty Michała Łabędzkiego na połowie rywali. Obrońca ŁKS musiał szybko wracać, ale kiedy dobiegł do linii pola karnego, piłka była już w siatce. Wcześniej futbolówkę zacentrował Paweł Olkowski, a ta w polu karnym, jak na bilardowym stole odbiła się od Gieragi i Mariusza Mowlika, i w końcu na trzecim metrze trafiła do Janusza Dziedzica. Z takiej odległości napastnik GKS nie mógł nie trafić do bramki swojego byłego klubu.

ŁKS ostatni raz tak źle grał w sierpniowym spotkaniu z Wartą, które zakończyło się porażką 1:4. W Katowicach też nie musiało skończyć się na jednym golu, bo w 15 minucie na sam na sam z Wyparłą wychodził Goncerz. Szybszy od niego okazał się Piotr Klepczarek. Dopiero po tej okazji akcje gospodarzy straciły na impecie, a ełkaesiacy po otrząśnięciu się z szoku zaczęli grać tak, jak w siedmiu ostatnich zwycięskich meczach. Jako pierwszy w 19 min sygnał do ataku dał Romańczuk, którego mocny strzał z rzutu wolnego z trudem obronił Maciej Wierzbicki. Dwie minuty później piłkę spod nóg Marcina Smolińskiego wybił Sokołowski. ŁKS wreszcie miał inicjatywę, lecz klarownych sytuacji nie potrafił wypracować. Zbyt ospale grał Rafał Kujawa, który w ataku łodzian zastąpił pauzującego za czerwoną kartkę Marcina Mięciela. Wychowanek ŁKS w 33 minucie zdobył co prawda gola, lecz słusznie nie został on uznany przez arbitra, bo wcześniej Kujawa przyjął piłkę ręką.

Dobrze, że chwilę później pod bramką gości precyzyjny nie był też Gabriel Nowak, który po centrze z rzutu rożnego główkował minimalnie niecelnie. W końcówce pierwszej połowy gra się zaostrzyła, na czym straciło widowisko.

Warto było jednak czekać na drugą część spotkania. W niej role się odwróciły, a raczej wszystko wróciło na swoje miejsce. To ŁKS grał, jak na lidera przystało, narzucając swoje tempo i spychając rywali do głębokiej defensywy.

Łodzianom wystarczyło zaledwie dziewięć minut, by zdobyć trzy gole i o 180 stopni odwrócić losy spotkania. Już cztery minuty po przerwie do wyrównania doprowadził Jakub Kosecki. Trzeciego gola z kolei w lidze młody skrzydłowy zdobył kapitalnym uderzeniem z woleja po dobrym zgraniu piłki przez Gieragę. ŁKS prowadzenie mógł objąć tuż po wznowieniu gry, jednak z prostopadłego podania Mączyńskiego nie potrafił skorzystać Kujawa. Na szczęście, w 53 min nie warto było rozpamiętywać tej zmarnowanej okazji, bo bezpośrednio z rzutu wolnego wykonywanego z ostrego kąta bramkę zdobył Romańczuk. Zaledwie pięć minut później trzeci cios - ponownie z rzutu wolnego, tyle że z drugiej strony boiska - zadał Mączyński. Pomocnik ŁKS trafił w okienko bramki fatalnie interweniującego golkipera GKS.

To był zabójczy zryw, dzięki któremu liderzy rozgrywek do końca spotkania mogli kontrolować grę. Ełkaesiacy oddali inicjatywę gospodarzom, lecz ich ataki nie były już tak groźne jak przed przerwą.

Za to czekający na kontry podopieczni Pyrdoła mogli zwyciężyć wyżej. Najbliżej zdobycia gola w 84 min był Klepczarek, ale trafił tylko w boczną siatkę. Dwie minuty później rozmiary zwycięstwa gości mógł zmniejszyć Pitry, nie wykorzystał jednak jedynej bramkowej okazji gospodarzy w drugiej połowie meczu.

GKS Katowice - ŁKS 1:3
Gole: 1:0 - Dziedzic (14), 1:1 - Kosecki (49), 1:2 - Romańczuk (53), 1:3 - Mączyński (58).
Żółte kartki: Goncerz (GKS), Smoliński, Romańczuk, Kłus (ŁKS).
Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola)
Widzów: 3800
Noty ŁKS w rankingu "Srebrne buty": Wyparło 7 - Gieraga 6, Łabędzki 6, Mowlik 6, Klepczarek 6 - Smoliński 6 (76, Obem 2), Kłus 7, Romańczuk 8, Mączyński 7, Kosecki 7 (90, Salski) - Kujawa 5.
GKS Katowice: Wierzbicki - Olkowski, Kowalczyk, Nowak Sokołowski - Goncerz (66, Szala), Plewnia, Pitry, Dziedzic, Sadowski (56, Piechniak) - Zieliński.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto