Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wypadek autobusu MPK linii 64, kilkanaście osób rannych

Marcin Bereszczyński, Maciej Kałach
Osoby, które wyszły bez szwanku z poniedziałkowego wypadku z udziałem autobusu MPK linii 64, twierdzą, że miały mnóstwo szczęścia.

Wystarczy rzut oka na rozbite auta, by zrozumieć, że mają rację. Samochody, które zderzyły się jako pierwsze, nadają się do kasacji. Autobus, który wpadł w karambol i wylądował na drzewie, też nie nadaje się do jazdy.

Siła uderzenia i huk wywołały panikę w autobusie. Potęgowany tym, że pasażerowie nie mogli otworzyć drzwi. W końcu ktoś wybił szybę, przez którą podróżni mogli uciec. Robili to w popłochu, bo bali się, że pojazd wybuchnie.

Zanim na miejsce wypadku dotarło pogotowie, pomocy poszkodowanym udzielił Zbigniew Klimkiewicz, który mieszka w pobliżu. Zmarznięci, poturbowani i zakrwawieni pasażerowie mogli się u niego schronić.

- Trzeba ludziom pomagać - skwitował skromnie Zbigniew Klimkiewicz. - Najbardziej żal było mi chłopców, którzy płakali z bólu, trzymając się za rozcięte głowy.

Byli to uczniowie czwartej klasy, należący do szkolnej reprezentacji rugby, która pechowym autobusem wracała z zawodów z hali przy ul. Małachowskiego. Trzech uczniów bałuckiej podstawówki nr 58 - Patryk, Krystian i Mariusz - trafiło do szpitala przy ul. Spornej.

Agnieszka Zielińska-Głowacka, matka poszkodowanego Krystiana, żałuje, że wysłała syna na zawody.

- Nie miał ochoty jechać. Jakby przeczuwał coś złego - mówiła przerażona wypadkiem syna kobieta. - Krystian miał niedawno operację oka. Gdy dowiedziałam się o wypadku, dostałam ataku. Cierpię na nerwicę.

- Mój Mariusz pamięta tylko, że siedział na podwójnym fotelu z kolegą. Gdy doszło do wypadku, chłopcy zderzyli się głowami. Ale syn najbardziej uskarża się na bolące kolano. Na szczęście rentgen niczego groźnego nie wykazał - opowiada Maciej Skłodowski, tata poszkodowanego chłopca. Jego syn musiał na noc zostać w szpitalu. Pozostali uczniowie mogli wrócić do domów.

Do domu miała być również wypisana 79-letnia mieszkanka Bałut, która z urazem klatki piersiowej trafiła do szpitala im. Kopernika. Nieoczekiwanie tuż po godz. 17 jej stan się pogorszył, serce przestało pracować. Nie pomogła natychmiastowa reanimacja.

Sprawca wypadku na ul. Janosika nie doznał obrażeń. Zostanie przeciwko niemu wszczęte dochodzenie, a kara będzie uzależniona od tego, jak szybko powrócą do zdrowia poturbowani pasażerowie autobusu. Wszyscy kierowcy byli trzeźwi. Autobus MPK był sprawny. Strażacy szybko zabezpieczyli go przed wybuchem. Drzewo, w które uderzył, musieli wyciąć. Wypadek spowodował chaos na drogach. Przez wiele godzin zamknięty był dla ruchu odcinek ul. Janosika.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wypadek autobusu MPK linii 64, kilkanaście osób rannych - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto