MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

O Jerzym Kropiwnickim, który zawsze wiedział lepiej

Marcin Darda, Sławomir Sowa
fot. archiwum
Łódź to straszne miejsce dla kogoś, komu marzy się sterowanie transatlantykiem. Patrzy daleko za horyzont, myśli, który by tu port jeszcze zaszczycić, a tu mu się woda po nogach przelewa.

Takim sternikiem jest Jerzy Kropiwnicki. Ten sternik-marzyciel ma jedną dość poważną przypadłość - jest całkowicie głuchy na głosy załogi. Gdyby się w porę zreflektował i udał przynajmniej, że pilnowanie spraw na pokładzie jest ważniejsze od obcych portów, nie musiałby drżeć o kapitańską czapkę. Bo Kropiwnicki nie jest najgorszym kapitanem, tylko źle ulokował uczucia - zakochał się w sobie i swoich wizjach, nie dopuszczając myśli, że ktoś oprócz niego może mieć rację. A jak się komuś nie podoba, to problem ma ten niezadowolony. Kapitan Kropa zawsze był z siebie zadowolony. Nie zauważył tylko, że tych niezadowolonych jest coraz więcej.

Rok 2006, ciepły wrześniowy wieczór w Tel-Awiwie. Wielka sala na 700 osób pęka w szwach. Łódzcy Żydzi ze łzami w oczach słuchają przemówienia Jerzego Kropiwnickiego, który przyjechał z kilkudziesięcioosobową delegacją, aby uczcić 62. rocznicę likwidacji Litzmannstadt Ghetto. Po przemówieniu jest przerwa, a po przerwie... koniec. Jerzy Kropiwnicki nie ogląda się na nic, tylko zarządza powrót do hotelu w Jerozolimie. Wielu żydowskim gospodarzom szeroko otwierają się oczy ze zdziwienia, ale nie ma się czemu dziwić: najważniejsza część uroczystości - przemówienie Kropiwnickiego - już się odbyła. Nikt ze współpracowników nie odważył się zwrócić uwagi, że może tak nie wypada.

Ta potrzeba bycia w świetle jupiterów towarzyszyła mu od dawna, nawet gdy nie był to jupiter, tylko światło więziennej żarówki. Gdy siedział w stanie wojennym w Hrubieszowie, polityczni więźniowie wszczęli głodówkę, bo osadzano ich z kryminalistami. Inicjatorem był Jerzy Kropiwnicki, z klawiszami zawsze negocjował Kropiwnicki. Zbigniew Matyśkiewicz, związkowiec bełchatowskiej kopalni, a wtedy kolega z celi Kropiwnickiego mówi, że "Jurek to rasowy lider", a pogłoski o jego pyszałkowatości są przesadzone.

- Bardzo rzadko się widzimy, jeśli już to raczej przypadkiem, a on zawsze mnie pozna, panięta nawet moją więzienną ksywkę - opowiada Matyśkiewicz. - Nam, młodym, on wtedy w więzieniu bardzo imponował. Uczył nas historii. O Katyniu wiedzieliśmy, że był, a Jurek nam wszystko opowiedział po profesorsku. Jego wiedza robiła spore wrażenie, godny styl bycia też.

Ten podziw dla Kropiwnickiego i przekonanie, że jeśli ktoś chce być przy Kropiwnickim, to powinien znać swoje miejsce, widać też u Andrzeja Słowika, który nie miał ambicji konkurowania.

- Kiedy ja jeździłem autobusem, Jerzy Kropiwnicki odbierał wykształcenie ekonomiczne, widział trochę świata, zajmował się problemami gospodarczymi, więc ma przygotowanie, a do tego zacięcie polityczne. Nie ma co porównywać - opowiadał w ubiegłym roku Słowik, pytany, czy nie myśli o starcie w wyborach na prezydenta Łodzi. - W przeszłości ja byłem przewodniczącym zarządu regionu Solidarności w Łodzi, a Jurek wiceprzewodniczącym, potem w ministerstwie on był moim szefem. Jeżeli tylko jestem w Polsce spotykamy się przy piwie, żeby pogadać.

Naturalny talent do podążania na przedzie przywiódł Kropiwnickiego właśnie do Łodzi. Kropiwnicki, urodzony w Częstochowie syn właściciela sklepu, studiował w renomowanej Szkole Głównej Planowania i Statystyki (dziś Szkoła Główna Handlowa). Nie krył swego żarliwego katolicyzmu, a na demonstracjach Marca'68 wygłaszał odczyty przeciwko zdjęciu "Dziadów". To przekreśliło jego szanse na karierę naukową w SGPiS, dlatego wybrał Łódź. Ekonomia na miejscowym uniwersytecie nie była przeżarta marksizmem, można było swobodnie dyskutować i w Łodzi właśnie Kropiwnicki obronił doktorat. Na łódzkiej uczelni Kropiwnicki poznał Stefana Niesiołowskiego, entomologa, który był już ikoną łódzkiej opozycji. Mimo że razem w 1989 r. zakładali Zjednoczenie Chrześcijańso-Narodowe, ich drogi się rozeszły. Niesiołowski, dziś celebryta PO, ostro atakował Kropiwnickiego za styl zarządzania miastem, ale co ciekawe "Polsce Dziennikowi Łódzkiemu" powiedział, że na referendum się nie wybiera, bo "to polityczna awantura". To Niesiołowski poznał Kropiwnickiego z Andrzejem Słowikiem, liderem łódzkiej "S".

Kropiwnicki siedział do 1984 r., a po amnestii, już na wolności, był już rozpoznawalnym i dobrze kojarzonym w krajowym podziemiu opozycjonistą. Ci, którzy go dobrze znają powiadają, że już wtedy był pewien, że nie będzie naukowcem, a politykiem. - Gdyby nie to więzienie miałby tytuł profesorski, potem nie miał już na to czasu, choć próbował - mówi Wojciech Łaszkiewicz, jeden z najbliższych współpracowników Kropiwnickiego.

Kropiwnicki mocno zaangażował się w "Solidarność", był radykałem, przeciwnikiem Okrągłego Stołu. Już w wolnej Polsce, kiedy był posłem klubu ZChN, Jan Olszewski dał mu tekę ministra pracy i polityki socjalnej. Tych rządowych funkcji Kropiwnicki nazbierał jeszcze kilka: w rządzie Hanny Suchockiej był szefem Centralnego Urzędu Planowania, a u Jerzego Buzka szefem Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, potem jeszcze ministrem rozwoju regionalnego i budownictwa.

Media nagłaśniały wówczas jego spory z wicepremierem Leszkiem Balcerowiczem, a Kropiwnickiego w całej otoczce tych publicznych sporów posądzano o niskie pobudki. Miał zwyczajnie Balcerowiczowi zazdrościć popularności i posady wicepremiera, ale Kropiwnicki się od tych zarzutów dystansował. Dokładnie 11 lat temu zaskoczył wszystkich negatywną prognozą ekonomiczną dla kraju, szczyty AWS uznały to za sabotaż i podkopywanie autorytetu rządu. Premier Jerzy Buzek posłał Kropiwnickiego na urlop. Drugie zaskoczenie przyszło dużo później, kiedy Kropiwnickiego zdymisjonowano. Okazało się, że jego prognozy były po prostu trafne.

Potem zasłynął jeszcze jako szef polskiej delegacji... kobiet na zjazd ONZ. Wszystkie muzułmańskie delegacje miały w nim sojusznika, bo poparł ich propozycje przeciw prawom kobiet, m.in. aborcji i tolerancji. Wśród feministek wtedy zawrzało... Kropiwnickiego to nie ruszyło. Miał przecież opinię człowieka niezłomnego, współpracownicy zawsze podkreślali jego konsekwencję, choć wrogowie woleli nazywać to bezmyślnym uporem.

We wrześniu 2001 r. lista AWS Prawicy, z któ

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: O Jerzym Kropiwnickim, który zawsze wiedział lepiej - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto