Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Podsumowanie Łódzkich Spotkań Teatralnych

Łukasz Kaczyński
Scena z "Duetów nieistniejących" Teatru Dada von Bzdülöw
Scena z "Duetów nieistniejących" Teatru Dada von Bzdülöw fot. Katarzyna Chmura-Cegiełkowska (mat. organizatora)
W miniony weekend do Łodzi zawitały zespoły teatralne, które dyrektor ŁST Marcin Wartalski określa jako "inne" - dążące do wypracowania alternatywnych środków wyrazu. Czy Łódzkie Spotkania Teatralne to nadal najważniejsza impreza polskiego teatru alternatywnego?

Energetyczny performance-monodram "Oun" Katarzyny Pawłowskiej z Teatru Porywacze Ciał jako zachęta do nieskrępowanej ekspresji i absolutnego zaangażowania się we wszystko, co się robi (na scenie, jak w codziennym życiu), na długo pozostanie w głowach widzów. Korzystając z zaskakujących rekwizytów, Pawłowska zniwelowała teatralną iluzję. Budziła ją do życia manipulując widownią i wciągając ją do show i budowania przekazu. Ale główny środek sceniczny: prowokacja i interakcja, obliczone na rzutkość widowni, mimo działającej na wysokich obrotach Pawłowskiej, już po pół godzinie zmieniły "Obwodowy układ nerwowy" w nużącą wędrówkę.

Jedną z ciekawszych wypowiedzi był spektakl Leszka Bzdyla i Katarzyny Chmielewskiej, szefostwa Teatru Dada von Bzdülöw. Zbudowane na technice cytatu, czy jak woli Bzdyl - recyclingu, "Duety nieistniejące", przetwarzają dotychczasowe dokonania zespołu (m.in. słynną "Magnolię", "Przed południem, przed zmierzchem"). Choreografia, projekcje wyimków z twórczości gdańskiego poety Grzegorza Kwiatkowskiego, gra w planie aktorskim, improwizowane wypowiedzi z offu - różnorodne tworzywo usuwa Dadę poza teatr strice ruchowy, czyni zjawiskiem bogatszym. "Duety..." mają w sobie chłód dopracowanej struktury i żywiołowość choreografii, której niewygładzona faktura i złamana synchroniczność odsłaniają improwizatorską stronę. Losy odwiecznego duetu, który nie może się spełnić, to dopiero punkt wyjścia do innych interpretacji. Innym rozrachunkiem, bo z fascynacją dorobkiem Piny Bausch, był spektakl "Re/ Mix/P.B." Teatru Cinema. Nie zachwyciły natomiast dwa łódzkie spektakle. Ani "Baranek" Teatru California, ani "Dzień przed jutrem" Teatru Wewnętrzna Emigracja nie wzbiły się powyżej przeciętnej, właściwej młodym grupom alternatywnym, którym bliżej do ŁóPTA, niż do twórców własnego języka teatralnego.

Teatralnym grafomaństwem była "Pandora" Teatru Formy z Wrocławia. Problemem nie jest luźne potraktowanie "Wariata i zakonnicy" Witkacego, czy cybernetyczno-laboratoryjna estetyka spektaklu. Naiwność układów pantomimicznych, tautologia gestów samych w sobie już sztampowych (dłoń położona na kroczu oznacza walkę z chucią), niezborność środków (ukazana w finale nagość "wyzwoleńca" budzi śmiech), nuda i płytkość przekazu (uwolnienie wariata wywraca świat do góry nogami) zmieniają Teatr Formy w Teatr Blagi. Może więcej sensu ma granie "Pandory" w plenerze, gdy strona plastyczna odwraca uwagę od tych niedomagań?

Na ŁST ujrzeliśmy zespoły posługujące się ukształtowanym językiem (jak Teatr Arka z Wrocławia), ale nie wszystkie nazwać można odrębnymi zjawiskami. Jest nim na pewno na skalę europejską Tanztheater Derevo, o którego wyjątkowości tyle pisano. Gwiazda ŁST pokazała "Mephisto Waltz" i zestaw specjalnie dla łodzian przygotowanych 15 improwizowanych etiud. Perfekcja w kreowaniu plastycznych fantasmagorycznych wizji, pełna groteski arlekinada. Wiele składa się na język kierowanego przez Antona Adassinskyego zespołu i decyduje o pięknie ich spektakli. Po trzech edycjach ŁST z Derevo, za rok chciałoby się jednak zobaczyć innych przedstawicieli światowego teatru.

Tajemnicą Poliszynela jest, że po rozłamie wśród organizatorów w 2010 roku , spora część środowiska stanęła za Marianem Glinkowskim i fundacją organizującą festiwal Spotkania. Pospektaklowe rozmowy ŁST dotykają dziś nie sfery wartości, ale rzemiosła. Raz ciekawe, gdy artysta ma feeling, raz płytkie, gdy trzeba mówić o swych emocjach. Utrata merytorycznych i środowiskowych mentorów (prof. Lecha Śliwonika, Ewy Wójciak, Leszka Mądzika) ograniczyła międzypokoleniowy dialog, z czego były słynne ŁST i uczyniła z nich kolejny festiwal, który szuka dla siebie nowej formuły. W spektaklach ŁST 2011 płaszczyzny twórczych działań przenikały się, ale prym wiódł szeroko pojęty ruch i taniec. Oby ta specjalizacja była w przyszłości ograniczeniem.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto