- Ta wiadomość spadła na nas jak grom z jasnego nieba - denerwuje się łodzianka, pracownica firmy, z którą udało nam się porozmawiać. - W poniedziałek przyszliśmy do pracy, po czym na zebraniu powiedziano nam, że będzie restrukturyzacja i że wszyscy zostaniemy zwolnieni - opowiada.
Ludzi ze wszystkich zmian odesłano do domu, żeby oswoili się z sytuacją. Jednak już wczoraj musieli stawić się z powrotem. Jak zapewnia kierownictwo, zleceń wystarczy do kwietnia. - Jednak już 3 stycznia mają się rozpocząć grupowe zwolnienia - dodaje kobieta.
Inna pracownica, zatrudniona w biurze firmy, opowiada: - To była dobrze płatna praca, z perspektywami rozwoju. Tak mnie wciągnęła, że rzuciłam dla niej studia zaoczne. Teraz nie mam ani wykształcenia, ani posady. Będę musiała szukać pracy jako szwaczka, choć nie wiem, gdzie w Łodzi znajdzie się zajęcie dla tysiąca osób.
W dramatycznej sytuacji są zwłaszcza ci, którzy wzięli z kasy firmy pożyczkę. Niektórzy mają jeszcze do zwrotu nawet po 10 tys. zł. Pożyczki przyznawano i wypłacano nawet w listopadzie.
Niektórzy zatrudnieni przez VF pracowali po 15 lat przy taśmie. - Przez ten czas wykonywali jedną czynność, na przykład przyszywali pasek albo ekspres do spodni. Nie umieją szyć, więc pracy w innym zakładzie nie znajdą - zauważa jeden z pracowników.
Według relacji załogi, w łódzkim zakładzie ma zostać jedynie około 50 osób. To pracownicy działu reklamacji plecaków, którzy zajmują się naprawami.
Dorota Szczepańska, dyrektor VF Polska, potwierdziła nam wczoraj zamiar przeprowadzenia zwolnień grupowych, przesłała też pismo, które zostało skierowane do urzędu pracy przy ul. Milionowej w Łodzi. Czytamy w nim, że w pierwszej połowie 2011 roku firma planuje zwolnić około 1100 osób. Cały proces ma się rozpocząć 3 stycznia. Spółka prosi też pośredniak o wyznaczenie terminu spotkania w sprawie zakresu i form pomocy dla zwalnianych. VF deklaruje pomoc w "aktywizacji zawodowej" osób, z którymi zamierza się pożegnać.
- W związku ze zmniejszonym popytem w Europie konieczne jst zmniejszenie produkcji. Utrzymywanie dużego zakładu w Łodzi jest zbyt kosztowne - mówi Dorota Szczepańska. - W Europie zostanie jeszcze jedna taka fabryka, w Turcji. Firma w Łodzi pozostanie, ale będzie tu pracować tylko około 40 osób.
Nie wiadomo, co VF zrobi z dużą działką, na której mieści się zakład. Decyzja jeszczenie zapadła.
Nasz rozmówca związany biznesowo z VF komentuje: - To wielki koncern, który prowadzi politykę o zasięgu światowym. Polski zakład i tak długo wytrwał, bo wcześniej podobne zwolnienia miały miejsce na przykład na Malcie - mówi.- Niestety, zwalniani mogą mieć spore problemy na rynku pracy. Paradoksalnie ich problemem jest to, że zakład VF jest wysoce wyspecjalizowany. Wiele osób wykonuje proste czynności, wciska dwa, trzy przyciski.
Łódzki zakład VF Poland jest częścią międzynarodowego imperium VF. To firma, która w 1969 roku kupiła producenta spodni Lee. Dziś ma kilkanaście popularnych marek.
W Łodzi VF działa od kilkunastu lat. W 1993 roku firma wynajęła na Dąbrowie hale dawnej Bistony, która niewiele wcześniej ogłosiła upadłość. W 2003 roku VF kupił od gminy za 1,6 mln zł działkę przy ul. Technicznej. Tu kosztem 6 mln euro koncern wybudował własny zakład. Większość produkcji trafia na eksport.
* * * * *
Inne zwolnienia
W ciągu ostatniej dekady żadna firma w Łódzkiem nie przeprowadziła tak wielkich zwolnień grupowych.
W latach 2008-2010 największe redukcje przeprowadziła spółka kolejowa PKP Cargo, która w naszym regionie zgłosiło do zwolnienia 521 osób,oraz wieluńskie zakłady ZUGiL, które zapowiedziały zwolnienie 450 osób.
Wcześniej - w 2003 roku - pół tysiąca osób zwolnił upadający Uniontex, niegdyś największa fabryka włókiennicza w Łodzi.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?