Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zawarto układ żeby mnie zniszczyć - twierdzi Marek Czekalski

(sj,ak,k)
Załóżmy, że teoria spisku, o którym mówi były prezydent Łodzi Marek Czekalski, jest prawdziwa. Spisek musiałby wyglądać tak: na tajne zlecenie najwyższych w państwie polityków łódzkie Centralne Biuro Śledcze do spółki z ...

Załóżmy, że teoria spisku, o którym mówi były prezydent Łodzi Marek Czekalski, jest prawdziwa. Spisek musiałby wyglądać tak: na tajne zlecenie najwyższych w państwie polityków łódzkie Centralne Biuro Śledcze do spółki z prokuratorami pisze scenariusz "Jak zniszczyć Czekalskiego". Do jego realizacji pozyskują mężczyznę, który zgadza się oskarżyć Czekalskiego o łapownictwo i samemu zasiąść na ławie oskarżonych. Ale to nie wszystko, pomówienie jednej osoby to żaden dowód, więc służby tkają misterną sieć zeznań innych świadków i fałszują dokumenty. To daje akt oskarżenia, którego sąd nie odrzuca do uzupełnienia. Czy ta teoria może być prawdziwa? Czekalski twierdzi, że tak, ale liczyć będzie się odpowiedź Sądu Rejonowego w Łodzi, przed którym rozpoczął się proces w tej sprawie.

Życiorys działacza
49-letni dziś Marek Czekalski ma skomplikowany życiorys, a wypowiadane o nim opinie wydają się opisywać raczej kilka osób niż jedną: "Niezwykle ambitny i pracowity", "Nie zapominał o swoich przyjaciołach", "Medialny, elokwentny, potrafił przekonać do swojej wizji", "Byłem przerażony obserwując jego metamorfozę, gdy wspinał się po szczeblach władzy", "Zawsze grał tylko na siebie", "Nie potrafił radzić sobie z krytyką", "Jeżeli dziennikarz nie pisał mu laurek i jeszcze ośmielał się mieć własne zdanie, był w oczach Czekalskiego skończony", "Nigdy nie zapominał własnych krzywd, zero wielkoduszności".

Wychował się w niezamożnej rodzinie na Księżym Młynie w Łodzi. Skończył technikum chemiczne i zaczął pracować w łódzkim "Polanilu". Pracował w radiowęźle. Zapisał się do Związku Młodzieży Socjalistycznej, ale spotykał się też z przedstawicielami Komitetu Obrony Robotników. W 1981 roku wystąpił z PZPR, wkrótce został przewodniczącym Ogólnopolskiej Sekcji Włókienniczej "Solidarność", członkiem Zarządu Regionu i delegatem na I Krajowy Zjazd NSZZ "Solidarność". Został internowany 13 grudnia 1981 roku. Wypuszczono go w następnym roku. Zaczął wieczorowo studiować włókiennictwo na Politechnice Łódzkiej. Później na krótko wyjechał do USA. Po powrocie został dyrektorem w firmie Andrzeja Pawelca Cin&Cin. Trafił do rady nadzorczej upadającego wówczas łódzkiego przedsiębiorstwa "Vera", później został prezesem zakładu. Nie udało mu się go uratować.

Jako lider łódzkiej Unii Wolności w 1994 roku zostaje prezydentem Łodzi dzięki koalicji z ZChN. Po jej zerwaniu Czekalski związuje w łódzkim samorządzie Unię Wolności z SLD. To ewenement, bo wówczas UW jest w koalicji rządowej z AWS. Prezydent Łodzi próbuje dostać się do parlamentu, ale bez rezultatu.

W 1998 roku w kolejnych wyborach samorządowych UW ponosi dotkliwą porażkę. Rządy może samodzielnie sprawować SLD, a UW ma tylko 10 radnych. Czekalski dopiero w drugim głosowaniu zostaje wiceprzewodniczącym Rady Miejskiej. Powstanie Platformy Obywatelskiej, do której przeszło dwoje znanych łódzkich polityków z UW: Iwona Śledzińska-Katarasińska i Mirosław Drzewiecki, wzbudza otwarty wybuch gniewu Czekalskiego.

W czerwcu 2001 r. Marek Czekalski zostaje zatrzymany przez funkcjonariuszy łódzkiego Centralnego Biura Śledczego w swoim gabinecie w Urzędzie Miasta pod zarzutem korupcji. Trafia do aresztu razem z Pawłem Pawlakiem, byłym wiceprezydentem Łodzi i młodym adwokatem Adamem M., członkiem UW.

Wychodzą na wolność w lipcu, po wpłaceniu kaucji w wysokości 50 tys. zł, ale także dzięki osobistym poręczeniom Tadeusza Mazowieckiego, Marka Edelmana i Jacka Kuronia.

Skąd się wziął spisek?
Po raz pierwszy o rzekomym spisku, który miał wykończyć Unię Wolności przed samymi wyborami do parlamentu, powiedział publicznie Marek Edelman, ostatni żyjący dowódca powstania w warszawskim getcie. Mówił publicznie, że cała sprawa została wymyślona przez Lecha Kaczyńskiego, ówczesnego ministra sprawiedliwości, i Marka Biernackiego - ministra spraw wewnętrznych. W spisek miał być zaangażowany komendant główny policji. Nikt z rządu nie nie pozwał Edelmana i nie kazał mu przepraszać za te słowa.

Akt oskarżenia prawie po roku od zatrzymań sporządziła nie łódzka, a radomska prokuratura. Chodziło o uniknięcie zarzutów stronniczości. Oskarżeni złożyli już w łódzkim sądzie wniosek o zwrot akt do prokuratury, w celu uzupełnienia. Według nich nie było żadnych dowodów, oprócz pomówień jednej osoby, Macieja Sz., szefa firmy Integro. To on zeznał, że przekazał Czekalskiemu 450 tys. zł łapówki za pomoc w zmianie zagospodarowania przestrzennego Łodzi. Dzięki tej zmianie mógł powstać przy ul. Brzezińskiej w Łodzi hipermarket. Czekalski miał wziąć 400 tys. zł w McDonaldzie przy al. Mickiewicza i 50 tys. zł w swoim gabinecie. Czekalski twierdzi, że to kłamstwo, a innych świadków nie ma.

Sąd Rejonowy w Łodzi odrzucił wniosek o zwrot akt. Anna Starczewska-Jeromin, sędzia, która prowadzi proces jeszcze przed jego rozpoczęciem orzekła, że obciążające oskarżonych zeznania Macieja Sz. nie są jedynymi dowodami w sprawie. Są jeszcze dokumenty i zeznania innych świadków.

Akt oskarżenia, proces
Według prokuratury Paweł Pawlak, odpowiedzialny w zarządzie miasta za rządów Czekalskiego za inwestycje, miał sugerować zagranicznym inwestorom, że w zdobyciu niezbędnych pozwoleń na budowę może pomóc firma Integro. Prezesem firmy był główny świadek oskarżenia, a jednocześnie oskarżony 34-letni Maciej Sz., a wspólnikami 30-letni adwokat Adam M. i 46-letni Henryk O., pełnomocnik prezydenta do spraw inwestycji zagranicznych. Integro miało - według prokuratury - przyjąć łapówki od Francuzów i Niemców w wysokości 844 tys. zł.

23 lutego tego roku Marek Czekalski został zatrzymany na ul. Drewnowskiej w Łodzi do rutynowej kontroli drogowej. Policjanci czuli od kierowcy alkohol. Nie udało się jednak zbadać na miejscu zawartości alkoholu w wydychanym powietrzu, ponieważ Marek Czekalski dmuchał zbyt krótko. W izbie wytrzeźwień urządzenie pokazało trzy bardzo różne wyniki od 0,69 mililitra alkoholu na litr powietrza do 0,26. Czekalski nie dał pobrać sobie krwi. Prokuratura przesłała do krakowskiego instytutu materiał dowodowy z prośbą o opinię o stanie trzeźwości podejrzanego. Opinia była prawie gotowa, ale biegły zginął w wypadku samochodowym. Trzeba ją sporządzić jeszcze raz. Sam Czekalski twierdzi, że wypił tylko kieliszek wina.

W tym tygodniu przed Sądem Rejonowym w Łodzi rozpoczął się proces w sprawie domniemanej korupcji. Marek Czekalski nie przyznał się do winy. Twierdzi, że na sali sądowej poda dokładnie, jak wyglądał mechanizm spisku przeciwko niemu. Broni go jeden za najlepszych łódzkich adwokatów, mecenas Krystyna Skolecka-Kona. Jest przekonana o niewinności swojego klienta.

Rozmowa z Markiem Czekalskim

* Sławomir Jastrzębowski: Mówi pan, że padł ofiarą prowokacji politycznej. Kto za nią stał i dlaczego dosięgnęła akurat pana?
Marek Czekalski: - Te osoby zostały już wskazane przez Marka Edelmana. Po jego słowach nie było żadnych sprostowań. Dlaczego akurat ja? Dlatego, że wielu ludzi z AWS nienawidziło mnie po tym, jak Unia Wolności weszła w koalicję z SLD w łódzkim samorządzie. To była silna, chorobliwa nienawiść.

* Ma pan jakieś dowody na tę prowokację?
- Mam szereg doskonale łączących się poszlak, o których opowiem w sądzie. To bardzo skomplikowany i sprawnie działający mechanizm, w który zostały włączone media. Ja wiem, że to wielka gratka dla gazet, aresztowanie prezydenta Łodzi, nawet jeśli nie ma przeciwko niemu przekonujących dowodów.

* Jak to nie ma dowodów? Przecież obciąża pana znajomy lekarz i szef firmy Integro Maciej Sz. Twierdzi, że dał panu do ręki pieniądze. To jest w aktach sprawy.
- Ja nawet nie znałem tego człowieka na tyle, żeby go zapamiętać. Zapamiętałem go dopiero w czasie konfrontacji w radomskiej prokuraturze, po moim zatrzymaniu. W obecności mojego obrońcy wycofał swoje wcześniejsze zeznania. Wtedy powiedział, że nie dawał mi łapówki, że wszystko wymyślił. To jest zapisane w aktach sprawy. Później jednak, po "obróbce" przez policję, znów wrócił do pierwotnej wersji.

* Niby po co miałby obciążać pana, a jednocześnie siebie? Przecież przez swoje słowa siedzi obok pana na ławie oskarżonych.
- Nie wiem, co nim kieruje. Mogę się tylko domyślać, że CBŚ ma na niego jakiegoś "haka" i zawarto układ, żeby mnie zniszczyć.

* Dowodów jest jednak więcej. Mówił o tym sąd zanim rozpoczął się proces.
- Ja miałem możliwość zapoznania się z całością materiału dowodowego i zrobiłem to. Nie znalazłem innych dowodów.

* Więc powinien się pan cieszyć.
Z pana słów wynika, że sprawa jest naciągana i szyta tak grubymi nićmi, że łatwo udowodni pan swoją niewinność.
- Tego właśnie nie jestem do końca pewien, ale będę się starać.

* Załóżmy, że zostaje pan uniewinniony. Wróci pan do polityki?
- Nie. Jako polityk zostałem zniszczony. *

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto