Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamiast pracy w korporacji, wybrali pasję i produkują czekoladę. Kto stoi za Manufakturą Czekolady?

Justyna Madan
Justyna Madan
Dwóch kolegów z liceum – Krzysztof Stypułkowski i Tomasz Sienkiewicz, postanowili rzucić pracę i zacząć wspólny biznes
Dwóch kolegów z liceum – Krzysztof Stypułkowski i Tomasz Sienkiewicz, postanowili rzucić pracę i zacząć wspólny biznes Manufaktura Czekolady
Nie chcieli być jednym z napędzających korporację kółek i cały czas powtarzać te same czynności. Dwóch kolegów z liceum – Krzysztof Stypułkowski i Tomasz Sienkiewicz, po spotkaniu klasowym w rocznicę matury postanowili rzucić pracę, która nie dawała im satysfakcji i zacząć wspólny biznes. O tym dlaczego zdecydowali się na czekoladę i jaka magia kryje się w ziarenku kakaowca opowiadają właściciele Manufaktury Czekolady.

Czekolady rzemieślnicze, single-origin, z dodatkami, wegańskie, czekolada do picia, praliny, lizaki, a nawet czekoladowe narzędzia. To tylko niektóre z produktów, jakie oferuje aktualnie Manufaktura Czekolady. Zanim jednak firma się rozrosła i zyskała popularność, musiała powstać pierwsza tabliczka czekolady. Okazała się na tyle smaczna, że dwóch kolegów ze szkolnej ławy, którzy spotkali się po latach na imprezie, postanowili zaryzykować. A ryzyko było duże, bo wyroby Manufaktury Czekolady nie powstają z półproduktów. Wszystko zaczyna się od ziaren kakaowca. Ale o tym za chwilę.

Jak rzucić korporację i zacząć własny biznes

Historia Manufaktury Czekolady sięga 2009 roku, jednak zanim dwóch kolegów z liceum postanowiło podjąć wspólnie ryzyko inwestycji we własny biznes, pracowali w korporacjach. Obaj panowie są z wykształcenia informatykami. Krzysztof Stypułkowski skończył Politechnikę Wrocławską, a Tomasz Sienkiewicz – Uniwersytet Warszawski. Jak sami mówią „jest to kierunek wymagający, ale dający też wiele możliwości zawodowych”.

Na spotkaniu z okazji 9-lecia matury dawni koledzy spotkali się ponownie. Były rozmowy przy ognisku, snucie marzeń o tym, co chciałoby się robić w życiu.

„Ja, po tych pięciu latach w korporacji, wiedziałem już, że to chyba nie jest do końca to, co chciałbym robić. 8 godzin dziennie przed komputerem, powtarzanie cały czas tych samych czynności sprawia, że człowiek przekształca się trochę w takie kółeczko zębate, które nakręca machinę. Brakowało mi czegoś bardziej prawdziwego, namacalnego, autentycznego” – opowiada Tomasz Sienkiewicz.

Wirtualny świat IT nie był więc spełnieniem marzeń Tomasza, nie było realnych spotkań i brakowało mu w tym wszystkim satysfakcji. Okazało się, że Krzysztof myśli podobnie. Pojawił się wspólny cel, pragnienie zmian w życiu, posiadanie czegoś własnego.

„To jest oczywiście dobra praca, żeby się czegoś nauczyć, dowiedzieć, odłożyć trochę pieniędzy. To był też ważny czynnik, że dzięki pracy w korporacji mieliśmy oszczędności na start własnej działalności. Czuliśmy się też pewnie na rynku pracy, mieliśmy gdzie wracać gdyby nie wyszło” – tłumaczy Krzysztof Stypułkowski.

Pomysł z produkcją czekolady wydał się kompletnie oderwany od rzeczywistości. Spotkany wówczas człowiek, który przez lata pracował w dużym czekoladowym biznesie, powiedział wprost, że czekolady nie da się robić na małą skalę.

„Zapytałem go wtedy, co było pierwsze: rzemieślnik czy fabryka? I wychodząc z tego założenia poszliśmy w czekoladę” – śmieje się Stypułkowski. „Oczywiście nie było tak, że stwierdziliśmy, że zrobimy czekoladę i już. Była lista pomysłów, którą analizowaliśmy” – dodaje Sienkiewicz.

Pierwsza czekolada Fabryki Czekolady

Fabryka Czekolady to pierwsza, robocza nazwa firmy. Krzysztof Stypułkowski marzył w dzieciństwie by, niczym Willy Wonka, mieć własną czekoladową fabrykę. Po przeanalizowaniu szans, zagrożeń i możliwości, po poszukiwaniach odpowiedzi na pytanie czy z tego będzie się dało żyć, ostateczna decyzja padła na czekoladę.

Dlaczego ta czekolada wygrała? Na pewno było w tym dużo emocji i nie było tak, że my chcieliśmy założyć własny biznes żeby zarabiać kupę kasy. Tak naprawdę w korporacji te pieniądze już były, a w branży IT chodziliśmy trochę na takim złotym łańcuchu. Wielu naszych kolegów ma tak, że chciałoby coś zmienić, ale jest im właściwie tak dobrze i przyjemnie, dobrze płacą, że każda zmiana wiąże się z dość bolesnym spadkiem dochodów. My się zdecydowaliśmy na ten krok właśnie dlatego, że chcieliśmy czegoś prawdziwego. Mieć coś własnego, być za to w pełni odpowiedzialnym i jeszcze przy okazji robić prawdziwą, autentyczną rzecz, bez ściemy, sztucznych dodatków, aromatów i barwników” – opowiada Tomasz Sienkiewicz.

Kolejnym głosem za, był również fakt, że w 2009 roku nie było jeszcze na rynku dobrej, rzemieślniczej czekolady. A jeśli się pojawiały, to w niszowych, luksusowych sklepach. Pierwsze czekolady panowie z Manufaktury Czekolady robili w domu. Najpierw trzeba było zgłębić wiedzę teoretyczną, co nie było wcale takie łatwe. Zanim powstała pierwsza tabliczka czekolady minęło kilka miesięcy, a ponieważ była smaczna, młodzi biznesmeni poczuli wiatr w żaglach.

„Oczywiście pojawiły się podstawowe wyzwania, które ma każdy biznes spożywczy, czyli lokal. Udało się wynająć pomieszczenia od piekarni w Cegłowie pod Warszawą. Przy okazji nauczyliśmy się też prac remontowych. Nie mieliśmy nad sobą żadnego anioła biznesu, staraliśmy się nawet o dotację, ale wywoływało to tylko uśmiechy na twarzach pracowników Urzędu Pracy. Początki były trudne, ale to właśnie dzięki temu jesteśmy gdzie jesteśmy i jesteśmy z tego bardzo dumni” – opowiada Tomasz.

Od ziarna po tabliczkę czekolady

Podstawą czekoladowego biznesu Manufaktury jest produkcja od podstaw, a to oznacza, że potrzebne są do tego ziarna kakaowca. Nie gotowy proszek, który jako pierwszy przychodzi nam do głowy. Nie półprodukty, z których wiele dużych firm produkuje swoje czekolady. W 2009 roku znalezienie takich ziaren graniczyło niemal z cudem. Po wpisaniu wówczas w wyszukiwarkę frazy „cocoa beans” można było co najwyżej trafić na artykuł na Wikipedii.

Okazało się, że właściwie nie ma takich firm, które mogą sprzedać nam niewyprażone, surowe ziarno kakaowca. Używały go wówczas dwie większe firmy, ale nie mogły one ich sprzedawać. Ostatecznie udało się dojść do pośrednika, od którego kupiliśmy dwa pierwsze worki ziaren kakaowca, ale i tutaj nie obyło się bez przygód. Chcieliśmy kakao kupić na paragon, a firma nie miała kasy fiskalnej. Można więc powiedzieć, że na samym początku niewiele wiedzieliśmy o biznesie” – wspomina Krzysztof.

Tłumacząc, dlaczego tworzenie czekolady od ziarna jest takie ważne, biznesmen porównuje ziarno kakaowca do soku z grejpfura. „Od razu czuć różnicę między tym z kartonika, a świeżo wyciskanym wprost z owocu. Czekolada to jest niesamowita substancja.”

Dlatego wszystko zaczyna się na plantacji, gdzie rosną owoce kakaowca, przypominające kształtem piłkę do rugby. Manufaktura sprowadza ziarna z różnych krajów świata, m.in. Ghany, Madagaskaru, Ugandy czy Ameryki Środkowej i Południowej, skąd kakao historycznie pochodzi. W owocu są pestki, które jeszcze na plantacji muszą sfermentować i zostać wysuszone. Dopiero wtedy trafiają do odbiorców i tutaj zaczyna się praca Manufaktury Czekolady.

„Pierwszym, bardzo ważnym etapem jest prażenie ziarna kakaowca, które wydobywa z niego smak. Następnie ziarna trzeba oczyścić z łupinki, pokruszyć, zmiażdżyć na bardzo małe kawałeczki. W tym procesie wytwarza się ciepło, więc to masło kakaowe w środku ziarenka się rozpuszcza i zamienia w ciecz. Tę płynną masę miesza się przez 2 dni razem z cukrem, po tym czasie nie czuć żadnych grudek, a konsystencja jest delikatna i aksamitna. Ostatnim etapem jest temperowanie. To taki proces, w którym hartuje się czekoladę. Jeśli się tego nie zrobi, będzie miękka i może pokryć się białym, brzydkim nalotem. Uspokajam, nie oznacza to, że czekolada jest zepsuta, może jest brzydka, ale cały czas smaczna” – tłumaczy Tomasz.

Zatemperowana czekolada trafia do foremek, teraz jest czas na dodatki i chłodzenie. Na koniec zostaje już tylko zapakowanie gotowego produktu. Jest to jeden z najbardziej skomplikowanych procesów branży spożywczej ale wart poświęcenia.

Czasy się zmieniają, a dobrej czekolady jest coraz więcej

Kiedy Krzysztof i Tomasz zaczynali swoją przygodę z czekoladą, w Stanach Zjednoczonych było dwóch producentów, którzy zajmowali się rzemieślniczą czekoladą i niechętnie zdradzali swoje tajemnice. Teraz producentów w USA jest ok. 400, a Internet nabrzmiały jest od wiedzy. Można znaleźć wywiady, przykłady ludzi, którzy żyją z czekolady, wszelkie potrzebne materiały i instruktażowe filmy na platformie YouTube.

„Naszą konkurencją, przez długi czas była po prostu duża produkcja, bo ludzie nie rozumieli co my właściwie robimy. W tej chwili ta konkurencja przenosi się trochę na rynek rzemieślniczy. Czekaliśmy aż ta rewolucja na rynku czekoladowym wybuchnie i coś się nareszcie zaczęło dziać” – mówi Krzysztof. „Dlatego zaczęliśmy też rozwijać naszą drugą gałąź biznesu, czyli nasze warsztaty czekoladowe. Otworzyliśmy lokale, w których uczymy i dzieci i dorosłych tego, jak się robi czekoladę” – dodaje Tomasz.

Na początku czekolady z Manufaktury miały certyfikat BIO. Głównym targetem był wówczas rynek zdrowej żywności ale po dwóch latach biznesmeni podjęli decyzję o rezygnacji z certyfikatu. Nie był to jeszcze zbyt dobry czas na takie rewolucje, a popyt na produkty BIO był niewielki. Dla klientów czekolada, była czekoladą. Takie myślenie obecnie bardzo się zmienia. Dlatego powstała nowa spółka – Las Vegans. Czekolada nie tylko bez produktów odzwierzęcych i z certyfikatem BIO, ale również dbająca o środowisko, bo opakowanie czekolad Las Vegans jest papierowe, kompostowalne, rozkładające się po 6 miesiącach.

„Myślę, że taki ruch w kierunku dbania o planetę jest bardzo ważny. Cieszymy się, że pozyskaliśmy wspólników, inwestorów, akcjonariuszy, którzy w nas uwierzyli. Nasze produkty zostały przyjęte przez rynek pozytywnie” – podkreśla Tomasz. „Bardzo jesteśmy dumni z tego, co udało nam się zrobić. Opakowanie jest od środka natryskiwane takim krochmalem z kukurydzy, żeby produkt był odpowiednio ochroniony. Nasza czekolada nie ma składników odzwierzęcych, ale oczywiście jest dla każdego. To jest częste zaskoczenie, że miało być zdrowe, a jest takie smaczne” – dodaje Krzysztof.

Minęło 12 lat, firma cały czas się rozwija, sprzedaje na różnych rynkach, ma szerokie portfolio produktów i jest pionierem na rynku. Jest coraz więcej ludzi, którzy doceniają czekoladę produkowaną z sercem i faktycznie odczuwają różnicę jakości.

„Mieliśmy przekonanie, że jeśli tego nie zrobimy, to będziemy do końca życia żałować, że nie spróbowaliśmy. Lepiej, żeby coś nie wyszło niż jeśli w ogóle się tego nie spróbuje. Nie żałujemy” – mówią zgodnie właściciele Manufaktury Czekolady.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zamiast pracy w korporacji, wybrali pasję i produkują czekoladę. Kto stoi za Manufakturą Czekolady? - Strefa Biznesu

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto