Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zagłębie Lubin - Widzew 1:0 - Tak się nie gra w ekstraklasie

Bartosz Kukuć
fot. Łukasz Kasprzak
To spotkanie było szalenie istotne dla obydwu zespołów. Zarówno Zagłębie, jak i Widzew interesowało w nim tylko zwycięstwo. Okazało się, że bardziej zdeterminowani byli słabo dysponowani gospodarze, którzy wygrali 1:0.

Być może uratowali w ten sposób posadę trenera Marka Bajora. Łódzki beniaminek prezentował się chwilami tragicznie, nie miał żadnego czytelnego pomysłu na grę. Poniósł kolejną porażkę, co sprawia, że od dziś powinien spoglądać z niepokojem w dół tabeli ekstraklasy.

Trener łodzian Andrzej Kretek miał przed tym spotkaniem spore problemy kadrowe, do czego zdążył się już chyba w tym sezonie przyzwyczaić. Za cztery żółte kartki pauzowali Łukasz Broź, Portugalczyk Bruno Pinheiro i Łukasz Grzeszczyk, natomiast kontuzjowani są: Mindaugas Panka, Przemysław Oziębała, Prejuce Nakoulma i Sebastian Madera. Szkoleniowiec beniaminka ekstraklasy postanowił dać szansę w środku pola rekonwalescentowi Wojciechowi Szymankowi. Przede wszystkim jednak dokonał innej roszady i to na jakże newralgicznej pozycji. Między słupkami stanął bowiem młody Bartosz Kaniecki, dla którego był to pierwszy w tym sezonie występ w ekstraklasie. Zastąpił znacznie bardziej doświadczonego Macieja Mielcarza, który nie był ostatnio w zbyt dobrej dyspozycji. Kaniecki bronił już nie tak dawno w starciu z lubinianami, ale miało to miejsce w meczu Pucharu Polski w Łodzi (wygranym przez gospodarzy 1:0). Na pozycji drugiego stopera zagrał natomiast Ugo Ukah.

Widzew rozpoczął to spotkanie, jakby przejechał blisko trzysta kilometrów po najniższy wymiar kary. Już w 2 min Kaniecki po raz pierwszy był zmuszony do interwencji, kiedy to pewnie złapał piłkę po dośrodkowaniu. W 6 min niecelnie uderzał z dystansu Szymon Pawłowski. Zaledwie kilkadziesiąt sekund później ten sam zawodnik przedarł się prawą stroną boiska i płasko zacentrował. Na szczęście dla łodzian żaden z jego kolegów nie przeciął lotu futbolówki.

W 14 min Zagłębie wyszło na prowadzenie. Rozpędzony Dawid Plizga minął Szymanka i zatrzymał go nieprzepisowo dopiero Souheil Ben Radhia. Obejrzał za to kartkę, ale to wcale nie było najgorsze dla teamu z al. Piłsudskiego. Plizga wziął bowiem krótki rozbieg i precyzyjnym uderzeniem nad murem z około dwudziestu metrów zupełnie zaskoczył Kanieckiego. Akurat za wpuszczenie tego strzału trudno mieć pretensje do golkipera.

Niby widzewiacy próbowali odrobić straty, jednak w ogóle nie wyglądało to przekonująco. W 22 min indywidualnej akcji spróbował Dudu, ale jego strzał znacznie słabszą, prawą nogą nie mógł przynieść żadnego efektu. W 34 min jeden z defensorów łodzian w ostatniej chwili zablokował Arkadiusza Woźniaka w polu karnym. W tej samej minucie murawę musiał opuścić kontuzjowany Jarosław Bieniuk, którego zastąpił dawno niewidziany na boisku w ekstraklasie Piotr Kuklis (do obrony został cofnięty Szymanek). W 37 min po rożnym wreszcie pokazał się król strzelców pierwszej ligi w ubiegłym sezonie Marcin Robak, ale jego główka była niezbyt precyzyjna. W 41 min Kaniecki ze sporymi kłopotami poradził sobie z uderzeniem Kamila Wilczka, zaś w 45 min Plizga strzelał obok słupka. Generalnie pierwsza połowa była w wykonaniu gości wstydliwa. To nie był zespół zmobilizowany i gotowy do naprawdę ciężkiej walki.

Po zmianie stron zaczęło się od kilku rożnych wykonywanych przez beniaminka, które jednak wyglądały żałośnie. Tak, jakby chłopaki Kretka w ogóle nie ćwiczyli na treningach stałych fragmentów gry. Zagłębie grało niewiele lepiej, skupiając się na kontratakach. Były jednak groźniejsze (strzały Pawłowskiego z dystansu w 52 i 55 min). Gdyby którykolwiek z nich trafił w światło bramki, jesteśmy przekonani, iż Kaniecki skapitulowałby po raz drugi. W 58 min po wolnym Dudu niecelnie główkował Piotr Grzelczak. W 65 min bramkarz łodzian źle odbił piłkę po uderzeniu Wilczka, ale bez konsekwencji. Z kolei w 67 min fatalnie pomylił się Ukah, ale zmiennik Wojciech Kędziora nie zdołał skorzystać z tego prezentu, mimo iż był naprawdę w dogodnej sytuacji.

W 71 min wolnego z blisko trzydziestu metrów wykonywał Dudu, lecz uczynił to nonszalancko. W 72 min piłkę z własnej połowy wykopnął Szymanek. Defensorzy gospodarzy sądzili, że przyjmujący ją w polu karnym Robak jest na spalonym, jednak gwizdek arbitra milczał. Niestety, napastnik Widzewa nie zdołał oddać precyzyjnego strzału. Robak uderzał jeszcze w 76 min, ale Bojan Isailović nie miał problemów z obroną tego strzału. W 87 min uderzał Łukasz Hanzel, ale Kaniecki nie dał się zaskoczyć. Już w przedłużonym czasie gry (w 93 min) wydawało się, że łodzianie cudem uratują remis, jednak silne uderzenie Darvydasa Sernasa trafiło w słupek.

To nie był wieczór Widzewa. Najgorszy jest nagły regres formy sporej grupy kluczowych do tej pory zawodników. Doprawdy trudno być optymistą przed piątkowym meczem z Cracovią Kraków na stadionie przy al. Piłsudskiego (godz. 20).

Zagłębie Lubin - Widzew 1:0
Gol: 1:0 - Plizga (14, wolny).
Żółte kartki: Woźniak, Wilczek, Dinis (Zagłębie) - Ben Radhia, Szymanek, Bieniuk, Dudu, Radowicz (Widzew).
Sędziował Marcin Borski (Warszawa).
Widzów: 5000.
Noty Widzewa w rankingu "Złote buty": Kaniecki 4 - Ben Radhia 4, Ukah 4, Bieniuk 1 (34, Kuklis 3), Dudu 3 - Grzelczak 4 (71, Ostrowski 1), Szymanek 4, Djurić 2 (46, Radowicz 2), Lisowski 4 - Robak 3, Sernas 4
Zagłębie Lubin: Isailović - Rymaniak, Horvath, Reina, Dinis - M. Bartczak, Dąbrowski, Wilczek (76, Hanzel), Woźniak (62, Kędziora) - Plizga (90, Osmanaganić), Pawłowski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto