Nadal są niepokonani
Widzew w 2010 r. wrócił do ekstraklasy i od tej pory nie przegrał żadnego meczu ze Śląskiem. W poprzednim sezonie wrocławianie zdobyli wicemistrzostwo Polski, ale w dwumeczu z Widzewem wywalczyli zaledwie jeden punkt, po szczęśliwym remisie 2:2 na własnym stadionie. Wcześniej na obiekcie Widzewa przegrali 2:5.
Jesienią łodzianie wygrali we Wrocławiu 2:1. W niedzielę padł remis 2:2, a więc dobra passa Widzewa w pojedynkach z tym zespołem trwa.
Była kołyska
Przemysław Oziębała nie ukrywał przed meczem ze Śląskiem, iż marzyło mu się zdobycie gola. Dzięki temu on i zespół mogliby wykonać "kołyskę", symbolizującą niedawne narodziny jego syna.
Jak się okazuje, marzenia często się spełniają. Jedną z bramek dla łódzkiej drużyny zdobył właśnie Oziębała i mógł z kolegami wykonać ulubiony gest świeżo upieczonych ojców.
- Tę bramkę dedykuję żonie i synkowi - powiedział. - Cieszę się z gola. Jeśli nie uda się wygrać spotkania, to trzeba zrobić wszystko, aby go nie przegrać. Nam się to udało.
Przywitali się serdecznie
Kilkadziesiąt minut przed pierwszym gwizdkiem sędziego pojawili się na murawie piłkarze obydwu drużyn. Jako ostatni stawili się na boisku przy al. Piłsudskiego rezerwowi Widzewa i Śląska. W tym gronie znaleźli się dwaj dobrzy znajomi, którzy przed laty występowali w innym łódzkim klubie - ŁKS.
Obecny zawodnik Widzewa Radosław Matusiak i piłkarz Śląska Łukasz Madej wyściskali się serdecznie. W niedzielę obydwu zawodnikom przypadła rola dublerów, toteż obydwaj nie musieli się pilnie rozgrzewać. Zapewne z tego powodu pozwolili sobie na dłuższą rozmowę na boisku, toteż dopiero później przyłączyli się do kolegów ze swoich drużyn grających w tzw. dziadka.
Po niedzielnym meczu więcej powodów do satysfakcji miał zapewne Łukasz Madej. Zdobył gola dla swojej drużyny, ale bez wątpienia nie było pełnej radości, bo ta bramka nie zapewniła wrocławskiej drużynie trzech punktów.
Trenerzy o meczu: Będzie pamiętał mecz
Trener Śląska Orest Lenczyk: - Na stadionie Widzewa zawsze się trudno grało. W niedzielę prowadziliśmy dwa razy, ale nie wygraliśmy spotkania z łodzianami. To lekcja poglądowa dla zawodników i trenera, który chciał przechytrzyć przeciwnika i przeprowadził w końcówce zmianę, która miała na celu tylko zyskanie czasu. Nie widziałem jeszcze zapisu wideo, więc trudno mi w tej chwili oceniać, kto indywidualnie ponosi winę za stratę drugiego gola. Cały zespół ma go na sumieniu, bo miał piłkę w prawym narożniku boiska po stronie przeciwnika i pozwolił sobie strzelić gola. Dwa długie podania i trafiliśmy z nieba do piekła.
Trener Widzewa Radosław Mroczkowski: - To był bardzo trudny mecz. Od samego początku widzieliśmy na boisku dużo walki i fizycznej gry. Byliśmy na to przygotowani, ale mieliśmy sporo szczęścia w końcowej fazie meczu. Szkoda błędu Mrozińskiego, który mógł nas kosztować stratę trzech punktów. To jednak bardzo młody zawodnik i trzeba mu to wybaczyć. Dobrze, że Przemek Oziębała znalazł się we właściwym miejscu i doprowadził do wyrównania. Bardzo długo będę pamiętał ten mecz.
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?