Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za kulisami meczu Korona Kielce

(bap)
fot. Maciej Stanik
Kilka dobrych minut kazali rywalom i sędziemu czekać ełkaesiacy nim wyszli na drugą część meczu. Zanim pojawili się na murawie na stadionie gwizdali już niemal wszyscy kibice. Ciekawe, czy to była kolejna sprytna psychologiczna zagrywka trenera Michała Probierza? Po meczu szkoleniowiec ŁKS tłumaczył, że on i jego piłkarze nie słyszeli gwizdka arbitra wzywającego na mecz, a do tego jeden z graczy był jeszcze w... toalecie.

Zatruty Agwan

Długo oczekiwany powrót Agwana Papikyana ze zgrupowania juniorskiej reprezentacji Armenii nie okazał się szczęśliwy. W swojej ojczyźnie 17-letni pomocnik prawdopodobnie się zatruł i przed wyjazdem do Kielc zaczął narzekać na bóle głowy i nudności. Michał Probierz na największą nadzieję ŁKS nie mógł więc liczyć w 5. kolejnym ligowym meczu. Oprócz Papikyana na mecz z Koroną nie mógł też pojechać Bogusław Wyparło, który wciąż nie wyleczył kontuzjowanego kolana.

Mają wsparcie

Piłkarze ŁKS martwią się niską frekwencją na ich spotkaniach przy al. Unii, ale na wsparcie swoich fanów w wyjazdowych spotkaniach nie powinni narzekać. W Kielcach głośnymi okrzykami i śpiewami dopingowało ich ok. 450 sympatyków. Co ciekawe, szczególnie przed przerwą kilka razy podziękowali swoim zawodnikom za grę w derbach. To jeszcze raz pokazało, jak ważne dla kibiców jest zwycięstwo nad lokalnym rywalem.

Jubilat siedział na ławce

Mecz w Kielcach miał być szczególny dla Tomasza Nowaka (na zdjęciu). Pomocnik ŁKS wrócił na dobrze znany sobie stadion, bo w Koronie z przerwą na wypożyczenie do Polonii Bytom spędził cztery sezony. Do tego w niedzielę obchodził 26. urodziny. Trener Michał Probierz nie potraktował jednak ulgowo jubilata i po słabszym występie przeciwko Wiśle Kraków Nowak był tylko na ławce rezerwowych, na której spędził cały mecz.
Za to w poniedziałek swoje 33. urodziny będzie świętował Marek Saganowski. W niedzielę wychowanek ŁKS uczcił je jubileuszową 80. bramką w naszej ekstraklasie. Po spotkaniu obu jubilatom koledzy odśpiewali w szatni gromkie "Sto lat!".

Nowy stadion już nie przyciąga

Przyjazd ŁKS do Kielc dla kibiców Korony nie był wystarczającym magnesem, by ich stadion się wypełnił. Z ponad 15 tysięcy miejsc fani miejscowych zajęli niewiele ponad połowę. 8 180 widzów to jednak z niższych frekwencji na kieleckim obiekcie w tym sezonie. Ani razu nie przekroczyła ona jednak 10 tys., co może być dość zakakujące. Oddana do użytku pięć lat temu Arena Kielce, co prawda po powstaniu w Polsce wielu pięknych stadionów nie robi już takiego wrażenia, ale oferowany standard wciąż jest wysoki, a do tego Korona w obecnych rozgrywkach spisuje się dość dobrze. Widocznie fascynacja nowym obiektem już minęła. Inna sprawa, że fani w Kielcach nie mogą narzekać na brak sportowych emocji - dzień przed meczem piłkarzy Korony miejscowi siatkarze Farta pokonali 3:1 Jastrzębski Węgiel, a zaraz po spotkaniu z ŁKS, rozpoczynał się mecz na szczycie ekstraklasy piłkarzy ręcznych Vive Kielce - Chrobry Głogów.
Z drugiej strony, nawet o takiej frekwencji na swoich meczach w Łodzi piłkarze ŁKS mogą ostatnio tylko pomarzyć...

Trenerzy o spotkaniu: Lepsza jakość gry po przerwie
Michał Probierz (trener ŁKS):
- Po piątkowych i sobotnich meczach zdawaliśmy sobie sprawę, że to spotkanie jest dla nas bardzo istotne, bo znów zaczęły nas gonić drużyny z dołu tabeli. Wiedzieliśmy też, że Korona zagra podrażniona dwoma porażkami z Lechem i Zagłębiem. To było widać w ich agresywności i waleczności. Szkoda, że nie udało nam się szybciej zdobyć gola, bo grałoby nam się o wiele spokojniej. Miał na to szansę Marek Saganowski, ale w dobrej sytuacji po rzucie rożnym nie pokonał bramkarza. Końcówka meczu była bardzo nerwowa, bo kielczanie mocno nas naciskali. Szczęście było jednak przy nas. Dla nas najważniejsze są trzy punkty, a dla mnie to, że dobrze pokazali się ci, którzy zastąpili podstawowych graczy oraz zmiennicy. Ci, którzy dziś nie grali, mogą się obawiać i mocno walczyć o odzyskanie miejsca. Z tej wygranej będziemy cieszyć się dwa dni, a raczej jeden, bo wtorkowe święto raczej sprzyja zadumie, a od środy zaczynamy przygotowania do meczu z Ruchem Chorzów.
Leszek Ojrzyński (trener Korony): - Szkoda, że ŁKS odczarował nasz szczęśliwy do tej pory stadion. Na pewno bardzo chcieliśmy wygrać po dwóch porażkach w poprzednich kolejkach. Nasza gra była jednak nerwowa, szarpana. Stawka meczu była spora, bo liga jest bardzo wyrównana i tak pewnie będzie do końca.
Antoni Łukasiewicz (pomocnik ŁKS): - Naszą grę w pierwszej połowie można określić jako dość chaotyczną. Dobrze, że udało nam się przetrzymać ataki gospodarzy, choć my też mieliśmy swoje okazje. Po przerwie do agresywności, którą prezentowaliśmy od początku meczu - dołożyliśmy jeszcze lepszą jakość. W konsekwencji przełożyło się to na świetną kontrę Marka Saganowskiego i Sebastiana Szałachowskiego. W końcówce spotkania w naszym polu karnym karnym musieliśmy zaparkować autobus, ale byliśmy bardzo uważni. Do tego wszystkiego gola dołożył Darek Kłus. On mu się należał, bo już na treningach prezentował dobrą skuteczność, a w przeszłości często strzelał bramki Koronie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto