100 ton substancji zostało zakwalifikowanych jako silnie trujące. Przypomnijmy, że na składowisko natrafiono 2,5 roku temu.
Na podstawie raportu, który otrzymaliśmy, wiemy, że był tam m.in. kwas siarkowy i siarkawy, wodorotlenek sodowy i potasowy, odpady zawierające rtęć, szlamy farb drukarskich - mówi Jan Jakimowicz, naczelnik Wydziału Infrastruktury Środowiskowej w Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi. - Substancje były w beczkach i plastikowych pojemnikach. Spora część opakowań okazała się nieszczelna. Wiele substancji, które były w postaci proszku, zastaliśmy rozsypanych.
Dr inż. Dariusz Deredas z Wydziału Chemicznego Politechniki Łódzkiej twierdzi, że znalezisko to tykająca bomba chemiczna.
- Skażenie środowiska było kwestią czasu - mówi. - Mogło nastąpić za miesiąc, a może już za tydzień. Wystarczyłby rzucony tam niedopałek, a doszłoby do wybuchu. Dla człowieka bez specjalnego stroju kontakt z tymi substancjami mógł zakończyć się tragicznie. Kwas siarkowy i siarkawy ma właściwości wypalające, a wodorotlenki sodu i potasu rozpuszczają ciało człowieka tak, że zostają same kości.
Likwidacją chemikaliów zajmowała się specjalistyczna firma z Gorzowa Wielkopolskiego. Urząd Marszałkowski wyłonił ją w przetargu. Za wykonanie zadania otrzymała 245 tys. zł. Substancje były wywożone do zakładów trudniących się chemicznym unieszkodliwianiem odpadów w Gorzowie Wlkp. oraz w Nowym Gołębiewie (pow. kutnowski).
Urzędnicy zamierzają domagać się zwrotu poniesionych kosztów od członka zarządu ostatniej mieszczącej się tam firmy.
Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?