Wskutek wichury runęło ogrodzenie na zabytkowym cmentarzu żydowskim w Łodzi. Wyłom w murze zostanie wkrótce zabezpieczony

Do katastrofy doszło 18 lutego br., kiedy silna wichura nad Łodzią sprawiła, że ceglany mur nekropolii runął na 32-metrowym odcinku. Szczęście w nieszczęściu polegało na tym, że cegły spadły na murawę od strony ul. Inflanckiej i dzięki temu nie ucierpiały cenne macewy na cmentarzu.

- Zabiegaliśmy o odszkodowanie z firmy ubezpieczeniowej, ale nasze starania zakończyły się niepowodzeniem. Powiedziano nam, że gdyby na cmentarzu drzewo runęło i zraniło człowieka, to wtedy odszkodowanie zostałoby nam wypłacone. Jednak w tym przypadku nie otrzymamy pieniędzy. Dlatego powstałe szkody musimy naprawić własnym sumptem – mówi Józef Weininger, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi.

Plan jest taki, że najpierw zostanie zabezpieczona blachą wyrwa powstała po murze, który się zawalił. Prace te ruszą w najbliższych dniach i pochłoną około 8 tys. zł. Potem odbędzie remont kompleksowy. Sytuacja jest taka, że ogrodzenie cmentarza żydowskiego ma 3,2 km długości, z czego tylko 700 metrów jest w dobrym stanie, zaś pozostałe 2,5 km wymaga remontu.

Dlatego Gmina Żydowska zrobi wszystko, aby naprawić cały 2,5-kilometrowy odcinek, co oznacza bardzo duże wydatki. Są szanse, że prace zaczną się w drugiej połowie 2023 roku.

Cmentarz przy ul. Brackiej utworzono w końcu XIX wieku, kiedy znany żydowski fabrykant Izrael Poznański kupił od innego potentata Juliusza Heinzla ponad 10 hektarów gruntów wydzielonych z majątków Marysin i Arturówek. I tak powstała nowa nekropolia żydowska, która zastąpiła starą przy ul. Wesołej.

Podczas II wojny światowej i okupacji niemieckiej nowy cmentarz znalazł się w granicach getta. Po tym tragicznym okresie pozostało tzw. pole gettowe, na którym pochowano ponad 45 tys. zmarłych lub zamordowanych więźniów getta. W sumie na cmentarzu, który ma 42 hektary, pochowano przeszło 230 tys. osób.