W niektórych trzeba czekać na wizytę do następnego dnia.
- Od dwóch dni bardzo źle się czuję, łamie mnie kościach, boli gardło, mam podwyższoną temperaturę - mówi Grzegorz Wiąckiewicz, którego spotkaliśmy w Miejskiej Przychodni "Tatrzańska".
- Z dnia na dzień zgłasza się coraz więcej pacjentów - mówi Liliana Urbaniak z tej przychodni. - Już o godz. 10.30 nie było numerków do lekarza. Kartę wyciągnęło 100 osób. Pacjenci skarżą się na ból głowy, gardła, mięśni, katar, kaszel i ogólne osłabienie. Ci, którzy mają wysoką temperaturę i bardzo źle się czują, są przyjmowani od razu.
Podobnie jest w Miejskiej Przychodni "Lecznicza" przy ul. Zarzewskiej. Pediatra przyjmuje podczas dyżuru około 40 małych pacjentów.
Wielu chorych, którzy nie dotarli na czas do lekarza i pozwolili rozwinąć się infekcji, ma groźne komplikacje. Trafili do szpitala.
- Miałam już kilku pacjentów z zapaleniem płuc - mówi dr Lidia Klichowicz, lekarz rodzinny z poradni przy ul. Felińskiego. - Jednym z nich był 70-letni mężczyzna, który, niestety, zmarł.
- Mamy wzrost zachorowań na infekcje paragrypowe i podejrzenia grypy - potwierdza prof. Daniela Dworniak, wojewódzki konsultant ds. chorób zakaźnych w Łodzi. - W trzecim tygodniu grudnia zachorowało 1100 osób, w czwartym - 1500 , w ubiegłym tygodniu - ponad 1300. Od początku sezonu epidemicznego (od października) zarejestrowano 14 tys. 714 przypadków. 45-letnia kobieta, zakażona wirusem A/H1N1 (świńska grypa - przyp. red.), walczy o życie w szpitalu im. Biegańskiego.
Faktycznie liczba zachorowań na infekcje wirusowe jest większa, ale nie wszyscy lekarze zgłaszają te przypadki do sanepidu.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?