Żaden blok na Bałutach nie cieszy się tak złą sławą, jak "mrówkowiec" przy ul. Wspólnej 15/19. Nie ma roku, żeby ktoś nie popełnił w nim samobójstwa. W ostatni wtorek ten desperacki krok zrobiła 55-letnia pielęgniarka.
To blok samobójców - mówi 81-letnia Aleksandra Wojtczak, która w feralnym budynku mieszka od 1973 roku. - Tylko z czego się to bierze? Czy jest w wodzie, pod ziemią, a może w powietrzu coś, co każe targać się na własne życie? A może - mówi po chwili - życie jest tak ciężkie, że ludziom po prostu nerwy puszczają...
Tragedia za metalowymi drzwiami
Czwarta klatka. Dziewiąte piętro. Jaka tragedia spotkała pielęgniarkę mieszkającą za tymi drzwiami, że w nocy z 22 na 23 stycznia wyskoczyła z okna? Nie zostawiła listu, w którym wyjaśniłaby dalszej rodzinie, bo tej bliskiej już nie miała, dlaczego postanowiła odebrać sobie życie.
- Gdy przed siódmą rano wyszedłem z psem na spacer, przed naszym blokiem stali policjanci - mówi starszy pan, sąsiad tragicznie zmarłej. - Wezwał ich mężczyzna, który o świcie znalazł zwłoki kobiety. Do głowy mi nie przyszło, że to moja sąsiadka z dziewiątego. Była przecież taka spokojna... Widać jednak, że musiało ją coś zżerać od środka, skoro wybrała ostateczne rozwiązanie...
Za zamkniętymi drzwiami słychać płacz najbliższej sąsiadki zmarłej. O tej tragedii rozmawiać nie chce, bo - jak mówi - jest nadal w szoku.
- Trudno wyrokować o powodach takiego desperackiego kroku - dodaje nadinspektor Stanisław Miśkiewicz, komendant V komisariatu. - Na pewno było to samobójstwo. Wykluczyliśmy udział osób trzecich, bo kobieta przebywała sama w mieszkaniu, a metalowe drzwi były zamknięte od środka.
Okna bez klamek
Lokatorzy wieżowca przy ul. Wspólnej 15/19 do dziś mają przed oczami inne podobne zdarzenia. W 2000 roku z okna klatki schodowej na dziesiątym piętrze rzuciła się starsza kobieta, potem lokator z sąsiedniej ulicy, a kolejnego w porę powstrzymano.
- Ta kobieta była moją żoną - mówi lokator z X piętra. - Wysłała mnie do przychodni, abym wyciągnął jej kartę do lekarza. Wróciłem do domu, zrobiłem śniadanie i chciałem ją obudzić. Patrzę, łóżko puste... Wyjrzałem przez okno, a ona leży na daszku nad klatką. Wyskoczyła przez okno na półpiętrze.
O bloku śmierci usłyszała cała Polska, gdy 7 lutego tego samego roku w mieszkaniu na dziewiątym piętrze została zamordowana 55-letnia księgowa. Przed śmiercią była torturowana, a zbrodniarze dla zatarcia śladów podpalili mieszkanie.
- Bandyci nie wiedzieli, że w drugim pokoju ukryła się siostrzenica ofiary - wspomina jedna z sąsiadek. - Gdy mordercy zaczęli podrzynać ciotce gardło, przerażona dziewczyna zdradziła się krzykiem. Ją też chcieli zabić, ale zdołała uciec na klatkę schodową.
Nie wszyscy mieszkańcy wieżowca wiedzą o tych tragediach. Lokatorzy wyprowadzają się, wprowadzają nowi. Czasami tylko ci ostatni nie mogą zrozumieć, dlaczego nie daje się otworzyć okna na półpiętrze. Ale gdy z tym pytaniem zwracają się do zasiedziałego w budynku sąsiada, słyszą: - Aby ludzie życia sobie nie odbierali.
Nad złą aurą nad budynkiem dyskutowano nawet w spółdzielni mieszkaniowej.
- Zastanawialiśmy się, czy nie jest to jakieś szczególne miejsce, bo tam ciągle dzieją się jakieś nieszczęścia - mówi Wiesław Cyzowski, prezes spółdzielni im. Wł. Jagiełly.
Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?