Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Widzewiacy nie wykorzystali okazji pokonania Zagłębia Lubin

Dariusz Kuczmera
Nika Dżalamidze i jego koledzy nie potrafili zaskoczyć gości
Nika Dżalamidze i jego koledzy nie potrafili zaskoczyć gości fot. Krzysztof Szymczak
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. 11 punktów Widzewa w 7 meczach to naprawdę niezły wynik, ale punktów mogło być jeszcze więcej, gdyby łodzianie nie marnowali okazji. Jak w piątkowym meczu z Zagłębiem. Wygrana gwarantowała Widzewowi awans na pozycję lidera. Szczyt dla łodzian to jeszcze za wysokie progi. Był remis. Ale miano niepokonanej drużyny to też powód do dumy.

W pierwszej połowie łodzianie grali słabo. Próbowali co prawda kombinacyjnych akcji, kilka trójkątów i klepek zwłaszcza z udziałem Prince'a Okachiego i Niki Dzalamidze było efektownych, ale nie efektywnych. Akcje kończyły się jeszcze przed polem karnym. W 22 minucie, po składnej kontrze i podaniu Piotra Grzelczaka z kąta, strzelał Adrian Budka, ale nie trafił.

Łodzianie niechlujnie podawali, przez co stracili wiele szans zagrożenia bramce Zagłębia. Czekaliśmy na płynne akcje. Najbliżej strzelenia gola gospodarze byli w 30 minucie. Wtedy po dośrodkowaniu z wolnego Adriana Budki główkował Jarosław Bieniuk. Kierunek lotu piłki mogli zmienić stojący trzy metry od bramki Ugo Ukah i Mindaugas Panka, atakowali piłkę wślizgiem, lecz zabrakło im centymetrów.

Dwukrotnie zaatakowali goście. Piłkę po strzale Szymona Pawłowskiego pewnie chwycił Maciej Mielcarz. W ostatnich minutach pierwszej połowy bramkarz łodzian przerzucił piłkę nad poprzeczką po dośrodkowaniu, które stało się strzałem Janusza Gancarczyka. Nie było najmniejszych zagrożeń ze strony eks-widzewiaka Darvydasa Sernasa.

Po przerwie łodzianie zaatakowali agresywniej. Najpierw Adrian Budka, a chwilę później Prince Okachi zmusili Bojana Isailovicia do interwencji.

Mecz nabrał rumieńców. Z prawej strony dośrodkował Adrian Budka, a piłka o centymetry minęła bramkę gości. Atakował nawet obrońca Ugo Ukah, przy czym nie zaniedbywał obowiązków obronnych. W 65 minucie w ostatniej chwili wybił piłkę sprzed nosa Szymona Pawłowskiego, bo napastnik Zagłębia był już sam przed bramką Widzewa. Na dziesięć minut przed końcem Szymon Pawłowski mógł zaskoczyć Macieja Mielcarza. Bramkarz Widzewa poradził sobie z rykoszetem.

Na 2 minuty przed końcem po główce Ugo Ukaha piłkę tuż przed bramką w prezencie dostał, stojący na pozycji spalonej, Costa, na szczęście dla nas przestrzelił. Końcówka była nerwowa, bo młodzież na pozycjach napastników nie absorbowała rywala. Zagłębie atakowało, ale goli nie było.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto