Afera w MOPS w Łodzi, w efekcie której zwolniono dyscyplinarnie pełniącą obowiązki dyrektora, właśnie sięgnęła drugiego dna. Przed dwoma tygodniami, gdy magistrat podał informację o zwolnieniu p.o. dyrektora, łódzcy radni PiS złożyli interpelacje z pytaniami dotyczącymi nieprawidłowości w MOPS, chcieli także wyników audytu.
Odpowiedzi otrzymali na skrzynki mailowe, a 13 września odpowiedź z podpisem sekretarz miasta Barbary Mrozowskiej-Nieradko zawisła na stronie UMŁ w zakładce „Interpelacje i zapytania radnych Rady Miejskiej w Łodzi". To bite ponad 100 stron informacji na temat nieprawidłowości w MOPS z trzech ostatnich lat, kopie zawiadomień o wszczęciu śledztwa przez policję i prokuraturę, a także... wrażliwe dane osobowe szesnastu osób, którym MOPS wypłacał świadczenia za odbyty staż.
Dane zawierają kolejno: nr umowy stażowej, imię, nazwisko, nr PESEL, pełny adres, miejsce stażu i stanowisko, a także okres stażu i konkretne sumy, które te osoby na stażach zarobiły w danych miesiącach 2014 r. Tych danych nie wyczerniono, dotyczą sprzątaczek, kucharek, pomocy biurowych czy pracowników gospodarczych.
Za udostępnienie danych osobom nieupoważnionym grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat lub do roku, jeśli sprawca działa nieumyślnie - brzmi informacja na stronie Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Tyle, że po te dane sięgnąć mógł każdy, kto tylko zerknął do zakładek dotyczących Rady Miejskiej.
Tymczasem by otrzymać 2 tys. zł pożyczki w niektórych firmach udzielających chwilówek, wystarczy we wniosku podać PESEL, adres mailowy i numer telefonu, a nie potrzeba do tego dowodu osobistego. O tego typu wyłudzeniach ostatnimi czasy jest w kraju głośno.
- Można sobie wyobrazić taki scenariusz, że na podstawie danych umieszczonych w odpowiedzi na interpelację sfałszowano wniosek o kredyt czy pożyczkę - mówi łódzki adwokat Piotr Paduszyński. - Osoba taka mógłby się domagać odszkodowania od urzędu miasta, w sytuacji gdyby wykazała, że zmuszono ją do spłaty zobowiązań, których nie zaciągnęła i o których nie wiedziała. To się może okazać za rok, czy dwa.
Urzędnicy łódzkiego magistratu o tym, że opublikowali wrażliwe dane dowiedzieli się od Dziennika Łódzkiego. Chwilę po tym odpowiedź na interpelację zdjęto i zaczęto anonimizować dane.
- Nic nas nie usprawiedliwia, nawet ilość interpelacji w tym roku - tłumaczy się Marcin Masłowski, rzecznik UMŁ. - O konsekwencjach służbowych wobec urzędników poinformuję, gdy ustalimy kto personalnie odpowiada za brak zamazania tych danych. Osoby, których dane zostały w ten sposób ujawnione bardzo przepraszamy.
Rzecznik dodaje, że osoby, których dane ujawniono na miejskiej stronie internetowej, zostaną poinformowane o tym fakcie.
Sprawy nie zamierza jednak odpuszczać klub radnych PiS. Radny Bartłomiej Dyba - Bojarski zapowiada doniesienie do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, w klubie zaś rozważają poinformowanie prokuratury.
- Na pewno zażądamy szczegółowych wyjaśnień kto w Urzędzie Miasta odpowiada za ujawnienie tych danych i będziemy się domagać wyciągnięcia konsekwencji dyscyplinarnych - mówi Sebastian Bulak, szef klubu PiS w łódzkiej Radzie Miejskiej.
Wydarzenia tygodnia w Łódzkiem. Przegląd wydarzeń 5 - 11 września 2016 roku
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?