15-letni Emil, uczeń trzeciej klasy gimnazjum w Złoczewie, zmarł w łódzkim Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. Miesiąc wcześniej lekarze zoperowali mu nie tę, którą powinni, półkulę mózgu.
Rodzice chłopca Alicja i Marek Grzelakowie nie mogą dojść do siebie po śmierci syna.
- Emil nigdy nie chorował. 21 października miał próbę w orkiestrze. Grał na trąbce. Potem przyszedł do domu i zaczął się skarżyć, że boli go głowa - opowiada ojciec chłopca. - Żona powiedziała, żeby wziął tabletkę. Poszedł do kuchni, tam stracił przytomność.
Rodzice szybko zawieźli syna do szpitala w Sieradzu, skąd po przeprowadzonej tomografii mózgu karetka przewiozła go na oddział neurochirurgii łódzkiego ICZMP.
U chłopca stwierdzono tętniaka. Lekarze uznali, że dla ratowania jego życia konieczna jest operacja. 2 listopada przeprowadzono zabieg. Pani Alicja cały czas była w szpitalu, spała przy łóżku syna. - Po operacji lekarz powiedział do mnie: "Jest dobrze, bo nic nie ma, a źle, bo było, a nie ma". Wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to znaczy. Na drugi dzień lekarze poprosili nas do gabinetu i w obecności psychologa powiedzieli, że bardzo im przykro, ale nastąpiła pomyłka w opisie radiologicznym, wskutek czego naszemu synowi zoperowano nie tę część mózgu, w której był tętniak. Syn miał niedowład prawej strony ciała, nie mówił, stracił pamięć...
Operację przeprowadzał prof. dr hab. Lech Polis, kierownik Kliniki Neurochirurgii. Asystował mu doc. dr hab. Krzysztof Zakrzewski.
- Podczas operacji sugerowaliśmy się badaniem radiologicznym, które jest jedynym miarodajnym badaniem w takich sytuacjach - tłumaczy prof. dr Polis.
- W trakcie zabiegu zorientowałem się, że tętniaka nie ma. Po operacji jeszcze raz dokładnie przeanalizowaliśmy zdjęcie i wtedy radiolog się przyznał, że popełnił błąd w opisie.
16 listopada przewieziono Emila do szpitala im. Kopernika na tzw. embolizację (wyłączenie tętniaka z krążenia bez otwierania głowy). Po zabiegu wrócił do ICZMP, gdzie przechodził rehabilitację i korzystał z pomocy logopedy. Zaczął mówić, odzyskał pamięć, powoli ustępował paraliż. Aż do 6 grudnia, gdy matka zabrała go do szpitalnego bufetu. Tam chłopiec stracił przytomność i mimo wysiłków lekarzy 17 grudnia zmarł. Rodzice skierowali sprawę do prokuratury rejonowej w Sieradzu. Ta odesłała skargę do Łodzi. Dochodzenie prowadzi komisariat przy ul. 3 Maja.
Są już znane wyniki sekcji zwłok. Wykazały one, że bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca był krwotok z poddanego zabiegowi embolizacji tętniaka.
- To nie była niczyja wina. To było powikłanie pooperacyjne, które zdarza się u niektórych chorych - mówią lekarze.
Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?