Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szkolne wyprawki - to już ostatni dzwonek

Anna Wójcik
Anna Wójcik
Do rozpoczęcia roku szkolnego pozostały niecałe dwa tygodnie. Dla wielu rodziców, to czas dużych wydatków, związanych ze skompletowaniem szkolnej wyprawki.

Część z nich czeka na taki zakup do ostatniej chwili, czyli do połowy sierpnia, a nawet początku września. I choć za naukę w szkole nie płaci się, to za szkolną wyprawkę już tak. Najbardziej budżet rodzinny zostaje nadszarpnięty podczas zakupu książek. Najdroższe są te do języków obcych, tu sytuacja nie zmienia się od lat. - To jest coś potwornego. Trzeba wydać ok. 100 złotych na podręcznik z ćwiczeniami do języków obcych - mówi Paweł Popławski, właściciel księgarni i antykwariatu.

Łodzianie kupują używane książki

Ceny książek oczywiście zależą też od wydawnictwa. - Najdroższy jest Operon do szkół średnich - stwierdza Popławski. - Nie tanie są też podręczniki, które dopiero weszły na rynek - kontynuuje Krystyna Paruszewska z księgarni.

W takich momentach rodzice, którzy chcą trochę zaoszczędzić decydują się na zakup książek używanych od roczników starszych bądź po prostu w antykwariatach. - Ludzie są biedni, dlatego chcą kupić używane książki, które są o 50 procent tańsze. Jak usłyszą, że są tylko nowe, to często odwracają się na pięcie i wychodzą - opowiada Popławski. Tak też stara się robić Beata Kamińska, która zaopatruje swoje dziecko w książki używane. - Chcę zaoszczędzić. Ale nie zawsze udaje mi się kupić stare podręczniki, bo na rynku ciągle pojawiają się nowe. Już teraz wydałam 120 złotych - stwierdza mama gimnazjalisty.

Pani Beata pokazuje, że taki pomysł z książkami z antykwariatu rzadko się sprawdza, bo Ministerstwo Edukacji wprowadzając zmiany, na przykład w podstawie programowej wymusza na uczniach, a w zasadzie na ich rodzicach zakup nowych książek, które zostały dopiero wprowadzone na rynek.- Dla mnie wprowadzanie kilkunastu podręczników do tego samego przedmiotu, różnych autorów to nic innego, jak wyciąganie pieniądze. Nie sądzę, żeby z tego powodu sposób nauczania danego przedmiotu gwałtownie się zmienił - irytuje się Kamińska.

W tej kwestii przede wszystkim wycwaniły się same wydawnictwa, które co roku dokonują małych zmian w swoich książkach. - Wydawcy wpadli na taki bandycki pomysł, że przerabiają w książce 2-3 strony i podpisują "nowe wydanie". A to jest tak naprawdę korekta, która niczym szczególnym się nie różni poza dodaną ilustracją, czy zdaniem - opowiada Pawłowski.

Czasami bywa tak, że decydujemy się na zakup nowej książki nie z przymusu, ale z chęci posiadania jej, tak też jest w przypadku Jarka Bruszewskiego. - Jeśli na książce mi nie zależy to kupuję używaną, ale jeśli jest to przedmiot zawodowy, to staram się mieć nową, bo chcę żeby wytrzymała do egzaminów zawodowych - mówi uczeń. Bywa również tak, że księgarnie idą uczniom na rękę, a w zasadzie ich rodzicom i starają się robić rabaty. - U mnie w księgarni, jeśli klient posiada kartę stałego klienta to ma rabat 10 procentowy - mówi Halina Plewińska, właścicielka księgarni. 

Kolorowe artykuły papierniczeUżywane i nowe książki

Jeśli zeszyty to z idolami

Ale to nie koniec długiej listy zakupów szkolnych. W tym czasie rodzice też nie mogą zapomnieć o zeszytach. Wiadomo, że ich ceny też bywają różne, wszystko zależy od producenta. Najtaniej można kupić w supermarketach, zaś już więcej zapłacimy w księgarniach. Ich cena zmienia się też od tak zwanych trendów. - Do swojej księgarni staram się sprowadzać to co jest na czasie, to czym interesuje się młodzież - opowiada Plewińska. Jolanta Szczecińska doskonale wie, co teraz "jest na czasie". Właśnie skończyła kupowanie wyprawki szkolnej dla swojej córki, która idzie do pierwszej klasy szkoły podstawowej. - Musiałam kupić zeszyty, na których są jej idole, tj. Hannah Montana bądź Kubuś Puchatek, gdzie oczywiście wiadomo, że te wszystkie artykuły są podwójnie drogie - stwierdza.

Obok tych wydatków pojawiają się jeszcze długopisy, ołówki, korektory, plecaki bądź torby. Jednak taki zestaw nie wystarczy uczniom szkół podstawowych. I choć mogłoby się wydawać, że wysłanie ich do szkoły należy do najtańszych, to nic bardziej mylnego. Może i rodzice zapłacą mniej za książki, za to muszą pamiętać o kredkach, farbach, flamastrach, bloku rysunkowym, kleju, piórniku, itd.

Czy to już koniec? Ależ oczywiście, że nie. W tym czasie należy pomyśleć także o stroju na wychowanie fizyczne, czyli spodenkach, bluzce, butach. Mogłoby się wydawać, że to już wszystko, przecież nasze dziecko ma już z czego się uczyć, gdzie pisać, czym malować, ale obok tego należy pomyśleć o opłaceniu ubezpieczenia czy też komitetu rodzicielskiego.

Łączny koszt posłania dziecka do szkoły to minimum 400 złotych, jest to oczywiście dolna granica, biorąc pod uwagę, że rodzice postarają się kupić książki używane.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto