Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Syndyk nie płaci od roku ochronie fabryki wędlin Wędzonka

(kz)
Od roku pracują bez pensji
Od roku pracują bez pensji fot. Krzysztof Zając
Już ponad czterech emerytów rok za darmo pilnuje upadłej fabryki wędlin "Wędzonka". Syndyk, który ich zatrudnił mówi, że pensje wypłaci, gdy... będzie miał pieniądze, a poza tym emeryci mają przecież z czego żyć. W sumie, winien jest im 100 tysięcy złotych.

"Wędzonka" upadła w 2008 r. i wówczas syndyk likwidujący majątek firmy i spłacający wierzycieli zatrudnił na czterech emerytów, by pilnowali stojącej w szczerym polu przy ul. Pomorskiej fabryki.

- Od lipca 2010 roku przestał nam wypłacać pieniądze - opowiada Józef Pucman - jeden z ochroniarzy. Do tej pory nie zobaczyłem ani złotówki wynagrodzenia za ponad rok pracy.

W sumie, jak wyliczyła księgowa syndyka, należy mu się 26,9 tys. złotych brutto. Pozostali trzej pracownicy są w podobnej sytuacji. Janowi Halbrytowi syndyk jest winien 26,4 tys. zł, Józef Grobela powinien dostać 26,9 tys. zł, a Julian Olejniczak - 17,6 tys. zł.

Mężczyźni interweniowali w inspekcji pracy, gdzie usłyszeli, że... mają marne szanse na odzyskanie wynagrodzeń, a jedyne, co mogą robić, to występować do sądu pracy przeciw syndykowi. Na wypłatę nie mają jednak co liczyć, bo są ostatni w długiej kolejce wierzycieli. Poskarżyli się także do Sądu Gospodarczego i sędziego komisarza, że pracują od roku za darmo.

Syndyk, dr. inżynier Henryk Ziółkowski wyjaśnił sądowi, że emeryci mają z czego żyć, a poza tym od początku wiedzieli, że wypłaty mogą być nieregularne. Na pieniądze każe im czekać do sprzedaży zakładu.

Tymczasem nikt nie chce go kupić. W kolejnym już konkursie ofert, ogłoszonym w tym miesiącu, cenę za ponad 8 tys. metrów kwadratowych terenu i ok. 4 tys. mkw. budynków obniżono już do 2,9 mln, zł. Nawet gdy znajdzie się chętny, by wydać taką kwotę, nie wiadomo, czy ochroniarzom skapnie chociaż parę groszy, bo długi "Wędzonki" są znacznie wyższe, a pieniądze w pierwszej kolejności mają być przeznaczone na pokrycie kosztów upadłości - 564 tys. zł. Kwota ta obejmuje również wynagrodzenie syndyka.

- Nie może ono przekroczyć 5 procent wartości majątku lub 50-krotności przeciętnego wynagrodzenia w sferze budżetowej - podaje Grażyna Jeżewska z biura prasowego Sądu Okręgowego w Łodzi.

Jak z tego wynika, syndyk może dostać za likwidację "Wędzonki" nawet 150-200 tys. złotych. Ale dla pracowników, których zatrudnił, pieniędzy mu brakuje.

- Jeżeli nie będzie innego wyjścia, wszyscy jednego dnia zrezygnujemy z pracy, budynki bez ochrony zostaną błyskawicznie ograbione i zdewastowane, a wówczas na pewno syndyk ich nie sprzeda - ostrzegają ochroniarze.

Próbowaliśmy telefonicznie skontaktować się z syndykiem Henrykiem Ziółkowskim. Niestety nie odbierał.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto