Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

SBB - blues zabrzmiał w Dekompresji

Piotr N
Piotr N
Łódź nie "olała" SBB. Wczorajszy koncert zespołu, przyciągnął do Dekompresji rzesze wiernych fanów formacji dowodzonej przez Józefa Skrzeka.

Wyjątkowe nagromadzenie dobrych koncertów na początku listopada, sprawiło, że fani muzyki rockowej musieli staranniej przebierać w ofercie. Spodziewałem się kilku zapaleńców i szczerze oddanych fanatyków grupy. Ku mojej uciesze okazało się, że Łódź kocha SBB.

Rozpoczęli nietypowo, żeby nie napisać dziwacznie - od ostatniego numeru z płyty "Blue Trance". W żadnym razie nie mam im tego za złe. Na żywo Coda Trance wypada bardzo dobrze, zresztą, jeśli miałbym wytypować najlepszą kompozycje z najnowszego albumu formacji - to w zdecydowany sposób postawiłbym na właśnie ten utwór. Rozbrykane solo klawiszowe i mocny puls perkusyjny, dość szybko wprawiły nie młodą już publikę w odpowiedni rytm. Przeszkadzała w tym niestety akustyka klubu, która do najlepszych zaliczyć nie można. Dźwięk gdzieś nie raz zanikał, gubił swą barwę.

SBB, czyli muzyczni geniusze

Dekompresja to niekoniecznie dobre miejsce na kapele pałające miłością do progresywnego rocka. Z drugiej strony koncert SBB to przede wszystkim ludzie - bo na scenie oprócz instrumentów nie ma nic - żadnej większej oprawy świetlnej, czy też graficznej, żadnych efektów. Za dobra zabawę odpowiadają tylko oni - Józef Skrzek (wokalista), Apostolis Anthimos (gitarzysta), Gabor Nemetz (perkusista). Muzycy przez duże „M”, którzy stawiają wszystko na jedna kartę - na klimat swych kompozycji.

Panowie pokazali, że na scenie rozumieją się bez zbędnych słów. SBB to kolektyw trzech doskonale ze sobą zgranych istnień, czego ilustracją były improwizowane fragmenty ich wspólnego występu. Uprzedzano mnie, że po wokaliście - Józefie Skrzeku, nie widać upływu lat. I to prawda najszczersza – nikt nie powinien wypominać mu wieku, gdyż rockowa młodzież wiele mogłaby się od niego nauczyć.

Perkusista gwiazdą wieczoru

Na miano najbardziej żywiołowej postaci na scenie zasłużył, jednak perkusista - Gabor Nemetz. Bębniarz sprawiał wrażenie osoby, którą od środka rozsadza niezwykła moc i energia. Gitarzysta Apostolis Anthimos, czarował publikę barwnymi, "górnolotnymi" solówkami. Zagrali wszystkie najbardziej oczekiwane kompozycje, nawet Memento z banalnym tryptykiem. Gdzieś pomiędzy rozbrzmiewały utwory z nowej płyty - Red Joe i Pamięci czas, które na koncercie, jak i na albumie "nie chwytają" za trzewia. Jedna szybsza, druga wolniejsza - obie trochę bez wyrazu. Ale nikt zapewne długo się na nich nie gniewał.

Utwór Pielgrzym zrobił swoje. Pojedynek na dwie perkusje z Apostolis'em Anthimos'em również. Grzechy bardzo szybko zostały im wybaczone. To co zapamiętałem najlepiej z koncertu, to bisy. Po reakcji publiczności było wiadomym, że jeszcze wrócą, choć kazali na siebie sporo czekać. Camelele zabrzmiała bajecznie. W klubie zrobiło się niemal kameralnie, a posmak bluesa roznosił się po kątach.

Idąc na ten koncert, obawiałem się, że formacji dowodzonej przez Józefa Skrzeka - bliżej jest do kabaretu (szczególnie mając w pamięci ich ostatnie wydawnictwa), a niżeli do gigantów rocka. Myliłem się. SBB zadbało o to by, ponad dwugodzinne widowisko z szóstego listopada, zapadło w pamięć wszystkich uczestników imprezy.

Artykuł bierze udział w "Konkursie tym żyje miasto"

**Czytaj także:
-

Happysad w Wytwórni [zdjęcia]

-

Roboty opanowały Manufakturę

**Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto