Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Restauracje w Łodzi pod policyjnym nadzorem, ale miejsca trzeba rezerwować z kilkudniowym wyprzedzeniem!

Krzysztof Spychała
Krzysztof Spychała
W Ramenowni, otwartej od tygodnia, policja gościła dziesięć razy.
W Ramenowni, otwartej od tygodnia, policja gościła dziesięć razy. Krzysztof Szymczak
W gastronomicznym sercu Łodzi, czyli na Piotrkowskiej, właścicielom knajpek i kafejek głód niemal dosłownie zajrzał w oczy.

- Pierwszy lockdown przeżyliśmy, choć z trudem. Pech chciał, że otworzyliśmy się cztery dni przed jego wprowadzeniem, nie zdołaliśmy wyrobić sobie marki i ciężko było zarobić sprzedażą na wynos nawet na czynsz: 11 tys. miesięcznie. A właściciel budynku ani myślał słuchać o jakiejkolwiek obniżce – mówi Bartosz Sposób, szef kuchni i zarazem współwłaściciel Ramenowni. - Rządowego wsparcia z pierwszej tarczy dostaliśmy 10 tysięcy, z drugiej ani złotówki. Teraz nie mieliśmy już wyjścia i otworzyliśmy się 15 stycznia.

Bilans pierwszego tygodnia to jedna wizyta sanepidu i dziesięć – policji. Ale oprócz tego setki wiadomości na Facebooku, mejli i słów wsparcia, popartych czynami. Bo o dostaniu się wczoraj do Ramenowni można było tylko pomarzyć.

– Listę gości na weekend mieliśmy zamkniętą już w środę – dodaje Bartosz .
W lokalu obowiązuje rezerwacja stolików, jest ich zresztą o ponad połowę mniej. Każdy wchodzący ma mierzoną temperaturę. Na spożycie posiłku wszyscy mają godzinę i kwadrans, zanim wejdzie kolejna tura gości lokal jest dezynfekowany i wietrzony.

W tym samym co Ramenownia podwórku otwarty był jeszcze Street Food Bar. W Japanese Restaurant można było nabyć dania tylko na wynos, zamknięta była natomiast Hamra – kuchnia libańska.

W odległej od centrum Oliviarni również był komplet gości, także z zachowaniem połowy wolnych stolików. I podobnie jak w Ramenowni pojawiali się tu wyłącznie klienci, którzy wcześniej zarezerwowali miejsca.
Anna Kaźmierczak, właścicielka lokalu, od 16 stycznia, czyli otwarcia „stacjonarnego” lokalu, również zaliczyła wizytę sanepidu.

– Policja zagląda tu natomiast dwa razy dziennie. Są bardzo uprzejmi, jeszcze się nie zdarzyło, by legitymowali klientów – mówi.

Pani Anna ma świadomość, że z powodu otwarcia lokalu wisi nad nią groźba kary administracyjnej w wysokości 30 tys. zł. Ale będzie się od niej odwoływać do sądu, bo te kary – o czym świadczą sądowe właśnie rozstrzygnięcia – są nakładane bezprawnie.

– Jak można karać kogoś, kto chce po prostu zarobić na życie i dać innym pracę – pyta retorycznie.

W niedzielę w Stajni w Galopie przy ul. Rewolucji z przedsiębiorcami głównie z branży gastronomicznej spotkał się Paweł Tanajno, organizator ruchu Strajku Przedsiębiorców.

– Orzeczenia sądów i wykładnia prawa są jednoznaczne: nie można rozporządzeniami ograniczać wolności zagwarantowanych konstytucyjnie – podkreślał.

W spotkaniu z nim uczestniczyła zaledwie garstka osób.

Pogoda w Łodzi i regionie (25.01.2021):

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto