Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Religia w przedszkolu i kłopoty 5-letniego Kacpra

Magdalena Hodak, Jacek Pająk
- Nie zgadzam się na katechizację syna, niech dyrekcja umieści lekcję religii na początku lub pod koniec zajęć - mówi ojciec 5-letniego Kacpra.
- Nie zgadzam się na katechizację syna, niech dyrekcja umieści lekcję religii na początku lub pod koniec zajęć - mówi ojciec 5-letniego Kacpra.
Kacper Zaborowski ma pięć lat. Właśnie został najmłodszym interesantem wiceprezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. Dlaczego? Bo jego rodzice nie zgadzają się, żeby uczestniczył w lekcjach religii.

Kacper Zaborowski ma pięć lat. Właśnie został najmłodszym interesantem wiceprezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej. Dlaczego? Bo jego rodzice nie zgadzają się, żeby uczestniczył w lekcjach religii. Domagają się, żeby katecheza odbywała się na początku zajęć, tak żeby mogli przywozić chłopca później. Dyrektorka przedszkola odmawia. W sprawę zaangażowali się radni, kuratorium oświaty, a nawet nauczycielskie związki zawodowe.

Daniel Zaborowski, tata pięcioletniego Kacperka z grupy starszaków, zażądał od dyrekcji przedszkola nr 214 w Łodzi, aby lekcje religii odbywały się na początku lub pod koniec dnia zajęć. Jego syn bardzo przeżył, kiedy w piątek o godzinie 11 został wyprowadzony z sali, w której odbywała się katecheza, do innej grupy. Dyrekcja przedszkola tłumaczy, że nie ma innego sposobu na ułożenie planu zajęć, bo placówka jest duża, a katechetka tylko jedna.

- Nie czujemy się katolikami. Nie chcemy ulegać presji większości, ale Kacperkowi trudno to wytłumaczyć. Marudzi, bo wolałby być ze swoimi kolegami. Dzieci już się z niego śmieją, że nie uczestniczy w katechezie - tłumaczy Daniel Zaborowski. Nie rozumie, dlaczego dyrekcja przedszkola wprowadziła religię, choć nie jest to przedmiot obowiązkowy. Zwrócił się o pomoc do Małgorzaty Niewiadomskiej-Cudak, miejskiej radnej Lewicy i Demokratów. Ta, po zapoznaniu się ze sprawą, nie zostawiła na dyrekcji przedszkola suchej nitki.

- Chłopczyk może wpaść w depresję wywołaną szykanami! - denerwuje się Małgorzata Niewiadomska--Cudak. - W naszym kraju ktoś "inny" wciąż, niestety, oznacza, że jest gorszy. Działanie dyrekcji przedszkola jest niezgodne z Konstytucją RP, która gwarantuje wolność wyznania!

Sprawą zbulwersowana jest też Jadwiga Tomaszewska, wiceprezes łódzkiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. - W przyszłym tygodniu zorganizuję spotkanie z pracownikami przedszkoli, by zorientować się, czy podobne bulwersujące sytuacje nie mają miejsca także i u nich - zapowiada.

Żanetta Solewicz, dyrektor przedszkola nr 214, do którego chodzi Kacper, nie chce się wypowiadać w sprawie lekcji religii. Odsyła do wydziału edukacji UMŁ. Inni pracownicy wypowiadają się tylko nieoficjalnie. Mówią, że szkoda im dziecka, które ma tak mało wyrozumiałych rodziców.

- Sytuacja jest patowa. Można by nie wyprowadzać chłopczyka z sali i kazać mu bawić się obok, ale rodziców to nie zadowala. Nie chcą, by uczestniczył w katechezie i koniec - informuje Elżbieta Woźniak, kierownik oddziału edukacyjnej opieki wychowawczej w UMŁ. Tłumaczy, że nie da się przełożyć religii ani na początek, ani na koniec zajęć, bo jeden katecheta nie jest w stanie uczyć wszystkich grup przedszkolaków przed zajęciami ani po nich.

Bezradności urzędników z wydziału edukacji nie rozumie Bogdan Wojakowski, dyrektor Wydziału Organizacji Kadr i Pragmatyki Zawodowej Nauczycieli w łódzkim Kuratorium Oświaty.

- Będę interweniował. Co to za tłumaczenia, że uwzględnienie sytuacji Kacperka jest niemożliwe ze względów organizacyjnych - denerwuje się dyr. Wojakowski. - Organizację trzeba zmienić, żeby dziecko czuło się najbardziej komfortowo. Nie przekonuje mnie, że jak tak chce większość, to jednostka ma cierpieć. To kompletne nieporozumienie.

Jadwiga Maciejewska, psycholog dziecięcy z Łodzi, uważa, że sprawa Kacperka jest wyjątkowo trudna. Jest przekonana, że chłopiec niepotrzebnie jest alienowany.

- Rodzice i nauczyciele powinni porozmawiać i wymienić argumenty. Wydaje się, że rodzice chłopca trochę przesadzają, izolując go od lekcji religii. Jeśli ktoś stanie obok drzewa, to się przecież w drzewo nie zamieni. Trzeba się zastanowić, co jest lepsze dla dziecka. Ono jest najważniejsze - radzi Jadwiga Maciejewska.

Wczoraj po południu Elżbieta Woźniak z UMŁ poinformowała, że dyrekcja przedszkola postara się rozwiązać problem i rozważy zatrudnienie drugiego katechety.

W biurze rzecznika praw dziecka Ewy Sowińskiej usłyszeliśmy, że radykalna postawa rodziców przedszkolaka to skutek ostatniej dyskusji na temat religii i etyki w szkole.

- Pani rzecznik bardzo popiera edukację religijną już od przedszkola - mówi Kamil Jach z biura rzecznika praw dziecka. - Prawa dziecka nie są przez to łamane, bo za dziecko decydują rodzice. Wydaje się, że w tej sytuacji rodzice lepiej zrobią, jeśli zrezygnują ze swych ambicji. To oni przez swoje zakazy wpędzają chłopca w stres - dodał rzecznik.

A Kacper? Ma tylko pięć lat. Chce spędzać czas z kolegami. I nic nie rozumie z zajadłej dyskusji dorosłych.

* * * * *

Nie znamy skali problemu
W Łodzi na 146 przedszkoli przypada 11,3 etatu nauczycieli religii. Katechezy odbywają się we wszystkich łódzkich przedszkolach, niejednokrotnie już w grupach trzylatków. Nie są one obowiązkowe, ich prowadzenie zależy od decyzji rodziców. Udział starszaków w przedszkolnych lekcjach religii jest masowy ze względu na zbliżającą się pierwszą komunię. Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego nie dysponuje danymi, dotyczącymi uczestnictwa dzieci i młodzieży w lekcjach religii. Takiej wiedzy nie mają także kuratoria oświaty, bo nie wolno im jej gromadzić ze względu na ustawę o rozdziale Kościoła od państwa. Informacje o dzieciach, które nie chodzą na religię, mają wydziały ds. katechizacji w miejscowych kuriach. Spływają od katechetów i są wykorzystywane do wewnętrznych analiz.

* * * * *

Przedszkole życia
Kiedy zacząłem chodzić do podstawówki, a było to w "szczytowym" okresie PRL, jeden z moich kolegów nie chodził, tak jak inne dzieci, na religię. W szkole był wyzywany od komuchów, izolowany. Lekcje religii było traktowane wtedy jak manifestacja przeciw czerwonemu reżimowi. Rodzice mojego kolegi nie byli komuchami, po prostu mieli inne poglądy niż większość Polaków. Doszło do paradoksalnej sytuacji. Dzieci owej większości, która różnymi sposobami walczyła o wolność narodu, wolności wyznania za bardzo nie tolerowały. W trzeciej klasie podstawówki rodzice wspomnianego kolegi ugięli się i zapisali dziecko na religię. Problemy zniknęły.
Kacperek z przedszkola nr 214 w Łodzi żyje w wolnej Polsce, ale problemy ma rodem z PRL. Nie jest wprawdzie dyskryminowany przez rówieśników, ale stał się ofiarą niedoskonałego systemu edukacyjnego. Przecież rodzice mają prawo decydować, czy ich dziecko będzie chodziło na religię, czy nie. Z kolei placówka dydaktyczna powinna to umożliwić bez szkody dla dziecka, a przynajmniej powinna zaoszczędzić mu rozczarowań i nieprzyjemnych sytuacji. W przeciwnym wypadku dziecko popadnie w kompleksy, poczuje się gorsze, inne. Tłumaczenie się "problemami kadrowymi" nic tu nie pomoże. Oczywiście, rodzice Kacperka zawsze mogą ulec, tak jak rodzice mojego kolegi. Ale chyba nie w tym rzecz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto