Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przykra niespodzianka w prezencie od łódzkiej firmy Suprise me

Alicja Zboińska
Suprise me oferowało m.in. skoki ze spadochronem
Suprise me oferowało m.in. skoki ze spadochronem fot. archiwum
Te prezenty obdarowani mieli zapamiętać do końca życia. Można było zapomnieć o kolejnym flakonie perfum, za małej koszuli czy komplecie garnków.

W zamian miały być: zakupy ze stylistką, skoki ze spadochronem, kurs windsurfingu czy driftowanie (ekstremalne manewry samochodem). Nic z tego jednak nie wyszło, gdyż firma Suprise me z Łodzi wzięła od klientów pieniądze i ... zniknęła. Klientom pozostały bezwartościowe vouchery.

Pani Katarzyna z Łodzi (nazwisko do wiadomości redakcji Dziennika Łódzkiego) zafundowała swojemu partnerowi pół godziny driftowania. Voucher, ważny rok, podarowała mu na Boże Narodzenie, miał zostać wykorzystany podczas tegorocznych wakacji.

- Realizacja kuponu odbywała się przez stronę internetową firmy, ale na początku lipca okazało się, że baner "zrealizuj swoje marzenie" nie jest aktywny - mówi pani Katarzyna. - Stwierdziłam, że zajmę się tym po urlopie, na początku sierpnia jednak strona przestała działać. Znalazłam numer telefonu do siedziby firmy przy ul. Zachodniej, milczał. Pojechałam tam, okazało się, że firma się wyniosła, nie zostawiła namiaru.

Pani Katarzyna zaczęła szukać informacji o firmie. Dotarła do wpisu w Krajowym Rejestrze Sądowym. Usłyszała też o jeszcze jednej poszkodowanej osobie, ale tych z pewnością będzie więcej. Propozycje Suprise me były atrakcyjne, te prezenty cieszyły się dużym powodzeniem.

Łodzianka nie kryje rozgoryczenia. - Oszukiwanie w przypadku prezentów to najgorszy rodzaj dziadostwa - podkreśla poszkodowana klientka.

Prezenty nie były tanie. Za zakupy ze stylistką trzeba było zapłacić 790 zł, za początki windsurfingu 349 zł. By zostać pilotem rajdowym, trzeba było wydać 799 zł.

Co stało się z łódzką firmą? Nie można się do niej dodzwonić, w słuchawce rozlega się komunikat: "nie ma takiego numeru", przestała działać także strona internetowa.

Według Zdzisławy Wilk, prezes Miejskiego Klubu Federacji Konsumentów w Łodzi, skoro firma posiadała osobowość prawną, aby klienci mogli odzyskać należność, konieczne jest ogłoszenie jej upadłości.

- Powinien o to zadbać właściciel, a jeśli tego nie dopilnował, mogą to zrobić wierzyciele - podpowiada Wilk. - Gdy zostanie ogłoszona upadłość, do akcji wkroczy syndyk i to do niego będzie można wystąpić z roszczeniem, np. z pozwem zbiorowym, jeśli oszukanych będzie więcej.

Inne rozwiązanie sugeruje Kamil Keller, łódzki adwokat, który uważa, że w sprawach o dość niskiej wartości ogłoszenie upadłości nie jest korzystne. Składając wniosek należy zapłacić 1000 zł, a na dodatek nie wiadomo, czy sąd ogłosi upadłość, gdyż spółka może nie mieć znacznego majątku do spieniężenia. Roszczenia klientów zaspokajane są na końcu.

- Rozwiązaniem jest zawiadomienie prokuratury o popełnieniu przestępstwa oszustwa - mówi Kamil Keller. - Prokuratura ma obowiązek wszczęcia postępowania karnego, którego końcowym efektem może być m.in. zobowiązanie skazanego do naprawienia szkody osobom pokrzywdzonym. Często jest to najlepsza i najskuteczniejsza forma ochrony przed przedsiębiorcami, którzy celowo nie wywiązują się ze swych obowiązków, pobierając wcześniej od swych klientów pieniądze za usługi bądź towary.

Pani Katarzyna ma nadzieję, że po nagłośnieniu sprawy, więcej oszukanych osób zdecyduje się na walkę z nieuczciwym przedsiębiorcą.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto