Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

„Piłsudski”: Fragment życiorysu „Ziuka” jak w czytance opowiedziany

Redakcja
sf kadr, jarosław sosiński
Jak mawiał Alfred Hitchcock, film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. W „Piłsudskim” po świetnym wstępie, słychać już tylko szelest kartek szkolnej czytanki.

Otwarcie filmu Michała Rosy chwyta za gardło. Sekwencja brawurowej ucieczki Józefa Piłsudskiego ze szpitala psychiatrycznego w Petersburgu w 1901 roku jest elektryzująca, świetnie zainscenizowana, trzyma w napięciu, zawiera kapitalny epizod Krzysztofa Stroińskiego i efektownie się prezentującego Borysa Szyca. Można mieć nadzieję, że z nerwem opowiedziany początek tej historii jest zapowiedzią emocjonującej, sensacyjnej, niejednoznacznej produkcji w konwencji wiernego najlepszym zasadom gatunku thrillera. Tymczasem z każdym kolejnym fragmentem przedsięwzięcia gorączka słabnie, klimat kina przygodowego rozmywa się w nieszczególnym montażu, skonstruowaniu całości ze zbioru obrazków z życia „Ziuka” o jednorodnej temperaturze; nawet z roli Borysa Szyca, mimo że aktor trzyma poziom do ostatniej sceny (a nawet właśnie swoim występem najbardziej ten film uzasadnia) nieco uchodzi powietrze. Potencjał i śmiało zarysowana w ekspozycji intencja, po seansie okazują się niespełnione.

A szkoda tym bardziej, że zamysł projektu był wielce interesujący i obiecujący: przedstawić mniej eksponowany fragment życiorysu Józefa Piłsudskiego, z lat przed powstaniem Legionów Polskich i wprowadzeniem się bohatera filmu do dworku w Sulejówku i przywdzianiem przez niego szat męża opatrznościowego naszej ojczyzny, sprawiedliwego ojca narodu. Pokazać, że Piłsudski nim stał się portretem, był gwałtownikiem, kobieciarzem, aktywistą o rozbudzonym ego i niemałych ambicjach, działaczem partii socjalistycznej z determinacją dążącym do polityki czynów, nierzadko o znamionach terroryzmu, opętanym pragnieniem przywrócenia Polsce wolności po latach zaborów. W dodatku w nowatorskiej jak na polskie warunki i przyzwyczajenia stylistyce obrazu historycznego bliskiego kinu gangsterskiemu. Pomysł trafiony, materiał zdawał się samograjem. Jednak na którymś etapie produkcji włączyła się rodzima skłonność do bezpiecznej poprawności, miast ryzyka.

Kontrowersje dobrze się na ekranie sprawdzają i kontrowersyjne elementy biografii Piłsudskiego są jak dla kina skrojone. Michał Rosa sumiennie je pozbierał i po kolei wyliczył, a przynajmniej zasygnalizował. Oglądamy więc, że „Ziuk” w swej zapalczywości był głuchy na argumenty przeciwstawne jego wizji, a w zamachach mających unicestwiać wrogów i wstrząsnąć okupantem przeprowadzanych przez bojówki, które uruchomił i rozbuchał, ginęli również ci, którzy znaleźli się w niewłaściwym miejscu, o niewłaściwym czasie - ba, w jednej ze scen ujrzymy, iż wśród ofiar znalazło się i dziecko carskiego generała. Przyglądamy się jego miłosnym perypetiom, kiedy to ma żonę i kochankę, z którą - jak wiemy z historii - weźmie ślub dopiero po śmierci żony. I akurat ten wątek jest wyjątkowo beznamiętny, właściwie trudno zrozumieć, po co Piłsudskiemu były w ogóle potrzebne kobiety, nie odkrywamy także dlaczego właściwie wdał się w romans. Zauważamy, że „Ziuk” wiele o walce mówi, ale do boju z bronią w ręku wysyła innych, wymaga od współpracowników wielu poświęceń. Jednocześnie Rosa podkreśla siłę i charyzmę osobowości Piłsudskiego, które sprawiały, że był w stanie pociągnąć za sobą grupę osób, z którą dokonywał rzeczy uważanych za niemożliwe, a gdy wchodził na partyjne zebranie cichły rozmowy. Rosa jednak poukładał owe wątki jak fotografie w albumie, bez pomysłowego scenariuszowego spoiwa, przedzielając je wyjętą z przeznaczonych dla szkół produkcji dokumentalnych animacją obrazującą przemiany na mapie Europy i drogę Piłsudskiego. Zabrakło głębszego wdarcia się w charaktery poszczególnych postaci, odwagi, pazura, żaru, a wreszcie narracyjnej błyskotliwości, rozwiązań, które porwałyby widza do środka tej opowieści, dobitnego przekonania po co właściwie robi się taki film, poza pragnieniem odbrązowienia postaci z pomnika. I może najbardziej dojmująca konstatacja, która pozostaje po projekcji dotyczy niezmiennie aktualnej diagnozy narodu i rodaków, wyrażonej w słynnym zdaniu Piłsudskiego.

Najmocniej cementuje film Borys Szyc jako Piłsudski - zagrał więcej niż solidnie, choć to jeszcze nie kreacja. Raczej udany powrót do dużych ról i demonstracja doświadczeń, efektów wytężonej pracy, które kiedyś powinny w przypadku tego aktora eksplodować interpretacją, która wstrzyma u widzów oddech. Sporo dobrego dzieje się na drugim planie, poza wspomnianym bezbłędnym Krzysztofem Stroińskim, w pamięć zapadają Tomasz Schuchardt jako Aleksander Prystor i Jan Marczewski w roli Walerego Sławka. Pierwszorzędne są również zdjęcia autorstwa łodzianina, Piotra Śliskowskiego oraz scenograficzny pietyzm produkcji.

Ale „Piłsudskiego” zapamiętamy, być może, przede wszystkim z innego powodu. Otóż jest to ostatni film Studia Filmowego Kadr, które Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego postanowiło połączyć z kilkoma innymi studiami.

Piłsudski Polska historyczny, reż. Michał Rosa, wyst. Borys Szyc, Maria Dębska | OCENA ★★★☆☆☆

CZYTAJ INNE ARTYKUŁY

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: „Piłsudski”: Fragment życiorysu „Ziuka” jak w czytance opowiedziany - Dziennik Łódzki

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto