Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

PGE GKS Bełchatów łatwo pokonał ŁKS

Marek Kondraciuk
PGE GKS Bełchatów łatwo pokonał ŁKS
PGE GKS Bełchatów łatwo pokonał ŁKS fot. Dariusz Śmigielski
PGE GKS Bełchatów mozolnie pnie się w górę tabeli i w sobotę minął ŁKS, wygrywając 3:0. W ostatnich trzech meczach podopieczni trenera Kamila Kieresia zdobyli 7 punktów i klimat w drużynie z pewnością poprawił się. Bełchatowianie mają stabilny skład, a zawodnicy, którzy nie grają na swoich tradycyjnych pozycjach jak np. Grzegorz Fonfara i Zlatko Tanevski świetnie wkomponowali się w nowe role.

Na drugim biegunie są nastroje piłkarzy ŁKS, którzy przegrali drugi mecz z rzędu, nie strzelili w tych spotkaniach gola, a stracili aż 7. Ełkaesiacy przypominają zespół z pierwszej fazy sezonu. Zatracili bojowość, brakuje im poczucia swojej wartości, a żaden zawodnik nie zbliża się do poziomu gry z czasów, kiedy drużynę prowadził Michał Probierz.

Wydarzeniem meczu był powrót do ekstraklasy trenera Ryszarda Tarasiewicza. Jego debiut w roli szkoleniowca ŁKS był jednak nieudany. Ciekawostką jest, że piąty w tym sezonie szkoleniowiec łódzkiej drużyny zaczął podobnie, jak czterech innych trenerów. Andrzej Pyrdoł w pierwszym meczu przegrał z Lechem 0:5, Dariusz Bratkowski zaczął od porażki ze Śląskiem 0:4, Tomasz Wieszczycki prowadził drużynę w jednym meczu (podobnie jak Pyrdoł), przegranym z Ruchem 0:4 i teraz "Taraś" przywitał się z ŁKS wpadką w Bełchatowie 0:3. Z tego kuriozalnego serialu wyłamał się tylko Michał Probierz, który rozpoczął pracę od zwycięstwa na stadionie Cracovii 1:0.

Tarasiewicz przyjął porażkę bardzo spokojnie. - Przychodząc do ŁKS wiedziałem, jaka jest sytuacja - powiedział Ryszard Tarasiewicz. - Gdybym nie widział sensu pracy, to nie podpisałbym umowy. Dopóki klub będzie zainteresowany współpracą ze mną będę pracował. Jeśli zobaczę, że jacyś zawodnicy są nieobecni, to będziemy grali tymi, którzy są zainteresowani walką o punkty. Jeżeli nie będzie ich 18, to w kadrze meczowej pozostanie na przykład 16 takich graczy - dodał trener ŁKS.

Początek nie zapowiadał zwycięstwa GKS. Lepiej weszli w mecz ełkaesiacy, jakby grali u siebie. Nie jest to dalekie od prawdy, bo przecież w tym sezonie właśnie na stadionie GKS łodzianie rozegrali trzy mecze w roli gospodarzy.

Trener Kamil Kiereś postawił na swój sprawdzony już skład. Ryszard Tarasiewicz "przemeblował" zespół w porównaniu z ostatnimi meczami. W roli środkowego obrońcy wystąpił Dariusz Kłus. Paweł Golański dostał szansę w drugiej linii, podobnie jak Marek Saganowski, który wystąpił z lewej strony. To ostatnie rozwiązanie okazało się niewypałem. "Sagan" męczył się na skrzydle. Już trener Dariusz Bratkowski próbował go tak ustawiać i nie sprawdziło się.

Już w 5 min mógł prowadzić ŁKS. Z prawej strony uderzył z wolnego Marcin Kaczmarek, piłkę musnął głową Paweł Golański, ale Łukasz Sapela nie dał się zaskoczyć. Odbita przez bramkarza bełchatowian piłka zaskoczyła natomiast Dariusza Kłusa, który 4 m od bramki przejął ją na głowę i... strzelił nad poprzeczką. Sześć minut później potężnie strzelił z wolnego obok muru Golański, a Sapela popisał się kapitalną interwencją, odbijając piłkę wzdłuż linii końcowej. W 17 min Cezary Stefańczyk przedarł się i znakomicie dośrodkował, ale główka Marcina Mięciela była za słaba. W 24 min Antoni Łukasiewicz zagrał do Golańskiego, który jednak oddał łatwy do obrony strzał.

Po 25 minutach lepiej zaczął funkcjonować zespół GKS. Trzy minuty później pierwszą groźną akcję zainicjował Filip Modelski. Po jego podaniu Paweł Buzała główkował jednak nad bramką. W 32 min Miroslav Bożok dośrodkował z wolnego na głowę Grzegorza Barana, a piłka przypadkowo trafiła w Antoniego Łukasiewicza. Bełchatowianie reklamowali zagranie ręką, ale sędzia Szymon Marciniak nie dopatrzył się przewinienia.

Coraz bardziej płynne były akcje imponujących ruchliwością Pawła Buzały, Mirosława Bożoka i Tomasza Wróbla. Każde dojście do piłki Dawida Nowaka stwarzało zagrożenie dla ŁKS. W 40 min GKS objął prowadzenie. Wróbel ograł Michała Łabędzkiego podał w prawo, a Buzała w sytuacji sam na sam nie dał szans Pavle Velimiroviciowi. Łodzianie reklamowali, że gol padł ze spalonego.

- Może i minimalny był - powiedział Paweł Buzała. - Rudniew strzelił sześć goli ze spalonych, a jest uważany za najlepszego piłkarza ligi. Ja chcę zdobyć jak najwięcej bramek, nawet ze spalonych. Liczy się to, co w sieci - dodał.

W drugiej połowie GKS nie oddał już inicjatywy. Świetnie grała bełchatowska defensywa, w której nie było słabego punktu. W 66 min było już 2:0. Miroslav Bożok przejął piłkę na klatkę piersiową i szybkim strzałem pokonał Velimirovicia.

Ełkaesiacy stracili wiarę w zwycięstwo. Próbowali rozerwać obronę GKS akcjami oskrzydlającymi Marcin Kaczmarek i Sebastian Szałachowski, ale ich dośrodkowań nie potrafił wykorzystać Marcin Mięciel, przegrywający niemal wszystkie pojedynki ze stoperami GKS.

W 86 min wynik ustalił z karnego Grzegorz Baran, pieczętując zasłużone zwycięstwo, a przewinił Cezary Stefańczyk, podbijając piłkę łokciem w niegroźnej sytuacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto