Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Peter Hook z Joy Division: Wszystko się strasznie szybko zużywa [Rozmowa NaM]

Paulina Rezmer
mat. prasowe
Peter Hook, współtwórca zespołów Joy Division i New Order, zagra na Jarocin Festiwal 2015. Są tacy, którzy twierdzą, że do jego post punkowej muzyki trzeba dojrzeć. I tacy, w tym sam Hook, którzy są zdania, że aby zrozumieć dorobek legendy z Manchesteru należy się porządnie zbuntować.

Od lat 80tych ubiegłego stulecia popularność Joy Division utrzymuje się na stałym, dość wysokim poziomie. Dowodem na to jest fakt, że jesteś headlinerem najstarszego punkowego festiwalu w Polsce. Reagujesz na to jakoś szczególnie emocjonalnie?
Peter Hook: No pewnie! To dla mnie powód do dumy i radości. Zresztą jak każdy koncert w Polsce. Młodszym przypomnę, że Joy Division wyrosło z punkowej grupy Warsaw, więc z historycznego punktu widzenia każdy gig nad Wisłą jest dla mnie wyjątkowy. Czujemy do was szczególną chemię. Żeby nie było, że prawię banały dodam też, że macie szalonych kierowców, dlatego zawsze chętnie fundujemy sobie u was ekstra dawkę adrenaliny.

A jeśli Ci powiem, że tu w Polsce znam muzyków, którzy dadzą się pokroić za koncert z Tobą?
To zaproszę ich na scenę. Jestem stary i swoje przerobiłem, ale wiem, że w kawałkach Joy Division jest magia, którą ludzie przez lata zdążyli pokochać. Nie czuję się super gwiazdą, która broni dostępu do swojej twierdzy. Każdy, kto ma serce do muzyki jest mile widziany.

Ciężko pracowałem na dorobek grupy Joy Division i jestem z tego dumny. Jeśli są ludzie, którym to nie pasuje, trudno. Jak mówił Neil Young pieprzyć ich.

Porozmawiajmy o fenomenie Joy Division. Żyjemy w kolorowym świecie, w którym obowiązkiem niemal jest cieszyć się życiem i odnosić spektakularne sukcesy, a Ty nadal grasz tę mroczną, do bólu przesyconą emocjami muzykę...
...i na moje koncerty nadal przychodzą ludzie? (śmiech).

Nie to chciałam powiedzieć.
Fajnie, że poruszasz ten temat. Może kogoś zaskoczy - mnie nie zaskakuje wcale - że nie gramy dla dziadków. To znaczy dla dziadków też, ale na nasze koncerty przychodzi mnóstwo młodych ludzi. I wcale nie dlatego, że gramy tak zwany legendarny materiał.

A dlaczego?
Dlatego, że materiał Joy Division jest ponadczasowy. Napisaliśmy mnóstwo kawałków o tym, co przeżywa każdy młody człowiek. Niedawno wróciliśmy ze Stanów, gdzie młoda publiczność reagowała na nas więcej niż entuzjastycznie. Nieważne, w jakim miejscu i czasie się znajdziesz. Jak masz naście lat, prędzej, czy później dopadnie cię zwątpienie, przygnębienie i cały syf tego świata. Wystarczy, że nieszczęśliwie się zakochasz, zrobisz jakąś głupotę albo wkurzysz się na ludzkość. To niezbywalne prawo młodości. Dlatego to właśnie do młodych nadal dociera nasza muzyka. A dla mnie jako muzyka to największa nagroda za pracę.

Spora w tym zasługa Iana Curtisa. Wybacz truizm.
To nie truizm. Jestem wzruszony za każdym razem, kiedy widzę, że nadal szanuje się jego dziedzictwo. Tak samo jak truizmem nie będzie, jeśli powiem, że mimo tego, że go nie ma, nadal jest uwielbiany.

Zapoczątkowaliście razem nowy rozdział w muzyce. Jak się czujesz ze świadomością tego?
Gdybyś zapytała mnie o to dekadę wcześniej pewnie odpowiedziałbym, że świetnie. Ale teraz jestem starym, zrzędliwym facetem...

...który żyje na scenie!
Który każdego dnia ogląda swoją starzejącą się gębę w lustrze! Ten nowy rozdział w muzyce okupiliśmy ciężką pracą w złych warunkach. Dlatego dzisiaj mogę powiedzieć, że udało nam się zdziałać coś, co było prawie niemożliwe. Z perspektywy czasu widzę to jako ewolucję, a nie rewolucję.

Myślisz, że muzykę czeka jeszcze jakaś rewolucja?
Nie chcę znowu zrzędzić, ale rewolucję w muzyce zabił internet. Powiedzmy, że nagram coś dzisiaj w nocy, a jutro rano to już jest u ciebie w telefonie. Nieważne, czy to dobry materiał, czy kompletny chłam, dostępne jest wszystko, dlatego ludziom ciężko wybrać i zdecydować, co jest naprawdę przełomowe. Poza tym wszystko się strasznie szybko zużywa, ludzie zachwycają się poezją, sztuką, muzyką mniej niż kiedyś, o ile w ogóle jeszcze się zachwycają.

Osiem lat temu rozstałeś się z New Order. Lepiej Ci było tam, czy teraz, z The Light?
Pytanie z serii: "Porównaj dyktaturę z demokracją"? (śmiech). Drogi z New Order nam się rozjechały z powodu, o którym dzisiaj nie ma sensu gadać, więc uznajmy, że nie pamiętam, o co poszło. Z The Light jest mi dobrze. Jest tu magia, której w New Order chyba bardzo mi brakowało. Nikt nic nie udaje, robimy swoje. Mamy dobrą prasę i gramy koncerty na całym świecie. Czego chcieć więcej?

Przecież wiadomo, że poszło o Joy Divison...
Mi poszło i wciąż chodzi o to, że z The Light spuściłem wreszcie parę. Nie ma ciśnienia, nie jest duszno. Przypomniałem sobie, co to znaczy wolność na scenie.

Ale pewnie wiesz, że po świecie - nie tylko tym muzycznym - chodzi mnóstwo ludzi, którzy zarzucają Ci, że odcinasz kupony. Naprawdę Ci to nie przeszkadza?
Wszystkim nie dogodzisz, ale to słabe, że jestem krytykowany za granie swojej własnej muzyki. Szczerze mówiąc dzisiaj już mam to gdzieś. Ciężko pracowałem na dorobek tej grupy i jestem z tego dumny. Jeśli są ludzie, którym to nie pasuje, trudno. Jak mówił Neil Young - choć może to powiedzieć każdy - pieprzyć ich.

Rozmawiała Paulina Rezmer

Joy Division - Love Will Tear Us Apart

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na warszawa.naszemiasto.pl Nasze Miasto