Osiedle im. Motwiłła-Mireckiego w Łodzi. Poznaj historię łódzkiego osiedla na Polesiu budowanego dla robotników
Zgodnie z założeniami osiedle było nowoczesne, ale nie tanie. Dlatego w tych kwaterunkowych, należących do miasta lokalach nie zamieszkali , tak jak zapowiadano robotnicy. Ich lokatorami stali się urzędnicy łódzkiego magistratu, nauczyciele, wojskowi, kolejarze, artyści, wojskowi.
Wycieczki z całego kraju
Dla robotników czynsze były za wysokie. Za to osiedle i jego ulice nazwano na cześć działaczy niepodległościowych, związanych z Polską Partią Socjalistyczną. Tak zadecydowała łódzka Rada Miasta. Są tu więc ulice Feliksa Perla, Gustawa Daniłowskiego, Henryka Barona czy Ksawerego Prausa. Patronem całego osiedla został Józef Montwiłł-Mirecki, jeden z najbardziej znanych uczestników Rewolucji 1905 roku skazany na śmierć przez władze carskie.
Jak na tamte czasy osiedle było nowoczesne. Bloki oświetlane gazem. Takie lampy znajdowały się na klatkach schodowych. Utworzono rabaty kwiatowe, ławki. Tadeusz Krzemiński słyszał, że przed wojną przyjeżdżały tu wycieczki z Łodzi i kraju, żeby podziwiać jak wygląda nowoczesne osiedle.
- Do dziś osiedle odwiedzają wycieczki - dodaje pan Tadeusz. - Podziwiają m.in. uliczki pokryte tzw. kocimi łbami. Są pod ochroną konserwatora zabytków i pewnie nie pojawi się na nich asfalt. Zresztą my mieszkańcy osiedla już się do nich przyzwyczailiśmy.
Osiedle miało swój wewnętrzny regulamin. Określał on godzinę ciszy nocnej, zasady wietrzenia pościeli, trzepania dywanów. O godzinie 23. zamykane były klatki schodowe. Tak było jeszcze po wojnie. Największym minusem mieszkań na osiedlu było to, że nie miały centralnego ogrzewania. Paliło się w kaflowych piecach. Piece te podgrzewały też wodę w łazience. Centralne ogrzewania założono dopiero 20 lat temu. Na osiedlu była gazownia. Jej budynek gospodarczy stoi do dziś. Widać, że ma za sobą dawną świetność. Obok widać zrujnowany pałacyk, w którym mieszkali pracownicy łódzkiej gazowni. Przed wojną na osiedlu Montwiłła-Mireckiego mieszkała m.in. zmarła cztery lata temu Krystyna Bobrowska, z domu Ulatowska, która wiele lat był prezesem Towarzystwa Przyjaciół Łodzi. Rodzina Ulatowskich mieszkała najpierw na ul. Napiórkowskiego (dziś Przybyszewskiego), a stamtąd przeniosła się na osiedle Montwiłła-Mireckiego. Pani Krystyna chodziła do Szkoły Podstawowej nr 12 przy ul. Nawrot.
- Nigdy się nie spóźniłam - zapewniała Krystyna Bobrowska. - Jeszcze przed wojną przeprowadziliśmy się na ul. Sienkiewicza 59.
CZYTAJ DALEJ >>>>