Orzecznik ZUS-u wie wszystko...

Orzecznik ZUS-u przerwał zwolnienie mężczyzny i wysłał go do pracy w tym samym dniu, w którym prowadzący chorego ortopeda uznał, że panu Bogdanowi grozi trwałe kalectwo jeżeli... wróci do pracy!

- Zwolnienie, kolejne już, miałem do końca marca. Tymczasem ZUS wezwał mnie na ul. Brzezińską do orzecznika, który miał sprawdzić, czy faktycznie jestem chory. Wziąłem zaświadczenie od lekarza z rozpoznaniem, zdjęcie USG i stawiłem się na badanie - opowiada B. Urbański.

Według chorego, orzecznik Konrad Kruszyński poprzestał na zmierzeniu i porównaniu odwodu obu nóg, by zdiagnozować, że pacjent jest zdrowy i nadaje się do pracy.

- Zadzwoniłem potem do Wydziału Orzecznictwa ZUS-u, gdzie dowiedziałem się, że ten pan nie jest ortopedą. To jak może rozstrzygać, czy jestem zdrowy?! - oburza się Bogdan Urbański.

- Może. Lekarze orzecznicy nie muszą być specjalistami w tej samej dziedzinie medycyny, której dotyczy kontrolowany przypadek - wyjaśnia Monika Kiełczyńska, rzecznik prasowy I Oddziału ZUS w Łodzi.

Pan Bogdan chciałby się odwołać, ale nie może. Jak wyjaśnia ZUS, od decyzji orzecznika odwołanie nie przysługuje. Można się co prawda odwołać od decyzji odbierającej zasiłek chorobowy, ale jest on odbierany na podstawie niepodważalnej i niezaskarżalnej diagnozy orzecznika. Błędne koło.

Chorobę B. Urbańskiego - uszkodzenie trzonu łękotki przyśrodkowej - zdiagnozowało dwóch lekarzy: Maciej Sędzicki, specjalista ortopeda i traumatolog oraz Jarosław Madej, specjalista chirurg urazowy - ortopeda.

- Czy jest pan urażony podważeniem pańskich kompetencji - spytaliśmy dr J. Madeja?

- Już się przyzwyczaiłem do takich praktyk orzeczników ZUS-u. Oni nie są kompetentni, by mnie oceniać, a zatem nie mogą mnie też obrazić. Jednak w tym przypadku podważono opinię dwóch specjalistów, zakwestionowano wynik badania USG. - Bogdanowi Urbańskiemu potrzebna jest operacja. Jeżeli jednak w takim stanie pójdzie do pracy, to może dojść do trwałego uszkodzenia nogi i niepełnosprawności.