Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Niezwykła historia dwóch łódzkich kościołów. W parafii Podwyższenia Świętego Krzyża i Dobrego Pasterza w Łodzi będą posługiwać zakonnicy!

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Jeszcze w sierpniu dwie łódzkie parafie obejmą zakonnicy. W kościele pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża  posługiwać będą dominikanie. A w parafii pw. Dobrego Pasterza na Bałutach – paulini. Przed laty tę ostatnią parafię odwiedził  kardynał Achille Ratii. Niedługo po tej wizycie został papieżem Piusem XI.

CZYTAJ DALEJ>>>>
.
Jeszcze w sierpniu dwie łódzkie parafie obejmą zakonnicy. W kościele pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża posługiwać będą dominikanie. A w parafii pw. Dobrego Pasterza na Bałutach – paulini. Przed laty tę ostatnią parafię odwiedził kardynał Achille Ratii. Niedługo po tej wizycie został papieżem Piusem XI. CZYTAJ DALEJ>>>> . Grzegorz Gałasiński
Jeszcze w sierpniu dwie łódzkie parafie obejmą zakonnicy. W kościele pod wezwaniem Podwyższenia Świętego Krzyża posługiwać będą dominikanie. A w parafii pw. Dobrego Pasterza na Bałutach – paulini. Przed laty tę ostatnią parafię odwiedził kardynał Achille Ratii. Niedługo po tej wizycie został papieżem Piusem XI.

Niezwykła historia dwóch łódzkich parafii

Parafia Podwyższenia Świętego Krzyża była drugą parafią powstałą w ciągle rozwijającym się mieście. Już w 1836 roku mieszkańcy Łodzi zaczęli myśleć o budowie nowej świątyni. Na początek miała to być kaplica filialna kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny na Placu Kościelnym. Tłumaczyli to tym, że katolicy mieszkający na drugim końcu Łodzi mieli za daleko do kościoła. Już rok po tym sporządzono projekt kaplicy, która miała zostać zbudowana w stylu klasycystycznym. Niestety, nie było pieniędzy na realizację tego projektu. Jednak nie porzucono myśli o wzniesieniu kościoła. W 1841 roku nawet władze miasta zobowiązały się do wypalenia cegieł na jego budowę. Nie było jednak nowego projektu świątyni. Przez ponad dziesięć lat nie powracano do tematu...

Sprawa wróciła w 1854 roku. Znamy nawet nazwisko architekta Mertschinga, który sporządził kolejny projekt kościoła. Tym razem świątynia miała być zbudowana w stylu neogotyckim. Ale na tym się skończyło. W 1859 roku nowym proboszczem parafii na Placu Kościelnym został ks. Wojciech Jakubowicz. Stał się on gorącym orędownikiem budowy nowego kościoła w Łodzi. Łódzcy katolicy zobowiązali się, że pokryją koszty budowy. Zaczęto szukać miejsca, gdzie miał stanąć nowy kościół. Wybrano plac znajdujący się na rogu ul. Przejazd (dziś Tuwima) i Dzikiej (Sienkiewicza). Dwaj łodzianie Leopold Kuntschel i Franz Sima oddali na ten cel za darmo swoje działki. Jednak łodzianom, a także władzom carskim, nie podobał się projekt kościoła. Wtedy zamówienie na wykonanie projektu kościoła otrzymał warszawski architekt Franciszek Tournelle. Korzystał on z projektu wykonanego w 1854 roku.

Profesor Krzysztof Stefański w swojej książce „Architektura sakralna Łodzi w okresie przemysłowego rozwoju miasta 1821-1914”, podaje, że Franciszek Tournelle, budowniczy guberni warszawskiej, skwapliwie wykorzystał szansę, jaką stworzyło powierzenie mu przez rząd gubernialny „na żądanie mieszkańców”wykonania planów drugiego kościoła katolickiego w Łodzi. Koszt budowy kościoła wycenił na 33 tysiące rubli.

Najpierw św. Jakub

4 lipca 1860 roku rozpoczęto budowę, a już 18 sierpnia biskup Henryk Plater, sufragan łowicki, poświęcił kamień węgielny pod nową łódzką świątynię. Niestety, wybuch wojny secesyjnej w Ameryce i kryzys ekonomiczny, który dotarł do Łodzi, utrudniły dalsze prace. W ciągu trzech lat wzniesiono mury do wysokości parapetów podokiennych. Prace zahamował wybuch Powstania Styczniowego. Na Sybir zesłano ks. Wojciecha Jakubowicza.
W 1866 roku prezydent Łodzi, Edmund Pohlens, wystąpił do władz rosyjskich o wyrażenie zgody na dokończenie budowy kościoła. Zgody nie dostał.

- Po trzech latach, w 1869 roku, miejski architekt Jan Bojanowski otrzymał polecenie wyceny dokonanych prac - pisze w swojej książce, poświęconej architekturze sakralnej miasta, prof. Krzysztof Stefański. Na wznowienie prac budowlanych trzeba było poczekać kilka lat. Dzięki ks. Ludwikowi Dąbrowskiemu, proboszczowi parafii na Placu Kościelnym, zebrano odpowiednią sumę pieniędzy i wznowiono budowę kościoła. Jak podaje profesor Krzysztof Stefański, 2 listopada 1875 roku ks. Ludwik Dąbrowski poświęcił nową świątynię pod wezwaniem św. Jakuba i odprawił w nim pierwszą mszę świętą.

Kościół był w stanie surowym. W jego urządzanie włączyli się łódzcy przemysłowcy, mimo że niektórzy byli ewangelikami. Jeden z bocznych ołtarzy, z obrazem św. Justyna ufundował Edward Herbst. Juliusz Heinzel pomógł przy wykończeniu wieży kościelnej. Na jej szczycie stanął pozłacany krzyż mający sześć metrów wysokości. W kuli stanowiącej jego podstawę umieszczono dokument zawierający informacje m.in. o liczbie parafian i nazwiska ludzi zaangażowanych w jego budowę. Karol Scheibler ufundował drewniany ołtarz główny.

Umieszczono w nim wizerunek Zbawiciela na krzyżu z figurami Najświętszej Maryi Panny i św. Jana stojących pod krzyżem, po bokach w niszach - figury św. Piotra i św. Pawła. Scheibler podarował też kościołowi ambonę, organy i trzy dzwony. Ofiarował też ołtarz w kaplicy św. Anny. Wewnątrz kościół malował malarz Jungnikiel na koszt Matyldy Herbst.

Nagie ściany świątyni

Jednak mimo zaangażowania przemysłowców, w 1885 roku „Dziennik Łódzki” ubolewał nad stanem kościoła. Dziennikarz narzekał na nagie ściany świątyni .

- Spójrzmy tylko na nowy kościół katolicki, jakże on wygląda! - pisano. - Czyż powinien w Łodzi mieście tak ludnem i bogatem być opuszczony przybytek Boży, czyż nie jest obowiązkiem dążyć do wykończenia przez składanie danin!

Nowy łódzki kościół długo był filialną kaplicą parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Dopiero w 1884 roku władze rosyjskie wyraziły zgodę na utworzenie nowej parafii. Ogłoszono to uroczyście 25 stycznia 1885 roku. Jej proboszczem został ks. Ludwik Dąbrowski, który wniósł duży wkład w budowę świątyni. Do parafii należała południowa część Łodzi, od ul. Zawadzkiej (Próchnika) i Południowej (Rewolucji 1905 roku) do wsi Wólka i Rokicie. W jej skład weszły też inne wioski, m.in. Widzew, Karolew, Zarzew.
Konsekracja kościoła odbyła się 19 maja 1888 roku. Dokonał jej arcybiskup warszawski Wincenty Popiel-Chościak. Wtedy też, podczas konsekracji, umieszczono w głównym ołtarzu relikwie św. Justyna i św. Agnieszki. Jednocześnie zmieniono jego wezwanie - nie był to już kościół św. Jakuba, a Podwyższenia Krzyża Świętego. Do dziś znajduje się w nim relikwia Krzyża Świętego. To gwóźdź z Krzyża Chrystusa. Tyle, że nikt dziś nie jest w stanie wytłumaczyć, w jaki sposób ta relikwia trafiła do Łodzi.

Patriotyczne tradycje

W parafii Podwyższenia Krzyża świętego dużą rolę przywiązywano do kultywowania patriotycznych postaw. Głośno było o manifestacji, która miała miejsce przed kościołem 3 maja 1905 roku. Opis jej podaje w książce „Łódź Piotrowa”Marek Budziarek. Kończyło się nabożeństwo majowe, gdy pod chórem powstało zamieszanie. Ludzi w kościele było tak dużo, że cześć stała na zewnątrz. Ks. Karol Szmidel, ówczesny proboszcz parafii, wspominał, że nagle rozległy się strzały z rewolweru. Stojący przez kościołem ludzie zaczęli śpiewać „Boże coś Polskę"” Nagle pojawiło się kilkunastu kozaków. Zaczęli strzelać.

- Sądziłem, że strzały oddano w powietrze na postrach - tak wspominał to wydarzenie ks. Szmidel. - Tymczasem przekonałem się, że strzelano do ludzi, albowiem trzech zraniono na cmentarzu. Dowodzi tego i to, że pięć żelaznych prętów w parkanie okalającym kościół znacznie uszkodzono kulami karabinowymi. Jedna kula wpadła do kościoła wielkimi drzwiami i przedziurawiwszy szybę w drzwiach szklanych, uderzyła w pierwszy filar w kościele. Niektóre kobiety, które w czasie nabożeństwa umieściły się przy wielkich drzwiach pod chórem, spod chustek rozdawały mężczyznom rewolwery, które w kościele nabijali.

Kilkadziesiąt lat później, w stanie wojennym, przed kościołem św. Krzyża kończyły się patriotyczne manifestacje, które ruszały spod kościoła jezuitów przy ul. Sienkiewicza. Niektórzy jeszcze pewnie pamiętają krzyż z kwiatów układany pod ścianą świętokrzyskiej świątyni...

Tragiczna historia ks. Gradolewskiego

W czasie wojny kościół pw. Podwyższenia Świętego Krzyża był jedną z trzech łódzkich świątyń, która nie została zamknięta. Ale mogli się w nim modlić tylko niemieccy katolicy. Kościół ten nie wybrano przypadkowo. Od lat pracowali tu duszpasterze zajmujący się niemieckimi katolikami. Działały tu niemieckie organizacje katolickie, społeczne. Przed wybuchem wojny opiekował się nimi ks. Roman Gradolewski, późniejsza ofiara stalinowskich represji. Ksiądz pochodził ze Stargardu Szczecińskiego. Podczas okupacji zmuszano go do przyjęcia obywatelstwa niemieckiego. Zgodził się na to po konsultacji z biskupem Włodzimierzem Jasińskim, ordynariuszem łódzkim.

Pełnił rolę łącznika pomiędzy kurią łódzką a nuncjuszem apostolskim w Berlinie. Opiekował się dalej niemieckimi katolikami. Jednak po wyzwoleniu, już w lutym 1946 roku, ks. Gradolewski został zatrzymany i umieszczony w obozie pracy na Sikawie. Trafiały tam osoby podejrzewane o współpracę z Niemcami. Księdza z obozu zwolniono... Wyjechał wtedy do Bierutowa, na Ziemiach Odzyskanych, gdzie znów został aresztowany. Nie cieszył się długo wolnością. We wrześniu 1949 roku sąd w Łodzi skazał go na karę śmierci. Wyroku nie wykonano, a zamieniono go na 12 lat więzienia. Ks. Gradolewski opuścił je w 1955 roku. Pracował w parafii w Tymowej koło Wołowa. Umarł w 1995 roku.

Doloryści z Balut

Parafia pw. Dobrego Pasterza znajduje się na Bałutach i też ma ciekawą historię. Jest ona ściśle związana ze Zgromadzeniem Synów Matki Bożej Bolesnej, zwanych braćmi dolorystami. Jeszcze pod koniec dziewiętnastego wielu przybyli na Bałuty, które nie należały jeszcze do Łodzi.

– Bałuty nie były wtedy ani miastem, ani wsią – wyjaśniał nam nieżyjący się proboszcz tej parfii ks. Stefan Moczkowski. – Mówiło się, że ktoś pochodzi z Bałut, pod Łodzią!

Doloryści działali na terenie zaboru rosyjskiego w ukryciu. Nie byli tolerowani przez cara. Przynależność do dolorystów groziła wysyłką na Sybir. Charakterystyczne dla nich jest to, że nie noszą habitu, ani też żadnego innego stroju duchownego. Dla zakonspirowania swojej działalności zgromadzenie to przyjęło świecką nazwę Towarzystwa Wychowawczo - Oświatowego „Przyszłość”.

Na Bałutach doloryści pojawili się w 1896 roku. W okolicach dzisiejszej ulicy Organizacji Wolność i Niezawisłość(przed wojną Dworskiej, po wojnie Włady Bytomskiej) wykupili plac. Ziemia nie była kupiona na zgromadzenie, ale nazwiska poszczególnych braci. Na placu tym wybudowali dom zakonny. Uczyli w nim chłopców sześciu zawodów: stolarstwa, ślusarstwa, szewstwa, piekarnictwa, krawiectwa i kamasznictwa. Fach zdobywały u nich głównie ubogie dzieci z Bałut.

Dobry Pasterz i brat Wysłouch, który został komunistą

Ale już na początku dwudziestego wieku bracia doloryści zaczęli myśleć o budowie kaplicy pod wezwaniem Dobrego Pasterza. Starania takie w 1906 roku podjął brat Izydor Antoni Wysłouch, jeden ze współzałożycieli łódzkiego domu dolorystów. Jednak bracia nie mogli sami wystąpić o pozwolenie na budowę. Dlatego zrobili to ojcowie kapucyni z Nowego Miasta nad Pilicą. Oni też mieli zająć się opieką duszpasterską i liturgiczną nad kaplicą. Doloryści nie mogli mieć święceń kapłańskich.

Budowę rozpoczęto 24 listopada 1906 roku. Przełożonym łódzkich dolorystów był już Michał Prokop Kapuściński. Projekt kaplicy sporządził znany łódzki architekt Kazimierz Pomian Sokołowski. Urodził się w Sadlnie na Kujawach, studia kończył w Rydze. Przyjaźnił się z Tytusem Chałubińskim i Janem Kasperowiczem. Dziś w kościele znajduje się tablica poświęcona temu architektowi.

– Kaplicę zaprojektował w stylu łowicko - góralskim, a w zasadzie zakopiańskim – mówił nam ks. Stefan Moczkowski. – Ten styl zakopiański miał też w tamtych czasach odniesienie patriotyczne.

Przy budowie kościoła pracowali uczniowie dolorystów. Była to dla nich znakomita nauka zawodu. Budowa przebiegała szybko, ale brakowało pieniędzy.

W czasie jej trwania, nastąpiło przykre dla dolorystów wydarzenie. Izdydor Wysłouch, który był inicjatorem budowy kaplicy, najpierw za namową dolorystów przeszedł do ojców kapucynów i tam przyjął święcenia kapłańskie. A na początku 1907 roku wystąpił ze zgromadzenia, porzucając jednocześnie stan kapłański. Zaczął też sympatyzować z ruchem socjalistycznym. Wtedy też brat Michał Kapuścińki, borykający się brakiem funduszy na budowę, wystosował list do Wysłoucha. Prosił go o pomoc w zbieraniu pieniędzy. Przypomniał mu, że on tę budowę zaczął, a teraz zostawił budowniczych samych sobie. List był napisany w sarkastycznym tonie. Jednak Wysłouch potraktował go bardzo poważnie. Pochodził z zamożnej rodziny, ofiarował więc znaczną sumę na budowę kaplicy.

Dokładnie rok po rozpoczęciu budowy, 24 listopada 1907 roku, nastąpiło poświęcenie kaplicy. Znajdowała się ona na terenie parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, więc dokonał go tamtejszy proboszcz, ks. Gniazdowski. Ostatecznie wnętrze świątyni wykończono w 1913 roku.

Przyjechali kapucyni..

Opiekę duszpasterską nad kaplicą sprawowali kapucyni z Nowego Miasta. Jednak nie podobało się to władzom carskim. Po kilku miesiącach wydali zakaz przyjazdu kapucynom na Bałuty. Wtedy brat Kapuściński wystąpił do arcybiskupa warszawskiego Wincenty Popiel - Chościak by oddelegował tu księdza. Przysłano tu ze Skierniewic ks.Pawła Wróblewskiego. Ten pochodzący z Przasnysza kapłan zaangażował się życie kaplicy, do której na msze święte przychodziło coraz więcej łodzian, ale też prace dolorystów. Był między innymi współorganizatorem księgarni chrześcijańskiej, internatu dla chłopców.

Z zachowanych materiałów wynika, że w 1918 roku przy ul. Dworskiej 14 doloryści posiadali kaplicę, obok niej murowany, dwupiętrowy budynek z zabudowaniami(dziś mieści się tu plebania). Od strony ul. Spacerowej utrzymywali piekarnię, sklep z pieczywem oraz księgarnię. Od strony ul. Dworskiej bracia prowadzili też ochronkę dla osób bezdomnych.
Pod odzyskaniu przez Polskę niepodległości w miejscu tej ochronki otworzono zakład opiekuńczo - wychowawczy, a w nim działy: szewski, stolarski i kamaszniczy.

Między 1920 a 1924 rokiem kandydatów do nauki u dolorystów było tak dużo, że od strony ul. Dworskiej wybudowano duży budynek. Dziś pozostała jego niewielka część(od strony ul.Młynarskiej).

– Pomysłodawcą tej budowy był Wydział Opieki Społecznej miasta Łodzi, który wcześniej wiele razy kierował uczniów do braci dolorystów – tłumaczył ks. Stefan Moczkowski -. By zdobyć środki na jego budowę zwrócono się z apelem do łódzkich kupców i rzemieślników.

Wizyta przyszłego papieża

Zanim przystąpiono do budowy tego budynku, bracia doloryści przeżyli jeszcze jedno wielkie wydarzenie. Najprawdopodobniej pod koniec 1921 roku ich dom przy ul. Pasterskiej na Bałutach odwiedził kardynał Achilles Ratii, wtedy nuncjusz apostolski w Polsce. Przybył w towarzystwie arcybiskupa warszawskiego Aleksandra Kakowskiego i biskupa Wincentego Tymienieckiego, ordynariusza łódzkiego. Niedługo po tej wizycie, w lutym 1922 roku, kardynał Ratii został wybrany papieżem i przybrał imię Piusa XI!
W czasie drugiej wojny światowej domy dolorystów znalazły się na terenie getta. W kościele urządzono magazyn odzieży. Natomiast w budynkach dzisiejszej plebanii uwięzione w getcie Żydówki szyły mundury dla Wermachtu. Doloryści zostali usunięci z Bałut. W Łodzi zostało ich niewielu. W czasie wojny prowadzili tajne nauczanie.
Po wojnie wrócili na Bałuty, dalej pracowali tu jako Towarzystwo Oświatowe Przyszłość. Ale nie trwało to długo. 1 lutego 1948 roku komuniści usuwają dolorystów z Bałut. W grudniu tego samego roku konfiskują ich majątek. Udaje się tylko uratować kościół. W maju do łódzka kuria biskupia wysyła zapytanie do generała dolorystów o możliwość przekazania świątyni i terenów wokół niej na rzecz kurii. Generał wyraża zgodę na takie przekazanie.
W budynkach w których uczono zawodu chłopców z Bałut zostaje utworzony dom poprawczy. Stało się to ku rozpaczy okolicznych mieszkańców. Zwiększa się liczba kradzieży, napadów. W czasie gdy istniał tam zakład poprawczy aż cztery razy podpalano kościół. W 1948 jego rektorem zostaje pochodzący z okolic Lwowa ks. Wiktor Harbich. To on zaczął czynić starania, by utworzyć tu nową parafię. Zostaje ona erygowana 5 sierpnia 1951 roku. Ks. Harbich zostaje jej pierwszym proboszczem. Dzięki niemu przeniesiono dom poprawczy.. Ks. Harbich proboszczem jest do 1979 roku. Wtedy zastępuje go ks. Stefan Moczkowski. To on rozbudował kościół i uregulował skomplikowane sprawy własnościowe. Udało się odzyskać budynek w którym doloryści prowadzili internat. Dziś mieści się w nim plebania. Uporządkowano sytuację prawną terenów wokół kościoła. W księdze wieczystej pojawił się zapis, że ich właścicielem jest parafia pod wezwaniem Dobrego Pasterza.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto