Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do Sądu Okręgowego w Łodzi. Listę oskarżonych otwierają: 48-letni Jacek K. - „Kowal”, z zawodu blacharz prowadzący własną działalność gospodarczą, 26-letni Adrian M. - „Owen”, mający wykształcenie gimnazjalne i utrzymujący się z prac dorywczych oraz 32-letni Marcin S. o wykształceniu podstawowym, bez zawodu i bez stałego miejsca zameldowania (pozostali dwaj to łodzianie).
Centrala gangu znajdowała się w Niemczech
Z ustaleń Prokuratury Okręgowej w Łodzi, która prowadziła śledztwo w tej sprawie, wynika że oskarżeni prowadzili przestępczą działalność w Łodzi, innych miastach Polski i w Niemczech, gdzie przebywali szefowie grupy. Proceder polegał na tym, że właśnie z Niemiec oszuści dzwonili do wytypowanych, zwykle sędziwych ofiar, przedstawiali się za policjantów i przekonywali rozmówców, że jeśli chcą pomóc policji pochwycić groźnych przestępców oraz uratować swoje domowe i bankowe oszczędności, to jak najszybciej powinni przekazać je wysłanym do nich „kurierom policyjnym”.
Trzy razy wypłacała z banku pieniądze dla oszustów
Jak w praktyce wyglądała działalność gangu rzekomych policjantów? Wśród pokrzywdzonych jest łodzianka Zofia P., która straciła 62 tys. zł. Zadzwonił do niej „policjant” i nakłonił, aby podjęła w banku pieniądze i przekazała policji w depozyt. Kobieta udała się do banku Paribas przy al. Piłsudskiego w Łodzi, wypłaciła 25 tys. zł i na ul. Szarej przekazała „stróżom prawa”. Niestety, na tym się nie skończyło. Zachęceni łatwym zarobkiem oszuści nakłonili ją, aby ponownie udała się do do tego samego banku i podjęła kolejne 25 tys. zł. I tak się stało. Tym razem Zofia P. swoje oszczędności przekazała „policjantowi” na ul. Wójtowskiej. Cóż, apetyt rośnie oszustom w miarę jedzenia. Finał był taki, że kobieta wypłaciła jeszcze 12 tys. zł z Getin Banku przy al. Piłsudskiego i pod bankiem przekazała farbowanemu policjantowi.
Mieszkańcy Tomaszowa stracili 225 tys. zł
Jednak największymi pokrzywdzonymi w tej aferze z policjantami – przebierańcami są Irena i Józef A. z Tomaszowa Mazowieckiego, którzy stracili aż 225 tys. zł. Tym razem oszuści zastosowali metodę kombinacyjną - „ma wnuczka” i „na policjanta”. Najpierw zadzwonił do nich rzekomy członek rodziny i oznajmił, że pilnie potrzebuje grubszej gotówki na kaucję za spowodowanie wypadku drogowego. Potem zatelefonował rzekomy policjant prowadzący śledztwo w tej sprawie, który potwierdził potrzebę wpłacenia kaucji. I w ten sposób nakłonili do wypłacenia 225 tys. zł.
Nie dają się nabrać lub nie zgłaszają swoich strat
Bywa jednak, że nie wszyscy dają się nabrać fałszywym policjantom. Tak było w przypadku Aleksandry J., która nie wypłaciła oszustom 50 tys. zł oraz Pawła S., który nie dał im 20 tys. zł.
Niekiedy pokrzywdzeni, mimo utraty fortuny, nie zgłaszają się na policję i pozostają anonimowi. Taka sytuacja miała miejsce na ul. Marmurowej w Łodzi, gdzie oszuści od nieznanej osoby wyłudzili metodą „na policjanta” 60 tys. zł i 5 tys. euro.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?