Dodaj zdjęcie profilowe

avatarMartyna_b

Łódź

Efekty specjalne okraszone fabułą, czyli słowo o "Battleship"

2012-04-25 08:00:00

Jeżeli cenisz film za oryginalność fabuły, ten film Cię nie zachwyci. W "Battleship. Bitwie o ziemię" chodzi głównie o efekty specjalne, które faktycznie mogą wbić widza w fotel. Także miłośników technicznych rozwiązań zapraszam do kin. "Battleship" to amerykańska produkcja Hasbro Company (to ci od "Transformers`ów") reżyserii Peter'a Berg'a ("Królestwo" i "Gorzej być nie może") zrobiona na całkiem wysokim poziomie.

Na ten film idziemy dla efektów specjalnych, nie dla fabuły. Efekty są na całkiem wysokim poziomie, chociaż w dzisiejszych czasach, w dobie tak mocno rozwiniętych możliwości cyfrowych, nie powinno to nikogo dziwić. Gdyby dołożyć jednak do całości technologię 3D, byłaby to ogromna porcja doznań percepcyjnych. Fabuła jest łatwa, nie ma trudności w rozpoznaniu dalszych, najbliżej przyszłościowo wydarzeń, jednak zaskoczeń jest niemało.

"Battleship" opowiada historię ćwiczeń wojennych RIMPAC na morzu, które okazały się obroną Ziemi przez przybyszami z innej planety, którzy zabijają wszystko, co mechaniczne, nieposiadające serca. Dużą rolę odniesie zatem tytułowy "Pancernik". Jednak ta historia jest tłem dla losów dwóch braci Hopper`ów: Stone`a (Alexander Skarsgård) i Alexa (Taylor Kitsch), jednego poważnego i ambitnego, drugiego chłystka, marnującego potencjał, którym dysponuje i swoje życie. Wiele zmienia się, gdy poznaje piękną blondynkę Samanthę (Brooklyn Decker), córkę admirała Shane`a (Liam Neeson), w której się zakochuje. Wstępuje też do armii, a bitwa o Ziemię pokaże, że Alex stanie się prawdziwym mężczyzną i wojownikiem, a wszystko to w imię rodziny.



Ja osobiście znalazłam w tym filmie moment wzruszenia oraz kilkadziesiąt dobrych sytuacji humorystycznych, które pozytywnie rozładowywały napięcie związane z wydarzeniami "wojennymi". Bo to taka śmieszna bitwa o planetę jest.

W filmie mamy także kolejną porcję, po Jennifer Lopez czy Jared'zie Leto (30 Seconds to Mars) artystów wokalnych, że wielką stopą na muzycznym rynku, którzy próbują swoich sił w złotym kinie. W tym wypadku swoimi wdziękami, nie wokalnymi, raczy nas Rihanna. Nie zagrała może śpiewająco, bo w niektórych scenach ciężko było odnaleźć na jej twarzy emocje, w chwili gdy miała paść na ziemię, nie było to też mocno prawdziwe, ale jak na debiut filmowy nie jest najgorzej, no i sama rola odważnej, ambitnej i lekko posługującej się każdym rodzajem broni dziewczyny, to już duży plus.

Film jest silny efekciarsko, średni aktorsko i słaby fabularnie, jednak to wszystko razem daje widzowi świeżą rozrywkę oraz silne doznania wizualne i dźwiękowe (ich także nie brakuje), które, chociażby z ciekawości, ciągną nas do kina. Ten film możecie oglądać w multipleksach od 20 kwietnia.
https://plus.google.com/u/0/b/113986743078714025442/113986743078714025442/posts" rel="external">Znajdź nas na Google+

Jesteś na profilu Martyna_b - stronie mieszkańca miasta Łódź. Materiały tutaj publikowane nie są poddawane procesowi moderacji. Naszemiasto.pl nie jest autorem wpisów i nie ponosi odpowiedzialności za treść publikowanej informacji. W przypadku nadużyć prosimy o zgłoszenie strony mieszkańca do weryfikacji tutaj