Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Łódzka taksówka wpadła w dziurę, do której nikt się nie przyznaje

Wiesław Pierzchała
Przez tajemniczą dziurę z włazem Krzysztof Jędrzejowski uszkodził swój samochód
Przez tajemniczą dziurę z włazem Krzysztof Jędrzejowski uszkodził swój samochód fot. czytelnik
Taksówkarz Krzysztof Jędrzejowski bezradnie rozkłada ręce. Jadąc z pasażerami wpadł w zapadnięty właz od tajemniczej studzienki i uszkodził samochód.

Chciałby dostać odszkodowanie, ale nie ma od kogo, gdyż ani drogowcy, ani pracownicy Zakładu Wodociągów i Kanalizacji nie przyznają się do dziury, którą na dodatek wkrótce po wypadku ktoś zalał asfaltem. I nawet nie wiadomo, kto.

To nie scenariusz nieznanego filmu Stanisława Barei, lecz przygody łódzkiego, doświadczonego taksówkarza (36 lat za kółkiem).

Jego niecodzienne perypetie zaczęły się w piątek w południe 12 marca na ul. Nowe Sady, w pobliżu skrzyżowania z ul. gen. Waltera-Jankego.

- Jechałem swoją lancią kappą i wpadłem w zapadniętą w jezdni i przykrytą włazem studzienkę - opowiada Krzysztof Jędrzejowski. - W aucie został uszkodzony amortyzator i poduszka amortyzatora, przez co ucierpiała też pokrywa silnika. Zgłosiłem szkodę do Zarządu Dróg i Transportu, a ten przekazał sprawę firmie InterRisk, z którą ma podpisaną umowę ubezpieczeniową. Pracownicy Inter-Risku przygotowali dokumentację i oszacowali straty uszkodzonego auta na 2,6 tys. zł. Do tego trzeba dodać 600 zł, które wydałem na niezbędne naprawy, tak abym mógł dalej pracować za kółkiem.

Tymczasem drogowcy stwierdzili, że dziura z włazem nie jest ich własnością i skierowali pana Krzysztofa do ZWiK-u. W tym czasie - na początku kwietnia - ktoś zalał asfaltem dziurę z włazem do studzienki.

Taksówkarz jest zdumiony takim obrotem sprawy, bo włazów do studzienek zwykle nie zalewa się asfaltem. Podkreśla, że w miejscu zdarzenia zdążył zrobić odpowiednią dokumentację fotograficzną.

- Pracownicy wodociągów poinformowali mnie, że nie wypłacą odszkodowania, bo studzienka do nich nie należy. Stwierdzili, że nie mają pojęcia, kto zalał dziurę z włazem ani kto jest jej właścicielem. W ten sposób błędne koło niemocy zamknęło się i znów skierowano mnie do drogowców. Nie ukrywam, że ręce mi opadają. Minął drugi miesiąc, a ja wciąż nie mogę załatwić prostej, wydawałoby się, sprawy.

Marek Wilczak, rzecznik ZWiK, przeprasza taksówkarza za całe to zamieszanie, ale podkreśla, że studzienka na pewno nie należy do jego firmy.

- Sprawa została zbadana i okazało się, że w pobliżu zalanego asfaltem włazu nie ma żadnego kanału, który byłby eksploatowany przez ZWiK - mówi Wilczak i kieruje nas do drogowców, w których gestii jest ul. Nowe Sady.

- Sprawa jest intrygująca - mówi Aleksandra Kaczorowska z biura prasowego Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi. - Będąca w naszym pasie drogowym dziura z włazem została zalana asfaltem bez naszej wiedzy i zgody. Sprawę tę na pewno wyjaśnimy. Być może zalany właz prowadził do kanału ciepłowniczego, ale to musimy dopiero sprawdzić.

Niestety, oznacza to, że taksówkarz, który z powodu braku odszkodowania nie może dokończyć naprawy samochodu, musi jeszcze uzbroić się w cierpliwość.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto