Łódź tonie w śnieżnej brei

Takich telefonów, dotyczących różnych rejonów miasta, odbieramy w redakcji codziennie przynajmniej kilka. Kierowcy narzekają z kolei, że z powodu zwałów śniegu nie da się parkować, a pasażerowie tramwajów, że parkujące zbyt blisko torów samochody powodują długotrwałe przerwy w kursowaniu szynowców. Służby miejskie ewidentnie nie radzą sobie z usuwaniem śniegu. Narzekają też taksówkarze. - Na postoju u zbiegu ulic Łagiewnickiej i Warszawskiej śnieg jak spadł w ubiegłym tygodniu, tak leży do dziś - mówią. - Podobnie jest na ul. Sienkiewicza przy III LO oraz na ul. Wojska Polskiego.

Śnieg zalega również na płatnych strefach parkowania. I oczywiście nie ma kto go usunąć. Kontrolerzy ochoczo wlepiają natomiast mandaty za brak biletu parkingowego.

- Nie można normalnie zaparkować, wysiąść z samochodu, a trzeba płacić? Przecież to niedorzeczne! - oburza się pan Jarek (nazwisko do wiadomości red.), który we wtorek na ul. Jaracza dostał mandat.

W Zarządzie Dróg i Transportu tłumaczą, że zwolnić z opłat za parkowanie może tylko Rada Miejska. Przypominamy, że w płatnych strefach za usuwanie śniegu z jezdni odpowiada ZDiT, a z chodników - firma obsługująca parkomaty.

Od 29 listopada do wtorku łódzka straż miejska nałożyła 317 mandatów (w wysokości od 20 do 500 zł) za nieodśnieżone chodniki, przystanki itp. Tylko we wtorek z powodu śniegu strażnicy interweniowali ponad 200 razy. Sześciokrotnie mandatem trzeba było ukarać kierowców, którzy (z powodu zwałów śniegu przy krawędzi jezdni) zaparkowali zbyt blisko torowiska i zablokowali ruch tramwajów.

- Jeśli kierowca zgłosi się szybko, jest pouczany lub dostaje niewysoki mandat - mówi dyżurny straży miejskiej. - Jeśli natomiast musimy go szukać i przerwa w ruchu się przedłuża - dostaje mandat w wysokości 200 zł i jeden punkt karny.