Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Listonosze strajkowali, bo nie chcą iść z torbami

Iwona Polak
Jarosław Kruszcz i Piotr Kolenda, łódzcy listonosze obładowani ponad 30 kg listów, pism i druków reklamowych. Zarabiają po 1300 zł
Jarosław Kruszcz i Piotr Kolenda, łódzcy listonosze obładowani ponad 30 kg listów, pism i druków reklamowych. Zarabiają po 1300 zł
Łodzianie przez tydzień nie dostawali listów, paczeki przekazów. 34 tysiące emerytów bezskutecznie wypatrywało listonoszy. Strajkujemy! - słyszeli, gdy dzwonili na pocztę, by zapytać, kiedy dostaną świadczenia.

Łodzianie przez tydzień nie dostawali listów, paczeki przekazów. 34 tysiące emerytów bezskutecznie wypatrywało listonoszy. Strajkujemy! - słyszeli, gdy dzwonili na pocztę, by zapytać, kiedy dostaną świadczenia. - Mamy dość tyranii. Żądamy podwyżek i lżejszych toreb. Negocjacje z dyrekcją Poczty trwały 7 dni. Protestujący we wtorek strajk zawiesili. Kompromisu nie ma. Pocztowcy grożą strajkiem generalnym.

Ulotki nas dobijają
Fala strajków listonoszy znad Bałtyku nadeszła 13 listopada. Najpierw powiedzieli "dość" gdańszczanie. Codziennie strajk się rozszerzał. W Warszawie urzędy zamknięto na głucho, bo zbuntowała się też służba okienkowa. We wtorek, 21 listopada, torby na haku zawiesili łódzcy listonosze, na klucz zamknięto również urzędy w Bełchatowie i Piotrkowie. W Łodzi nie wyszło w rejon ok. 400 spośród 619 doręczycieli.

- Domagamy się m.in. zwiększenia liczby etatów oraz podwyższenia płacy minimalnej - wymienia Paweł Jędrzejewski, szef pocztowego NSZZ "Solidarność".

Listonosze mówią, że jeśli nie wywalczą również 8-godzinnego dnia pracy i lżejszych toreb, będzie strajk generalny.

- Po dwunastu latach dostaję 1180 zł na rękę - mówi Krzysztof Becherka.

- Proszę: to imienne reklamy Makro. Każdą muszę wrzucić do skrzynki - denerwuje się listonosz z Poczty Głównej, pokazując stertę druków. - W tydzień muszę roznieść 200. Każda waży 44 dekagramy. Jak to zmieścić do torby? A gdzie listy?

- Pracujemy po godzinach. Mamy żylaki, krzywe kręgosłupy, chore stawy kolanowe. Cierpię na rwę kulszową. Tego się dorobiłem po 25 latach pracy - mówi pan Janusz, który na rękę dostaje 1300 zł.

- Klienci narzekają, że spada jakość usług, a my zamiast paczki zostawiamy awizo. To nie nasza wina. Nawet koń się potknie, gdy jest przeładowany. W dodatku dobijają nas wziętymi z kosmosu normami czasowymi. Na wrzucenie ulotki do skrzynki dają nam... 0,04 sekundy. Pięć pięter mamy przejść w 27 sekund, a listy segregować według kolejności doręczania z prędkością 0,09 sekundy.

Na pocztę z bodyguardem
Bunt pocztowców sparaliżował pracę sklepów wysyłkowych, urzędów i instytucji. Listonosze mimo trwającego protestu we wtorek ruszyli w trasy. Mimo to łodzianie do dziś stoją w kolejkach, by odebrać przesyłki. Największą gehennę przeżyli emeryci.

- Na świadczenia czekało 34 tys. osób, którym wypłacamy je do 25. dnia miesiąca - wylicza Monika Kiełczyńska, rzecznik łódzkiego oddziału ZUS.

Wśród ofiar protestu znalazła się m.in. Mirosława Kowalczyk.

- Listonosz miał przyjść 22 listopada. Ale się nie pojawił. Poszłam na pocztę. Kazano mi przyjść po emeryturę po godz. 18. Bałam się. O tej porze jest już ciemno, a u mnie w okolicy są puste pola i żydowski cmentarz.

Pani Mirosława podreptała do urzędu następnego ranka. W kasie nie było pieniędzy. Emerytom wypłacono nawet to, co było w tzw. pogotowiu kasowym.

- I tak zostałam bez grosza. Dobrze, że przyjaciele pożyczyli mi pieniądze, bo na chleb nie miałam.

Takich historii było więcej. Starsi ludzie chodzili po świadczenia z obstawą. Tak jak 80-letnia Krystyna Dobrowolska, której na Poczcie Głównej towarzyszył syn.

- Jak można narażać staruszków na takie niebezpieczeństwo - denerwował się Andrzej Dobrowolski.

- A ja nawet popieram listonoszy - Andrzej Jóźwik był bardziej wyrozumiały. - Tylu jest bezrobotnych. Dlaczego poczta nie zatrudni ludzi do noszenia ulotek? Sam bym chętnie dorobił do 500 zł renty chorobowej.

Poroniona restrukturyzacja
Poczta Polska jest jednym z największych pracodawców w Polsce. Zatrudnia prawie 100 tys. osób, w tym ok. 5 tys. w Łodzi. Nastrój "wkurzenia" na szefostwo nie zrodził się z dnia na dzień. Narastał odkąd na stołku dyrektora z ramienia SLD zasiadł Tadeusz Bartkowiak. To on zaczął wdrażać tzw. program komercjalizacji przedsiębiorstwa. Firmę podzielono na kilkanaście pionów biznesowych. Zamiast poprawy, nastąpił jednak chaos i podwojenie liczby stanowisk kierowniczych.

Pocztę trawiła też plaga afer finansowych i przekrętów kosztujących ją miliony złotych. Najwięcej afer na sumieniu ma właśnie Tadeusz Bartkowiak, łodzianin, który przez rok kierował pocztą w naszym mieście, a w 2003 r. powołano go na dyrektora generalnego. We wrześniu 2004 r., gdy wiadomo było, że wybory wygra prawica i wymieni kierownictwo, z 50 menedżerami podpisał nowe kontrakty. Gwarantowały im w przypadku zwolnienia 60 do 100 tys. zł samej odprawy.

Według Najwyższej Izby Kontroli, Poczta straciła również przez niego 287 tys. zł, gdy podpisał niekorzystną umowę z firmą turystyczną na wczasy w Grecji dla pracowników. W tym czasie przepłacono także za mundury listonoszy - kurtki kupiono po 1249 zł za sztukę, a spodnie po 327 zł.

29 kwietnia 2005 r. na znak sprzeciwu przeciwko zmianom w firmie pracownicy zamknęli poczty. Wszyscy wzięli dzień urlopu na żądanie. Chcieli odwołania dyrektora. Jego głowa "spadła" w listopadzie 2005 roku.

- Wszystko przez niego - mówi doręczycielka z urzędu przy ul. Zgierskiej 2. - To on zasypał nas ulotkami i zamiast zatrudnić dodatkowych pracowników, zaczął tworzyć sztuczne etaty kierownicze. Gdyby za jego czasów związkowcy wywalczyli podwyżki, dziś nie byłoby protestów.

* * * * *

Po raz kolejny negocjacje związkowców z dyrekcją nie zakończyły sporu. Rozmowy przerwano. Dyrektor generalny proponował zwiększenie puli środków na wypłaty o prawie 40 mln zł. Część podwyżek miała być wypłacona w bonach towarowych. Związkowcy chcą podwyżki minimalnego wynagrodzenia do 1300 zł oraz po 150 zł dla pozostałych pracowników.

* * * * *

W tym tygodniu NIK ogłosiła wyniki kontroli przeprowadzonej na Poczcie Polskiej w 2005 r. Opóźnienia, gubienie przesyłek, lawiny skarg od klientów - to zdaniem NIK nie efekt strajku listonoszy. 3 lata temu Poczta doręczała terminowo niemal 94 proc. przesyłek priorytetowych, a w IV kwartale ubiegłego roku niecałe 71 proc. Zdaniem NIK, to negatywny efekt reformy wprowadzonej przez dyr. Bartkowiaka.

NIK uznał też, że marnowane są pieniądze na wynagrodzenia. W 2005 r. odwołano 451 osób ze stanowisk kierowniczych. Nie zwolniono ich lecz przesunięto na inne stanowiska z poprzednim wynagrodzeniem (średnio 10 tys. zł brutto miesięcznie). Według ustaleń NIK, te zmiany spowodowały wzrost wynagrodzeń o 1,5 mln zł miesięcznie. Wzrost liczby kierowników kosztuje według Izby PP w tym roku 20 mln zł

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto