, łatwa i przyjemna, ale przy tym dobrze napisana i świetnie zagrana. Komedia jak najbardziej współczesna w reżyserii dyrektora Teatru Małego, Mariusza Pilawskiego, której wielką zaletą jest to, że nie udaje tego, czym nie jest, czyli moralitetu o rzeczach istotnych.

Na scenie dostrzegamy zatem wciąż piękną Panią Prezes (w tej roli Katarzyna Walter) i jej ulubionego asystenta Robert (Witold Łuczyński), od robienia dobrego PR-u.

Pani Prezes to piękna kobieta, w wieku dawniej określanym jako "balzakowski", której nudny mąż, zamiast kwiatów kupuje głównie kaktusy, bo nie trzeba ich często podlewać. Wciąż nienasycona miłości i seksu stara się spełnić oczekiwania młodszego partnera, poprawiając sobie opadającą powiekę, usta i nos. Ale przy tym nie chce zostać "kukłą", czyli ideałem lansowanym przez plotkarskie pisemka, a więc chudą, wysoką, zawsze piękną kobietą bez wieku. Chciałaby zatrzymać swoją urodę i młodość, ale nie za wszelką cenę. Z drugiej jednak strony uważa, że naturalność jest trochę przereklamowana, bo właściwie, co to znaczy być naturalnym? Nie myć się, nie depilować? Nie perfumować? Dlatego postanawia zafundować sobie młode oko na Andrzejki, a nowy nos na Halloween.

Witold Łuczyński jest jej asystentem gejem, który chwali się swoim całkowicie wydepilowanym ciałem, bo tylko małpa jest naturalnie owłosiona. Poza tym bardzo współczuje mężczyznom hetero, szukającym przez pół nocy w pocie czoła kobiecego punktu G.

Pani Prezes stwierdza, że wszyscy bierzemy obecnie udział w wyścigu szczurów i szczurzyc po kasę, a wygrywają najpiękniejsi i najsprytniejsi. Ale podchodzi do tego jak do czegoś naturalnego, bo skarbnicą wiedzy o życiu są dla niej "Fakt" i "Super Express". W jej rozmowach z Robertem przewijają się Doda, Krystyna Janda, Monika Olejnik, Kayah i agent Tomek, jako bardzo pożądany atrakcyjny prowokator.

Cierpiąca zdaniem jej asystenta na "wścieklicę macicy" Pani Prezes daje wskazówki kobietom ze sceny, co należy robić, żeby zdobyć serca mężczyzn - powinny nie jeść cebuli, jeśli i on nie je", taka mała mądrość ludowa.

"Kukła" jest też sztuką interaktywną, bo kiedy tylko Pani Prezes znika ze sceny, jej asystent wciąga na nią natychmiast jednego z widzów, upewniając się szybko czy na pewno jest "hetero". Jako "heteryk" przechodzi on szybki kurs poruszania się ze spiętymi pośladkami i wyprostowanym kręgosłupem oraz siadania na krześle z wdziękiem i miękkością obcą mężczyzną o klasycznej orientacji seksualnej (choć wspominając starożytną Grecję słowo "klasyczna" może nie jest najodpowiedniejsze).

Miłośnikom teatru, którym marzy się, aby jakiś dyrektor Teatru witał ich kiedyś osobiście ze sceny i dziękował za to, że znaleźli czas na wizytę w jego teatrze polecam Teatr Mały w Manufakturze.

Wszystkim paniom życzę, żeby w dniu w którym zacznie im przeszkadzać własny, obwisły podbródek, miały do siebie tyle dystansu, co bohaterka "Kukły", a przy okazji ostrzegam, że po zabiegu powiększenia piersi o kilka numerów kobieta nie powinna podnosić rąk przez około sześć tygodni.

Wszystkim panom za Panią Prezes przypominam, że Święty Augustyn wyliczył, że zdrowy mężczyzna może odbyć w życiu 3743 stosunki seksualne, a z najnowszych badań brytyjskich naukowców wynika, ze każdy przeżyty orgazm przedłuża nam znacznie życie.
**

Artykuł ten bierze udział w konkursie "Tym żyje miasto".

Czytaj także:
Henryk Sawka w Poleskim Ośrodku Sztuki
Coma symfonicznie w Wytwórni

GŁOSUJ NA 7 NADZIEI ŁODZI

Zobacz też na MM Łódź