Według prokuratury, był on jednym z porywaczy, którzy 10 lat temu uprowadzili 24-letniego Marcina J., syna domniemanego szefa gangu, zajmującego się udzielaniem pożyczek na lichwiarski procent i wymuszeniami rozbójniczymi.
31 lipca 2001 roku kilku zamaskowanych mężczyzn uprowadziło Marcina J. spod bloku na łódzkim osiedlu. Skutego kajdankami, z zaklejonymi taśmą oczami przetrzymywali na działce letniskowej w Żakowicach koło Koluszek. Za uwolnienie żądali od rodziny 200 tys. dolarów. Jednak następnego dnia porwanemu udało się uciec.
Tomasz S. nie przyznał się do winy. Twierdzi, że od maja do października przebywał nad morzem, w Ustce i Słupsku. Dlaczego zatem w miejscu, gdzie trzymano porwanego, znaleziono gumę do żucia z jego DNA i odciski palców - nie potrafił wyjaśnić.
O zleceniodawcach porwania sporo do powiedzenia miał we wtorek Dariusz S., znany w łódzkim półświatku jako "Badżi". Według niego, uprowadzenie zlecili Michał J., ps. Generał i Grzegorz B., ps. Indianin. Mieli na pieńku z Andrzejem J., ps. Krojczy, który nazywał ich lumpami i nie chciał pożyczać im pieniędzy. "Badżi" słyszał, jak odgrażali się, że go pobiją, skopią, a i tak będzie musiał im płacić.
Marcin J. i jego ojciec, Andrzej J. są świadkami w sprawie o porwanie. We wtorek nie składali wyjaśnień, bo... w sąsiedniej sali mieli zasiąść na ławie oskarżonych. Im i jeszcze trzem osobom prokuratura zarzuca, że na lichwiarski procent pożyczali pieniądze. Gdy nie były zwracane, zastraszali swe ofiary. Proces nie rozpoczął się, został odroczony do lutego.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?