Przed południem 19 maja w rejonie ulic Narutowicza i Lindleya w Łodzi doszło do gwałtownego naruszenia powagi Uniwersytetu Łódzkiego. Obok rektoratu otwarty został sex-shop, co dokładnie widać z okien prorektora do spraw studenckich.
Sprawca – właściciel sklepu – nie przyznaje się do winy i od dwóch tygodni uporczywie narusza powagę uniwersytetu. Trwa szacowanie strat w zakresie moralności oraz prestiżu uczelni. Uwłacza powadze i prestiżowi
• W nocy z 21 na 22 maja nieznany sprawca białą farbą pomalował sex-shop, a do kłódek wstrzyknął klej żywiczny. Właściciel ocenił straty na dwa tysiące złotych. Przerwa w naruszaniu powagi uczelni trwała przez cały dzień.
• 22 maja rektor Uniwersytetu Łódzkiego, profesor zwyczajny doktor habilitowany Stanisław Liszewski, wystosował apel do prezydenta Łodzi Krzysztofa Panasa i wojewody Michała Kasińskiego:
„Uniwersytet Łódzki pragnie stanowczo zaprotestować przeciwko umiejscowieniu w bezpośrednim sąsiedztwie naszej Uczelni sklepu z akcesoriami erotycznymi (sex shopu) na wprost budynku Rektoratu. Usytuowanie tego typu działalności tuż przy głównej siedzibie UŁ, gdzie bywają nie tylko studenci, ale również goście zagraniczni oraz przedstawiciele władz miejskich i państwowych, wydaje się być nie tylko niestosowne, ale wręcz uwłaczające powadze i prestiżowi instytucji, jaką jest Uniwersytet Łódzki. (…)
Dlatego w imieniu całej społeczności akademickiej pragnę wyrazić oburzenie przedstawionym wyżej faktem i prosić Pana Wojewodę o pomoc i wsparcie działań zmierzających do likwidacji tego kompromitującego sąsiedztwa.”
Ryszard Ciesielski, właściciel sex-shopu: – Jeśli o to chodzi, za granicą są to normalne sprawy. Zagraniczny gość, gdyby miał przerwę w spotkaniu z władzami uczelni, mógłby nawet do nas wpaść. Przychodzą zresztą do nas pracownicy uniwersytetu.
Na pytanie, skąd mu wiadomo, że to pracownicy uniwersytetu, właściciel odpowiedział: – Ponieważ wcześniej miałem tu sklep spożywczy i przychodzili po bułki.
Umyć w letniej wodzie
• 23 maja pierwszy raz w historii Łodzi wojewoda wydał nakaz kontroli sex-shopu. Do sklepu udała się komisja złożona z przedstawicieli: Państwowej Straży Pożarnej, Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej i Państwowej Inspekcji Handlowej.
Strażacy wykryli, że właściciel nie dysponuje badaniami i pomiarami instalacji elektrycznej, a ponadto brakuje oświetlenia awaryjnego w podziemiu. Gaśnice były w porządku.
Marek Łukaszewicz, kierownik działu higieny komunalnej Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej, stwierdził co następuje: – Nie stwierdzono zagrożenia sanitarnego.
Przyrządy posiadały ulotki informujące, aby po użyciu umyć je w letniej wodzie z dodatkiem delikatnego środka piorącego. I bardzo ważna sprawa: zalecano, aby używać je z prezerwatywami, co podczas użytkowania izoluje przyrząd od czynnika biologicznego.
• 24 maja w Urzędzie Miasta Łodzi zwołano specjalną konferencję prasową na temat sex-shopu. Zbigniew Małolepszy, wicedyrektor Wydziału Handlu ujawnił, że właściciel sex-shopu ma w sklepie kabinę do przeglądania filmów pornograficznych, co jest już działalnością usługową, na którą właściciel nie ma zgody. Później okazało się, że kabiny w sklepie nie ma, tylko właściciel napisał tak na witrynie. Wpłynęło to pozytywnie na wizerunek dyrektora, ponieważ świadczyło, że do sklepu nie wchodził.
• Tego samego dnia Urząd Miasta wysłał do właściciela sklepu pismo z sugestią, żeby zmienił branżę na poprzednią (sklep rowerowy).
Niefortunny zbieg okoliczności
• 25 maja „Gazeta Wyborcza” opublikowała wyjaśnienie: „Na zdjęciu do tekstu „Seks na indeksie” we wtorkowej „Gazecie” zupełnie przypadkowo znalazła się prorektor UŁ prof. Krystyna Piotrowska-Marczak. Wyjaśniamy, że naszym celem nie było ukazywanie pani profesor na tle sex shopu. Za niefortunny zbieg okoliczności przepraszamy.”
• Tego samego dnia.
„Do Prezydenta Miasta Łodzi Krzysztofa Panasa.
Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej i mieszkańcy posesji wyrażają swoje oburzenie i sprzeciw w związku z powstaniem w naszej kamienicy sklepu erotycznego. Sklep jest usytuowany narożnie na parterze kamienicy naprzeciwko wejścia głównego do Rektoratu Uniwersytetu Łódzkiego.(…)
Jesteśmy oburzeni, że w lokalu znajdującym się przy reprezentacyjnej ulicy miasta, w bezpośrednim sąsiedztwie głównej siedziby Uniwersytetu Łódzkiego, przy budynkach dydaktycznych i największej auli UŁ, w której goszczą nie tylko studenci i profesorowie, ale również władze miasta i państwa, jak i delegacje zagraniczne, powstał sex-shop. Zwracamy się więc do Pana Prezydenta z gorącą prośbą o interwencję w tej sprawie celem zmiany profilu działalności w lokalu (…).”
Wspólnota napisała również do Wydziału Urbanistyki, Architektury i Budownictwa Urzędu Miasta Łodzi:
„(…) Elewacja kamienicy jest wyłożona piaskowymi płytkami i częściowo otynkowana. Kolorystyka jest utrzymywana w tonacjach brązowo-beżowo-kremowych. Najemca sklepu po przeprowadzonym remoncie i zmianie profilu działalności – ze sklepu sportowego na sex shop – pomalował elewację przy sklepie oraz okratowanie na czerwono. Trzy szyby wystawowe zakleił różową folią z białymi napisami. Czwartą zaś szybę wypełnia naturalnej wielkości rysunek roznegliżowanej kobiety.(…).”
Wobec powyższego wspólnota zażądała, aby właściciel sex-shopu sporządził nowy projekt plastyczny elewacji na swój koszt, przedstawił go do akceptacji wspólnocie, wykonał remont na swój koszt oraz natychmiast zdjął różowe folie i planszę z gołą kobietą.
Zapytany na tę okoliczność właściciel stwierdził, że zdjął już kobietę w geście dobrej woli wobec wspólnoty i uniwersytetu. Wspólnota i uniwersytet nie zareagowały.
Pan rektor prosi, żeby już nie podnosić
• 28 maja Administracja Nieruchomości „Ogrody Sukiennicze” obsługująca kamienicę, gdzie mieści się sex-shop, zwróciła się do właściciela sklepu, aby uzupełnił ofertę o branżę spożywczą, bowiem umowa najmu dotyczyła artykułów spożywczych i przemysłowych (artykuły erotyczne mieszczą się w kategorii artykułów przemysłowych).
Wcześniej w miejscu tym był sklep spożywczy, później spożywczo-rowerowy, następnie rowerowy. Właściciel powiedział, że uzupełni asortyment o gumy do żucia, batony i coca-colę. Kiedy prowadził sklep rowerowy, nie namawiano go do uzupełnienia oferty o artykuły spożywcze.
• 29 maja w sklepie trwała kontrola Państwowej Inspekcji Handlowej, czego świadkiem był reporter „Dziennika Łódzkiego – Wiadomości Dnia”.
– Co to jest tam na górze? – zapytała pani inspektor.
– Wagina – odpowiedziała właścicielka.
– To poproszę. I tamte lalki też.
Pani inspektor zapytana przez reportera, czy ją to krępuje, odpowiedziała, że taką ma pracę.
• Tego samego dnia Barbara Napieraj, rzecznik Uniwersytetu Łódzkiego, oświadczyła reporterowi: – Pan rektor prosił, żeby nie podnosić już tej kwestii.
• Pojawiła się plotka, że rektor zabronił pracownikom uniwersytetu wchodzenia do sex-shopu. Rzecznik uniwersytetu odpowiedziała: – Co za idiota…, przepraszam, jak ktoś może mówić takie rzeczy? To absurd.
Sex-shop łamie ustawę o języku
• Wczoraj Państwowa Inspekcja Handlowa zakończyła kontrolę w sex-shopie i skierowała przeciwko właścicielowi wniosek do kolegium.
Podczas kontroli stwierdzono, że właściciel złamał ustawę o języku polskim. Wprowadził bowiem do obrotu handlowego wibratory, sztuczne członki, sztuczne pochwy oraz artykuły wspomagania z obcojęzycznymi opisami z pominięciem informacji w języku polskim o ich właściwościach. Co do artykułów wspomagania, były to przyrządy zakładane na członka w celu przedłużenia erekcji w wersjach z baterią i bez.
Kontrola zakwestionowała obydwie wersje – z baterią i bez baterii. Ponadto ustalono, że erotyczne majteczki damskie i majtki męskie nie spełniały wymogów normy (brak skróconego opisu konserwacji i składu surowcowego). Właściciel nie spełnił również wymagań co szyldu sklepu, bowiem nie wywiesił swojego nazwiska.
• W dniach 22 maja – 1 czerwca odnotowano następujące uwagi i pytania o problemie:
– Umieszczenie sex-shopu przy rektoracie narusza powagę uczelni (pracownik naukowy)
– Czy są zniżki dla studentów?
– Sex-shop żeruje na ludzkiej krzywdzie (mieszkanka kamienicy)
– Mogliby sobie znaleźć inne miejsce, niż sąsiedztwo rektoratu (student)
– Wszyscy jesteśmy dorośli (student)
– Nie zauważyliśmy sex-shopu (kandydaci na studia oglądający informacje o rekrutacji)
– Artykuły spożywcze nie szły, rowerowe też nie, a z czegoś musimy żyć (żona właściciela sklepu).
• W przyszłym tygodniu właściciel sklepu będzie musiał odpowiedzieć na sugestie powrotu do poprzedniej branży, a niedługo potem stanie przed kolegium.
Do chwili zamknięcia kroniki nie wiadomo było, czy podjęte działania zabezpieczą powagę Uniwersytetu Łódzkiego. Z całą pewnością natomiast kompleksowa kontrola w sex-shopie zarządzona przez wojewodę wpłynie na zadowolenie klientów sklepu. Właściciel usunął wszystkie najdrobniejsze uchybienia.
Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?