Koronawirus w Łodzi. Odbiorcy prądu pytają, czy jego planowe wyłączenia w czasie pandemii są konieczne. Co na to spółka PGE Dystrybucja?
Czy na czas pandemii nie można odłożyć wyłączeń prądu, zaplanowanych wcześniej przez jego dystrybutora? Takie pytania zadają łodzianie, którym prąd jest potrzebny do pracy zdalnej czy do wypełniania szkolnych zadań przez dzieci. Z naszą redakcją skontaktował się pan Sławomir z rejonu łódzkiego Złotna i Huty Jagodnicy. Zaniepokoiła go – oraz jak opowiada, wielu innych mieszkańców tej okolicy – zapowiedź przerwy w dostawie prądu. Przerwę ogłosił łódzki oddział spółki PGE Dystrybucja. Prądu nie będzie w środę (25 marca). Przerwa miała planowo obejmować 5,5 godziny (8.30-14), jednak po interwencji mieszkańców w spółce, ta zmieniła czas zaplanowanej wymiany "odgromników na stacji" na 3,5 godziny. Nasz czytelnik boi się jednak, że przerwa się wydłuży, a w domach nią objętych stoją pełne żywności lodówki i zamrażalki (zgodnie z zaleceniami, by jak najrzadziej wychodzić do sklepów). – Czy infrastruktura przesyłu prądu jest w tak złym stanie, że odsunięcie zaplanowanych remontów o kilka-kilkanaście tygodni spowoduje jej niewydolność? – pyta pan Sławomir. Podobne refleksje ma mieszkanka łódzkich Stoków, która przysłała naszej redakcji ogłoszenie o wyłączeniu prądu, dotyczące minionego tygodnia. Prądu miało nie być od poniedziałku do środy (16-18 marca), przez 8,5 godziny dziennie (8-16.30). – Skończyło się na prawie ośmiu godzinach w poniedziałek i trzech we wtorek. Ale np. moje 8-letnie dziecko nie mogło zrobić zadań zadanych ze szkoły przez internet – opowiada łodzianka. >>> Czytaj dalej na kolejnym slajdzie >>>