Koronawirus. Łodzianka utknęła w Egipcie, pogrzeb taty musiał poczekać. Córka Marka Palpuchowskiego, założyciela kina Helios, nie dojechała
Po turystach w Egipcie nie było śladu W Egipcie nagle zrobiło się pusto. Po turystach nie było śladu, branża turystyczna znalazła się w letargu, o lotach do Polski można było zapomnieć. I właśnie wtedy pani Klaudia otrzymała telefon z Łodzi zawiadamiający ją o śmierci taty. W tym momencie, jak mówi, świat się dla niej zatrzymał. - Tata nigdy nie chorował, więc ta wiadomość była dla mnie podwójnie nie do zaakceptowania - opowiada. - Było oczywiste, że muszę jak najszybciej wrócić do Łodzi, aby zorganizować pogrzeb. Nie wyobrażałam sobie, że ostatnie pożegnanie mogłoby się odbyć beze mnie, jego jedynej córki. W głębi serca wiedziałam, że tata życzyłby sobie, aby mnie nie zabrakło. Ciągle niedowierzając, że tata odszedł na zawsze, kontaktowałam się z kolejnymi ambasadami próbując zorganizować sobie lot do Polski. Nasza ambasada w Kairze już wcześniej próbowała przygotować lot dla Polaków przebywających w Egipcie, ale nic z tego nie wyszło. Tym razem również poza okazanymi wyrazami współczucia niewiele mogli mi pomóc. Dopisano mnie co prawda do listy oczekujących, gdyby jednak taki lot miał się odbyć, i obiecali, że się do mnie odezwą, ale do dziś nikt nie zadzwonił. CZYTAJ DALEJ>>>>