Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Konserwator może niewiele, gdy burzą łódzkie zabytki...

Agnieszka Gospodarczyk
Stare łódzkie fabryki są w większości w ewidencji, czyli w poczekalni do wpisu do rejestru zabytków, duża część nigdy tam nie trafi.
Stare łódzkie fabryki są w większości w ewidencji, czyli w poczekalni do wpisu do rejestru zabytków, duża część nigdy tam nie trafi. archiwum/Express Ilustrowany
Rozmowa z Wojciechem Szygendowskim, wojewódzkim konserwatorem zabytków, oraz łódzką radną Urszulą Niziołek-Janiak, która społecznie walczy o ochronę i odnowę łódzkich zabytków.

Dlaczego w Łodzi tak łatwo można zdewastować, a nawet zburzyć zabytek?
Urszula Niziołek-Janiak:
- Łódź nie jest postrzegana jako miasto zabytkowe, bo nie mamy średniowiecznej zabudowy ani królewskich zamków. Trudno dostrzec piękno w zdewastowanej kamienicy z odciętymi balkonami. Władze miasta od dziesięcioleci nie mają odwagi i pieniędzy na kompleksowe remonty związane z wysiedlaniem dłużników, a żaden rozsądny inwestor nie kupi zrujnowanego budynku z niepłacącymi i dewastującymi go lokatorami, bez szansy na wsparcie finansowe remontów. Kamienice i fabryki są w większości w ewidencji, czyli w poczekalni do wpisu do rejestru, duża część jest wartościowa lokalnie i do rejestru nigdy nie trafi. I tu dochodzimy do podstawowego powodu wyburzeń - braku planów miejscowych.

Czytaj także:**Odbudują zajezdnię przy Dąbrowskiego? oraz Zrównali z ziemią zabytkowy pałacyk! Łódź straciła malowniczy obiekt z początku XX w.**

Wojciech Szygendowski: - Takie rzeczy dzieją się nie tylko w Łodzi. Zabytki znikają w całej Polsce.

I to ma uspokoić łodzian, którzy widzą, jak prywatny przedsiębiorca burzy zabytkową willę przy ul. Zgierskiej, a po terenie zabytkowej zajezdni tramwajowej przy ul. Dąbrowskiego, należącej do innego biznesmena, panoszą się zbieracze złomu i raz po raz wybucha pożar?

Wojciech Szygendowski: - Oczywiście, że nie. Willę przy ul. Zgierskiej mogliśmy uratować, ale przepływ informacji był zbyt wolny. Zbagatelizowano zgłoszenie od mieszkańców pobliskich domów. Gdy dowiedziałem się o wyburzaniu, a było to w piątek wieczorem, budynek był już prawie zrównany z ziemią.
Zburzeniem willi przy ul. Zgierskiej zajmuje się prokuratura i mam nadzieję, że sprawca zostanie ukarany. Kara, nawet w zawieszeniu, może być przestrogą dla innych. Co do zajezdni - jeżeli zawiodą narzędzia zmierzające do przymuszenia właściciela do dbałości o obiekt, będziemy się starali przeprowadzić wywłaszczenie. Innym sposobem mogłoby być tzw. czasowe zajęcie zabytku, czyli przeprowadzenie prac remontowych przez urząd konserwatora i obciążenie kosztami hipoteki nieruchomości. Wymaga to jednak środków z budżetu, którymi nie dysponujemy.

Czy zabytki, które trafiają w prywatne ręce, są kontrolowane?
Urszula Niziołek-Janiak:
- Egzekwowanie prawa w zakresie zapisów ustawy o ochronie zabytków kuleje. Wycenia się żeliwne elementy konstrukcyjne fabryk po cenie złomu i umarza śledztwo jako mało szkodliwe społecznie. Przez to dewastatorzy i właściciele łamiący prawo czują się bezkarni. Ustawa ma niejasne zapisy, które potrafią wykorzystać uzbrojeni w prawników "burzymurkowie". Mamy nierealne zapisy określające terminy interwencji konserwatorów. Nie ma procedur szybkiego reagowania na tzw. wyburzenia weekendowe. Zabytki nie są bezpieczne ani w rękach gminy (koszty), ani w rękach prywatnych właścicieli (brak podatku katastralnego - opłaca się więc wyburzyć i trzymać działkę na lepsze czasy jako tzw. dziadoparking).

Wojciech Szygendowski: - Oczywiście, że są kontrolowane, choć nie w takim stopniu, jak bym sobie tego życzył. Ten, kto kupuje zabytek, musi przedstawić program zagospodarowania i zobowiązać się do jego realizacji. W Łodzi 260 obiektami i zespołami wpisanymi do rejestru zabytków (chronionymi zapisami ustawy) oraz około 1500 budynkami znajdującymi się w ewidencji zabytków (chronionymi zapisami w decyzjach o warunkach i miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego) zajmuje się trzech pracowników. Nie jesteśmy więc w stanie skutecznie skontrolować wszystkich. To nie znaczy, że zabytki mogą być bezkarnie zaniedbywane. Prawo budowlane mówi - właściciel budynku musi utrzymywać go w należytym stanie, jeśli tego nie robi, powinien być karany, np. przez nadzór budowlany. Paradoks w Polsce, a zwłaszcza w Łodzi, polega na tym, że większość zabytków jest własnością... miast, które same siebie karać raczej nie będą.

Co może zrobić konserwator zabytków? Dostępne kary zamiast straszyć... śmieszą.
Wojciech Szygendowski:
- Jako urzędnika obowiązują mnie procedury administracyjne, które są skostniałe i rozciągnięte w czasie. Mam możliwość przymuszenia do działań, np. przeprowadzenia prac zabezpieczających. Gdy właściciel zabytku się do nich nie stosuje, wprowadzam tzw. postępowanie egzekucyjne, czyli nękam go grzywnami. Rzeczywiście są niskie - w przypadku osoby fizycznej wynoszą maksymalnie 50 tys. zł, prawnej - 200 tys. zł. Od każdej decyzji można się odwoływać. I tu zaczyna się problem, bo czas ucieka, a zabytek niszczeje.

Właściciele zabytków twierdzą, że koszty remontu takiego obiektu są horrendalne. I wychodzi na to, że zamiast odnawiać... taniej jest go zburzyć i postawić nowy.
Wojciech Szygendowski:
- To mit. Koszty odremontowania zabytków, grubo licząc, są tylko od 20 do 30 proc. wyższe niż innych obiektów. Można starać się o dotacje, np. ze środków Unii Europejskiej.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto