Kamienica w pasażu Schillera - oficjalny adres: ul. Sienkiewicza 61. Na parterze skromna sala konferencyjna, na piętrze trzy pokoje i korytarz. Ostatnie drzwi po lewej stronie prowadzą do gabinetu posła PiS Jarosława Jagiełły. To tam w feralny wtorek pracowali Marek Rosiak i Paweł Kowalski. Na ścianach pozostały ślady po kulach.
- Rozmawiałem z Pawłem w szpitalu - mówi Jarosław Jagiełło. - On nie może mówić, więc odpowiadał na pytania na kartce. Napisał mi, że zaczęło się w moim gabinecie. Wszystko wskazuje na to, że siedzieli tam z Markiem zajmując się sprawami wyborów samorządowych - przygotowywaniem list do zbierania podpisów, sprawdzaniem dokumentów. Wtedy napastnik musiał otworzyć drzwi i zaczął do nich strzelać.
Cztery kule trafiły Marka Rosiaka, 62-letniego asystenta europosła PiS Janusza Wojciechowskiego. Zmarł na korytarzu podczas akcji ratunkowej.
Społecznik pełen pasji
W biurze europosła Marek Rosiak pracował od roku. Kilka lat wcześniej wstąpił do PiS. Nigdy nie kandydował do Rady Miejskiej czy parlamentu. Raczej społecznik, a nie polityk. Spokojny, opanowany, skrupulatny i dokładny.
- Był bardzo ciepłym człowiekiem, życzliwym ludziom. Razem chodziliśmy na mecze żużlowe - mówi Jerzy Loba, łódzki radny PiS.
W podobny sposób wspominają go inni.
- Marek kochał życie, smakował je - mówi radna Bożenna Jędrzejczak.
- Uwielbiał rocka i bluesa. Żartowaliśmy, że możemy rywalizować w turnieju wiedzy o Rolling Stonesach - mówi radny Czesław Telatycki, przyjaciel Marka Rosiaka. - Wymienialiśmy się płytami.
Jedną z pasji Marka Rosiaka była sztuka - wcześniej zajmował się skupowaniem i sprzedażą antyków. Jeździł na targi staroci, na koncerty zespołów rockowych, na mecze żużlowe i w podróże po Polsce. Mieszkał w M-4 na Górnej. Jego żona, Halina, była w latach 2007-2010 wiceprezydentem Łodzi, wcześniej wicedyrektorem łódzkiego ZUS. Ich syn - Marek ma 30 lat. Halina Rosiak miała wystartować w wyborach na radną Sejmiku Województwa Łódzkiego i otwierać łódzką listę PiS.
Historyk w kajaku
Gdy kule trafiły Marka Rosiaka, na napastnika rzucił się Paweł Kowalski, 39-letni dyrektor biura poselskiego posła Jagiełły. Otrzymał kilka ciosów nożem w szyję. Życie ocalił mu strażnik miejski, który zatamował wypływającą z ran krew. Paweł Kowalski przeszedł operację w szpitalu im. WAM i powoli wraca do zdrowia.
- To jeden z moich najbliższych przyjaciół. Ma wiele pasji, uwielbia wędrować po górach - Tatrach, Beskidach, Bieszczadach. Próbował mnie "zarazić" kajakarstwem. Przepłynął chyba wszystkie rzeki w Polsce. Kiedyś opowiadał, jak starał się o wizę białoruską, by móc kajakiem pływać po Bugu - mówi Krzysztof Piątkowski, łódzki radny PiS.
Kowalski jest sympatykiem PiS, ale nie należy do partii. Nie założył rodziny. Razem z Jarosławem Jagiełłą siedzieli w jednej ławce w VI Liceum Ogólnokształcącym przy ul. Podmiejskiej. Potem razem studiowali historię na Uniwersytecie Łódzkim - także z Krzysztofem Piątkowskim.
- Razem jeździliśmy do Warszawy zbierać dokumenty do pracy magisterskiej, nawet tematy prac mieliśmy podobne - związane z wyborami brzeskimi, Narodową Demokracją i ONR - mówi Krzysztof Piątkowski.
O wspólnych "historycznych" korzeniach działaczy łódzkiego PiS świadczą m.in. książki na półce w biurze poselskim - wiele dotyczy historii Polski właśnie z okresu międzywojennego.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?