Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kasia Nosowska: Żadna ze mnie caryca polskiej muzyki [rozmowa MM]

Michał Potocki
Michał Potocki
Z wokalistką Hey rozmawiamy o snach, śpiewaniu i gotowaniu.
Z wokalistką Hey rozmawiamy o snach, śpiewaniu i gotowaniu. Piotr "goyo" Janicki/mmwroclaw.pl
Z wokalistką Hey rozmawiamy o snach, śpiewaniu i gotowaniu.

Katarzyny Nosowskiej nie trzeba przedstawiać nikomu. Jest najcichszą celebrytką albo najjaśniejszą gwiazdą artystycznej niszy naszych czasów.

Stanowi ewenement. W świecie silikonowych wartości i taniej chińszczyzny jest jak przybysz z innej epoki.

Równie utalentowana jak i skromna. Laureatka dwudziestu jeden Fryderyków. Z zespołem Hey wydała dziesięć albumów do których dorzuciła sześć płyt solowych.

Przez innych muzyków nazywana jest "Carycą".

Podobno masz fantastyczne sny.

Katarzyna Nosowska: Tak, to prawda. Ale potrzebowałabym dużo czasu na ich opowiedzenie, ponadto nie wszystkie nadają się do publikacji. Zdecydowanie są bardzo, bardzo złożone - wielowątkowe. Dominuje w nich temat apokalipsy, więc gdy nadejdzie koniec świata nie będę się go szczególnie bała, bo chyba przerobiłam już wszystkie możliwe wizje końca w snach.

Bywa, że naprawdę się ich boisz?
Strach w nich zawarty jest jak najbardziej prawdziwy. Są zachwycające, ale i groźne zarazem.

Jesteś szalenie wrażliwą osobą. Często się wzruszasz? Myślę, że jak na dorosłą osobę to bardzo często. Wiem, że człowiek z wiekiem traci tę umiejętność zachwytu nad światem, mi udało się jednak ją w sobie zachować. Dzieci są istotami, które widzą świat po raz pierwszy. Wszystko, co odkrywają jest dla nich zachwycające, bo nie operują jeszcze tymi definicjami, które z każdym dniem, miesiącem i rokiem narzucać im będą ci, którzy świat oglądają dłużej - rodzina, społeczeństwo. Potem niestety przyswajają sobie tę definicję, wypowiedź świata na temat tego, co nas otacza i tracą tę umiejętność.

Potrafisz odrzucić definicje i odkryć świat na swój sposób?

Muszę
przyznać, że jestem w procesie. Ta decyzja o samodzielnym sformułowaniu świata na własny użytek musi być świadoma. Nie przeczę, że są rzeczy, z którymi się zgadzam. Jeżeli uznano, że róża jest pięknym kwiatem, ja też się z tym zgadzam, bo podobnie ją odbieram. Jest jednak całe mnóstwo komunikatów, które w pewnym sensie mnie ograniczały i sprawiały, że byłam nieszczęśliwa. Nie ma we mnie zgody, aby żyć według pewnej umowy, w której tworzeniu nie brałam udziału.

Mam nadzieję, że przed śmiercią uda mi się poczuć, co naprawdę myślę na temat świata.


Polecono mi, żebym zapytał Cię o ulubiony przepis kulinarny, podobno taki masz.

Nie, nie. To jakieś przekłamanie. Jestem naprawdę zaangażowana w gotowanie, gotuje codziennie. Należę do kobiet, które cieszy przebywanie w kuchni. Uważam, że to nie jest przykry obowiązek i z gotowania można uczynić niemalże sztukę. Nie gotuję według przepisów dlatego nie piekę ciast, bo tam precyzja jest obowiązkowa. Raczej jestem eksperymentatorką, lubię działać swobodnie, z odwagą. Jednak muszę się pochwalić, że bardzo rzadko zdarza mi się coś schrzanić w kuchni.

Ostrzeżono też mnie żeby rozmowa nie trwała dłużej niż kwadrans bo możesz się wściec. Nie lubisz wywiadów, tego przesłuchania?

Im jestem starsza tym mniej mam do powiedzenia. W ogóle uważam, że ludzie za dużo mówią. Byłoby lepiej dla świata, gdyby słowa należały do towarów reglamentowanych. Być może człowiek zanim otworzyłby usta w celu wypuszczenia jednego, dwóch czy piętnastu słów zastanowiłby się czy warto. Muszę przyznać, że nadużywałam w życiu słów, wygłaszam przeróżne teorie dotyczące mojego życia i wszechrzeczy, nie mierząc się z nimi w praktyce. Teraz mam głębszą świadomość, jaka moc drzemie w słowach i, że należy się nimi posługiwać odpowiedzialnie. Prawdziwie doceniam ciszę.

A co do tego kwadransa to może chodziło o to, że przed koncertem nie szybuję wysoko, jeśli chodzi o intelekt. Jestem tak przerażona faktem rychłego wyjścia na scenę, że średnio dobrze przyswajam pytania, nie wspominając już o zupełnej niemożliwości skonstruowania względnie mądrej odpowiedzi. Najchętniej spędzam ten czas, siedząc w kąciku, walcząc w ciszy z nieprzejednanym demonem lęku. Natomiast po koncercie jestem konkretnie zmęczona. Jako zespół mamy też w zwyczaju omawianie przebiegu koncertu, czasem burzliwe.

Odnośnie koncertów. Zawsze, ale to absolutnie zawsze wydajesz się podczas występu absolutnie zahipnotyzowana, skupiona na tym, co robisz a przy tym wręcz zawstydzająco szczera.

Chyba na scenie jestem jeszcze bardziej nieśmiała niż poza nią. Znam osoby, które wychodzą na scenę i twierdzą, że nie czują najmniejszej obawy w konfrontacji z publicznością lecz dla mnie zawsze takie podejście było nieco podejrzane. Wyjście na scenę jest krępujące i w moim odczuciu piekielnie zobowiązujące. Słuchacze przychodzą, żeby coś dostać. Naszą siłą, ale też powinnością jest być obecnym z całej siły, pokornym i wdzięcznym, jeśli podczas spotkania jakim jest koncert uda się wytworzyć wiązkę magii.

Nie ukrywam też, że fakt iż zajmuję się śpiewaniem, rozpatruję (biorąc pod uwagę wiodące cechy mojej osobowości) w kategoriach paradoksu.


Odwiedziłaś ostatnio Azję. Czym tamten świat różni się od tego naszego?

Po prostu wszystkim, naprawdę. Zawsze jechaliśmy tam na dosyć długo, cztery, cześć tygodni. To wystarczająco długo by ciut bardziej niż minimalnie wejść w klimat miejsca, poczuć zapachy, poobserwować ludzi w ich codzienności. Tym bardziej, że podczas podróży zapędzamy się w rejony niedostępne amatorom wczasów zorganizowanych. Różnice dotyczą kolorów, zapachów, architektury, ale przede wszystkim stylu życia, podejścia do natury i codzienności. Ludzie, żyją tam według rytuałów. Wędrówka słońca po niebie wyznacza rytm w pracy i odpoczynek. I naprawdę wszechobecna jest pełna pokory i zrozumienia postawa oczekiwania na to, co przyniesie los, przy jednoczesnej pełnej obecności tu i teraz. Dla nas, ludzi z zupełnie innego kręgu kulturowego, takie obserwacje potrafią być prawdziwie inspirujące.

Już jakiś czas temu oficjalnie przechrzcili Cię na "córkę Osieckiej". A czy Ty widzisz kogoś w roli "córki Nosowskiej?" To miłe, ale traktuję to z przymrużeniem oka. Bardzo cenię Agnieszkę Osiecką. Nie potrafię jednak posługiwać się słowem z tak oszałamiającą sprawnością. Potrafiła niemalże z rękawa od tak wysypać kilka wspaniałych wersów – to zdecydowanie poza moim zasięgiem. Muszę mieć moment, czas. Musi pojawić się też odpowiednia ilość doświadczeń.

Powiedz, jak to jest być żywą legendą, "carycą" polskiej muzyki?

Nigdy tak o sobie nie myślałam. Co ważne, bardzo chcę się rozwijać, mam nieustający apetyt na zmaganie się ze sobą. Uznanie takiego określenia za prawdziwe, byłoby końcem przygody, która w moim odczuciu ledwie się zaczęła. Ja jestem do bólu zwykłą dziewczyną, naprawdę. Gdyby ktoś poobserwował moją codzienność, jak zachowuję się w domu i to, że marzę przed snem - to nikt nie wpadłby na pomysł zawstydzania mnie słowem caryca czy legenda. Nie demonizujmy Kasi Nosowskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto