Jeden z pojazdów stanął w płomieniach nim ktokolwiek zdołał się z niego wydostać. Drugi przewrócił się na bok. Kilka kolejnych najechało na siebie zakleszczając wewnątrz ludzi. W wyniku wypadku poszkodowanych zostało szesnaście osób. Stan kilkorga z nich był bardzo ciężki. Dwie osoby zginęły na miejscu. Jedną z ofiar, kobietę w siódmym miesiącu ciąży, trzeba było natychmiast przetransportował śmigłowcem do Centrum Zdrowia Matka Polski. Tam lekarze walczyli o życie matki i jej nienarodzonego jeszcze dziecka...
Taki wypadek mógł się wydarzyć naprawdę. Na szczęście scenariusz zdarzenia, do którego doszło w sobotni poranek na autostradzie pod Strykowem napisali ludzie, a nie życie. Symulowana akcja prowadzona wspólnie przez straż pożarną, policję, ratowników medycznych, lotnicze pogotowie ratunkowe i inspekcję transportu drogowego była elementem Narodowego Eksperymentu Bezpieczeństwa "Weekend bez ofiar".
Inicjatorem akcji była Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Sobotni karambol na autostradzie pod Strykowem był też okazją do zorganizowania największych w Polsce ćwiczeń służb, które dbają o bezpieczeństwo na drogach i niosą pomoc ofiarom wypadków. Jako pierwsi na miejsce zdarzenia przybyli strażacy. Oni to, do czasu przyjazdu pogotowia ratunkowego ugasili płonący pojazd i pomagali ofiarom karambolu.
- Kluczem powodzenia każdej akcji jest czas dojazdu. Każdy strażak jest przeszkolony z zakresu ratownictwa medycznego. Mamy też specjalny sprzęt medyczny. Jesteśmy więc w stanie nieść pomoc do czasu przyjazdu pogotowia - tłumaczył starszy brygadier Andrzej Witkowski, komendant wojewódzki PSP w Łodzi.
Strażacy działali szybko i sprawnie. Gdy na miejsce zdarzenia przybyły pierwsze karetki, strażacy błyskawicznie rozstawili specjalny namiot, który stał się punktem medycznym. W tym czasie funkcjonariusze policji i inspekcji transportu drogowego zabezpieczyli miejsce zdarzenia.
Po kilkudziesięciu minutach poszkodowani zostali odwiezieni do okolicznych szpitali, a przybyły z Łodzi helikopter mógł zabrać jedną z ofiar do Centrum Zdrowia Matki Polki.
- Sam kiedyś byłem zakleszczony w aucie i życie zawdzięczam szybko przybyłym strażakom - mówił po zakończeniu symulacji Radosław Stępień, wiceminister infrastruktury. - Tego rodzaju ćwiczenia są ważne dla wszystkich. Będziemy więc chcieli takie akcje organizować coraz częściej.
Po ćwiczeniach na autostradzie imprezy związane z "Weekendem bez ofiar" przeniosły się do Łodzi. W Manufakturze każdy chętny mógł zasiąść za komputerowym symulatorem TIRa i autokaru, dla bywalców centrum handlowego organizatorzy przygotowali również alkogogle. Włożenie specjalnych okularów dawało wrażenie rozmazywania się widzianych obrazów jak po spożyciu ok. 2 promili alkoholu. Jednak największy ogonek chętnych oczekiwał na wejście do volvo v50, pozbawionego kół i podwieszonego dwa metry nad ziemią na lawecie.
- Wciskam guzik i auto zaczyna obracać się wokół własnej osi. Co prawda dużo wolniej niż podczas prawdziwego dachowania, ale i tak prawie wszyscy wychodzą czerwoni z wrażenia na twarzy - opowiadał w sobotę Krzysztof Szarliński, który symulator dachowania obsługuje na podobnych imprezach w całej Polsce.
Szarliński już podczas pierwszej godziny pracy w Łodzi "przedachował" ok. 100 chętnych. Musiał odmawiać dzieciom, a osoby powyżej 18 roku życia przez zajęciem miejsca w volvo pisemnie wyrażały zgodę na test z dachowania.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?