Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kamil Maćkowiak: warto walczyć o swoje ambitne marzenia [wywiad]

Natalia_B.
Natalia_B.
archiwum Teatru im. Stefana Jaracza
Kamil Maćkowiak wystąpi na prestiżowym festiwalu Spotkania z Meyerholdem w Moskwie. Aktor opowiada o przygotowaniach do wyjazdu.
Power of Trinity wydali płytę inspirowaną podróżami koleją

Kamil Maćkowiak z łódzkiego Teatru im. Stefana Jaracza został zaproszony na festiwal Spotkania z Meyerholdem. W stolicy Rosji aktor zaprezentuje swój autorski monodram "Niżyński". Opowieść o genialnym baletmistrzu, którego karierę przerwał gwałtowny atak choroby psychicznej, od lat cieszy się uznaniem krytyków i publiczności. Spektakl zaprezentowany zostanie w ramach programu kulturalnego Polskiej Prezydencji w Unii Europejskiej.

Natalia Brandeburg: Jak myślisz, dlaczego to Ty i Twój "Niżyński" zostaliście zaproszeni do Moskwy?

Kamil Maćkowiak: Ja nie myślę, ja wiem (śmiech). Miałem w tym swój udział jako Fundacja [w zeszłym roku aktor założył fundację swojego imienia, aby móc realizować artystyczne ambicje – przyp. autorki]. Pewnie była to również konsekwencja tego, że grałem wcześniej w Petersburgu, gdzie dostałem Grand Prix za "Niżyńskiego". Myślę, że zaproszenie przyszło z tego powodu, ale pieniądze zdobyła Fundacja wraz z Teatrem im. Stefana Jaracza od Instytutu Adama Mickiewicza, który nam wyjazd sfinansował.
Moja Fundacja partycypowała w zdobyciu pieniędzy na ten wyjazd, bo samo zaproszenie jeszcze nie załatwiało sprawy. Wyjazd do Moskwy, wydawałoby się monodramu, to jest logistycznie bardzo duże przedsięwzięcie, bo przy "Niżyńskim" pracuje 13 osób. Koordynatorem tego projektu - zdobycia pieniędzy i całego wyjazdu, jest moja wiceprezes Lidia Wojciechowska.

A nie boisz się jechać? To od Rosjan uczyłeś się baletu, a Wacław Niżyński to ich człowiek, chociaż polskiego pochodzenia.

Jasne, ale to chyba bardziej przy pierwszym wyjeździe miałem jakieś wątpliwości. To znaczy nie chcę zapeszać, natomiast moje przyjęcie w Petersburgu było niezwykłe. Ja nigdy w życiu, mając naprawdę bardzo entuzjastyczne przyjęcie na każdym spektaklu w Polsce, nigdy nie byłem przyjęty tak jak w Petersburgu, gdzie jury wręczając mi nagrodę uklękło, co jakby aż wstyd jest o tym mówić, ale to się naprawdę zdarzyło.

Czyli miło wracać.

Miło, co nie znaczy, że bez stresu. Mam świadomość, że Centrum Meyerholda, to jest naprawdę teatralne centrum Europy, że to nie tylko Rosja. Uświadomił mi to kolega, Mariusz Witkowski, który powiedział do mnie: Czy Ty zdajesz sobie sprawę, że zagrasz w najważniejszym miejscu w Europie? I dotarło do mnie, że wystąpić tam, z monodramem własnego autorstwa, to wielki prestiż. Nie jadę jako aktor grający jakąś tam rolę w czymś, tylko jadę ze swoim przedsięwzięciem.

A jak idą przygotowania? Co oprócz zebrania pieniędzy trzeba zrobić przed takim wyjazdem?

Ja w samych przygotowaniach jakoś szczególnie nie uczestniczę. To zostawiłem koordynatorowi, natomiast to jest duża logistyka ogarnąć taki wyjazd. Od najprostszych rzeczy- zdobycia wiz, rezerwacji hoteli, logistyki miejsc. Poza tym to jest też duża odpowiedzialność, trzeba dostarczyć rekwizyty, scenografię, dlatego zostawiłem to ludziom dużo bardziej kompetentnym niż ja.

Wszystko już dopięte na ostatni guzik?

Myślę, że tak. Scenografia wyjechała tirami wczoraj [28 października – przyp. autorki], my lecimy w sobotę.

Kiedy pierwszy spektakl zostanie zaprezentowany i w sumie ile razy zagrasz?

Gram dwa razy, 8 i 9 listopada.

A w jakim języku?

Gram po polsku z fragmentami po rosyjsku. Miałem grać po angielsku, ale zdecydowano w Moskwie, że mam grać po polsku i będę miał tłumaczenie symultaniczne.

To jest to chyba jakieś ułatwienie dla Ciebie?

I ułatwienie, i utrudnienie. Lubię grać po angielsku, grałem już tak wiele razy i nie mam tremy przed wersją angielską. Mam natomiast tremę przed słyszeniem siebie w słuchawkach ludzi, którzy będą na widowni. Miałem taką sytuację w Petersburgu, kiedy wyszedłem, powiedziałem pierwsze słowo "wiem" i nagle się rozniosło po sali "ja znaju". Chwilę trwało zanim się przyzwyczaiłem, że gram z tłumaczem, którego słyszę.

A ciężko było przestawić się na inny język? Kilka lat grasz po polsku, "Niżyński" to dość skomplikowany spektakl, wymagający tekst.

Ciężkie było to, że mam bardzo silne melodie niektórych emocji. Zazwyczaj to szło w określonym kształcie, wskakiwała mi melodia, przenosiłem angielski na polski. Dyrektor Zawodziński się cieszy jak gram po angielsku, bo trzymam się większej dyscypliny. Po polsku sobie jadę jak czuję danego dnia, są momenty gdzie mogę sobie pozwolić na swobodę. Na przykład jak mówię "mięso, mięso, mięso" i mam takie zapętlenie na "eso-eso-eso", a po angielsku "meat" przechodzi w "mi-mi-mi", to zupełnie inaczej dźwiękowo to brzmi. Ale najpiękniej, rzeczywiście, brzmią listy do matki w języku rosyjskim. I jak grałem na Litwie i kończyłem scenę "I'm not afraid, I'm not afraid" i zaczynałem "dragaja mamoćka", to sam byłem wzruszony tymi listami i tą melodią.

Spektaklom towarzyszyć będzie wystawa "Tańczyć rzeczy straszne". Kto wpadł na jej pomysł?

Jak to kto? Ja! (śmiech). Na pomysł wpadliśmy, kiedy staraliśmy się o pieniądze. Pomyśleliśmy, żeby zrobić coś więcej niż tylko spektakl. "Tańczyć rzeczy straszne" to jest oczywiście cytat z "Niżyńskiego". Za kształt wystawy, odpowiadają cztery osoby. Fotograf Bartosz Wojciechowski, Adam Królikowski – bardzo chcę to nazwisko podkreślić – stylista i kostiumograf, który miał znaczącą rolę w przygotowaniu kostiumów, takiego balansowania na granicy dwuznaczności, lekkiej perwersji, ale bez przesady, żeby to nie było wulgarne i myślę, że to się bardzo pięknie udało. Marzena Rusiłowicz zrobiła make-up plus jeszcze Lidia Wojciechowska. Pomysł był mój, ale praca wspólna i kolektywna.

Te zdjęcia nawiązują jakoś do kariery Wacława Niżyńskiego?

Tak, one nawiązują do konkretnych ról. Jest cytat z "Ducha róży", jest stylizacja na "Popołudnie fauna". Poza tym zdjęcia nawiązują do choroby. Nie jest to klasyczna wystawa, nie wieszamy ramek na ścianie. To są duże standy 1,2m x 1,8m. Przygotowaliśmy wydruk soczewkowy, to jest na zasadzie zmieniającej się pocztówki w zależności od kąta patrzenia. Będzie to bardzo ciekawe wprowadzenie ludzi do spektaklu, bo będą tę wystawę oglądali przed wejściem na salę.

Po powrocie z Moskwy ta wystawa będzie prezentowana tylko w Teatrze Jaracza, czy pojawi się również w innych miejscach?

Planujemy coś poza teatrem, ale w tym momencie nie potrafię podać szczegółów. Na pewno będzie prezentowana w Jaraczu, tak żeby ludzie wchodząc na spektakl, lub wychodząc z niego mieli z nią kontakt. Inaczej będą patrzeć na zdjęcia po przedstawieniu, kiedy pewne rzeczy będą rozumieć.

A już tak podsumowując – czegoś oczekujesz po tym wyjeździe? Na coś szczególnego liczysz?

To nie jest konkurs, więc nie jadę tam z presją zdobycia nagrody, czy jakimś specjalnym marzeniem. Czy czegoś oczekuję? Wiesz, ostatnio mnie zabolało, kiedy chciałem żeby zrobiono ze mną wywiad odnośnie wyjazdu do Moskwy w Dzień Dobry Tvn i Tvn odmówiło, bo jestem niemedialny. Kiedy grałem w "Kryminalnych", byłem zapraszany, żeby gotować kluski. Średnio raz w miesiącu byłem w studio z każdą możliwą głupotą, którą popełniłem, bo byłem gwiazdą ich serialu. Natomiast to co się teraz dzieje, ten wyjazd do Moskwy to jest wielki prestiż, wielka sprawa i kto wie, czy z dotychczasowych moich rzeczy nie największa. I to, że nie interesuje to mediów, jest dla mnie o tyle smutne, że pewnie jak będę grał w jakimś serialu i puszczę bąka, to będą o tym pisać. Boli mnie to. Jeżeli czegoś oczekuję, to tego, że młodzi początkujący aktorzy w tym kraju zrozumieją, że będę dla nich przykładem, że warto walczyć o swoje ambitne marzenia. Mam poczucie niesprawiedliwości, że bardziej liczy się to, czy jestem medialny niż to, czy jestem zdolny.

Zatem życzę powodzenia w Moskwie i dziękuję za rozmowę.

Dziękuję.

Rozmowa przeprowadzona została 29 października 2011 r.

Czytaj codziennie MMLodz.pl/wiadomości:

Napisz tekst, opublikuj zdjęcia i wygraj nawet 500 zł!

Każdy, kto opublikuje artykuł lub fotoreportaż w MMLodz.pl automatycznie weźmie udział w konkursie dziennikarstwa obywatelskiego. Redakcja MM co miesiąc wybierze autorów najlepszych prac i rozda nagrody pieniężne o łącznej wartości 500 zł.
dodaj artykułdodaj wpis do blogadodaj fotoreportażdodaj wydarzenie

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto