Warsztaty taneczne z choreografem Mariah Carey |
Zanim rozpoczęło się show warszawskiej grupy, na rozgrzewkę wystąpił kabaret Chyba z Wrocławia. Sympatyczne trio zaprezentowało kilka krótkich skeczy - mężczyźni mogli dowiedzieć się, jak nie należy podrywać, rodzice, jak zapisać dziecko do szkoły, zaś wszyscy poznaliśmy sekret PKP. Działanie kolei w Polsce wyjaśnia jedno, krótkie słowo: magia.
Kabaretu Moralnego Niepokoju rozpoczął swój występ dość nietypowo - na ekranie wyświetlił informację, że Rafał zawsze o tej porze je brokuły i trzeba na niego trochę poczekać. Aby umilić czas oczekiwania, Kabaret zaproponował wspólne śpiewanie. Repertuar okazał się jednak zbyt trudny ("Bema pamięci żałobny rapsod" Cz. Niemena oraz "Szła dzieweczka do laseczka" po chińsku), więc na scenie pojawił się Robert Górski i wszystko potoczyło się normalnym rytmem.
Polska to jest potęga, czyli zabawny skecz
Po piosence, która wprowadzała w klimat przygotowanego programu, Górski poinformował o przemeblowaniach w zespole. - Do tej pory mieliśmy wersalkę i cztery regały. Zostały cztery regały - powiedział kabareciarz o odejściu Katarzyny Pakosińskiej z zespołu.
Na początku artyści przedstawili skecz o wizycie w Londynie. Był to stereotypowy obraz Polaka, który nie zna języka angielskiego i próbuje porozumieć się z mieszkańcem Wysp. I tak na przykład na wypowiedź wyspiarza "I am from Turkey" padła odpowiedź "Fromturki? A to gdzieś koło Fromborka?", zaś pytanie "Are you hungry" zostało zinterpretowane jako "Pyta czy jesteśmy z Węgier". Na koniec dumni z siebie i swoich zdolności językowych Polacy poinformowali (po polsku, a jakże) swojego rozmówce "Polska to jest potęga! Zapamiętaj! Kto 40 lat temu wygrał z Anglią 1:1?"
Kolejne prezentowane skecze opowiadały m.in. o zdjęciach z wakacji, teatrze, lotnisku oraz czytanej w radio powieści.
Kabaret Moralnego Niepokoju nie porywa
Na pożegnanie z Łodzią Kabaret Moralnego Niepokoju odegrał jeszcze dwie scenki. Jedną z nich była wizyta w restauracji. Już od samego początku klient był wystawiony na próbę cierpliwości przez kelnera, który określił się "Jadłopodawcą". Każda rzecz jaką chciał zamówić ukryta była pod oryginalnymi nazwami stworzonymi przez pracownika lokalu. Któż by się domyślił, że "Leśna sadzawka skuta lodem", to po prostu zimna, niegazowana woda, "I Dywizja im. Tadeusza Kościuszki", to zwyczajny rosół, "Polne gamonie" to ziemniaki, a "Krowa w Budapeszcie" to gulasz po węgiersku? Potraw oczywiście było więcej i wszystkich nie sposób wymienić.
Historie zaproponowane przez Kabaret Moralnego Niepokoju były zabawne, ale tylko momentami. Chociaż na sali co chwila ktoś wybuchał śmiechem, to jednak po opuszczeniu Filharmonii można się zastanowić, czy rzeczywiście było to aż tak śmieszne. Panowie robią co mogą, ale przygotowany przez nich program "Galaktikos", niestety, nie porywa.
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?