Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak 14-latek spowodował katastrofę

Tomasz Jabłoński, Magda Jach
14-letni Adam, który we wtorkowe wczesne popołudnie spowodował katastrofę komunikacyjną na skrzyżowaniu ulic Kopernika i Żeromskiego, jechał w tramwaju, który sam wykoleił! Siedział z przodu, w pierwszym wagonie.

14-letni Adam, który we wtorkowe wczesne popołudnie spowodował katastrofę komunikacyjną na skrzyżowaniu ulic Kopernika i Żeromskiego, jechał w tramwaju, który sam wykoleił! Siedział z przodu, w pierwszym wagonie. Gdy pojazd mijał zwrotnicę, nacisnął przycisk w skonstruowanym przez siebie pilocie i wiązka fal podczerwieni uruchomiła urządzenie.

Mechanizm błyskawicznie zareagował i w ułamku sekundy zmienił kierunek jazdy składu. Po chwili pasażerowie usłyszeli przeraźliwy zgrzyt, poczuli szarpnięcie i pojazd skręcił w lewo, wprost na nadjeżdżający z przeciwka tramwaj tej samej linii. Ważący ponad 15 ton wagon zderzył się z 34-tonowym składem. 12 osób zostało rannych, kilkanaście mocno poturbowanych. Cud, że nikt nie zginął. Przerażeni byli wszyscy z wyjątkiem nastolatka. Jemu nic się nie stało, bo już przed zderzeniem wiedział, że mocno należy trzymać poręcz. Opuścił tramwaj, obejrzał, co zrobił i spokojnie poszedł do domu. Wczoraj przyznał się do winy. Dokładnie opisał jeszcze siedem innych miejsc, w których doprowadził do wykolejenia tramwajów.

Mama nie przyznaje się do Adama
Wtorek. Na miejsce katastrofy przyjechały wszystkie służby ratownicze, policja, pogotowie MPK. Pojawili się również członkowie Klubu Miłośników Starych Tramwajów, gdyż nie tylko zbierają pamiątki związane z komunikacją miejską, ale i dokumentują tramwajowe wypadki. Jednego z członków klubu wychwycili z tłumu gapiów policjanci z VI komisariatu, którzy od kilku tygodni pracowali nad sprawą wykolejeń. Mężczyzna, choć nie jest pracownikiem MPK, był w... stroju motorniczego.

- Potwierdził, że w środowisku osób interesujących się komunikacją miejską jest chłopak, który może być sprawcą przestawiania zwrotnic - mówi podinsp. Mirosław Micor z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.

- Pojawiał się na różnych spotkaniach związanych z tramwajami, ale nigdy nie był członkiem naszego klubu - relacjonuje Bartosz Stępień, prezes Klubu Miłośników Starych Tramwajów. - Widywany był również podczas innych wypadków, w których wykolejały się tramwaje.

Policjanci wezwali na komisariat Adama, wskazanego przez miłośników pojazdów szynowych. Chłopak nie był zaskoczony. W obecności psychologa przyznał się do wykolejania tramwajów. Na komisariat przyszedł z pełnoletnią siostrą. Matka nie ma na niego większego wpływu. Zresztą wydaje się, iż już dawno go skreśliła. Nie przyznaje się nawet, iż jest jej synem.

- Pani Ania pracuje u mnie od kilku tygodni, ale mówiła, że ma dwoje dzieci. Nie wspominała o Adamie ani słowa - otworzył szeroko oczy ze zdziwienia właściciel kwiaciarni, w której zatrudniona jest kobieta.

Pilot działał znakomicie...
Wczoraj policjanci przeprowadzili wizję lokalną z udziałem nastolatka. Jeździli z nim w miejsca, w których przełączał zwrotnice. W pewnym momencie chłopak zapytał, dlaczego ma odpowiadać za wykolejenie tramwajów na skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Kopernika.

- Przecież ja tylko przełączyłem zwrotnicę - mówił zdumiony. - Winę za wszystko ponosi motorniczy, który zgodnie z przepisami nie powinien wjeżdżać pod iglicę zwrotnicy, jeśli z naprzeciwka nadjeżdża inny tramwaj.

Wśród członków Klubu Miłośników Starych Tramwajów są osoby, które doskonale wiedziały, że nastolatek skonstruował pilota do przestawiania zwrotnic.

- Gdyby podzielili się tymi informacjami, moglibyśmy go zatrzymać o wiele wcześniej, zanim doszło do wtorkowego wypadku - dodają policjanci. - A tak umawiali się z 14-latkiem, a ten demonstrował, jak działa jego urządzenie.

Lepszy tramwaj niż lekcje
Adam jest uczniem Szkoły Podstawowej nr 152 przy ul. 28 Pułku Strzelców Kaniowskich w Łodzi. Jednak w tym roku szkolnym jeszcze ani razu na lekcjach się nie pojawił. W ubiegłym też większość czasu spędził poza szkołą. Na sprawdzian po VI klasie został przywieziony z domu przez szkolnego psychologa. Usiadł, napisał, zaliczył. Nie rewelacyjnie, ale nie najgorzej. Do gimnazjum jednak pójść nie mógł, bo ze względu na ustawiczne nieobecności nie miał ocen i nie mógł być promowany.

- Od września czterokrotnie umawialiśmy się z jego matką, ale ani razu nie przyszła. Nie odpowiada na telefony - mówi Dorota Kłodzińska, dyrektor SP nr 152. - Gdy w końcu spotkałam się z nią w jej miejscu pracy, wzruszyła tylko ramionami. Adam został przyjęty do naszej szkoły w lutym 2006 roku na prośbę rodziców. Argumentowali, że w poprzedniej szkole, nr 160, źle układały się jego relacje z nauczycielami. W moim przekonaniu to jest dobre dziecko, o wysokim poziomie intelektualnym, ale pozostawione samo sobie, niemające wsparcia w najbliższych.

Motorniczy zamiast rodziców
W szkole Adam nie sprawiał żadnych problemów, ale najczęściej go po prostu nie było. Nauczyciele dostrzegli jednak, że nie potrafi nawiązywać kontaktów. Jest zamknięty, mało aktywny, wycofany, ale nie agresywny - mówią. - Miał u nas opiekę psychologa i pedagoga. Zauważyliśmy u niego zaburzenia emocjonalne, wynikające z tego, jak traktowany jest w domu.

A jak jest traktowany? Prawdopodobnie jak piąte koło u wozu. Nikt się nim nie interesował, gdy całymi dniami i wieczorami jeździł po mieście tramwajami. Nikt nie martwił się, gdzie jest i czy coś mu się nie stanie. Jego matka podobno kwitowała to krótko - "przynajmniej mam spokój".

Nauczyciele znali tramwajową pasję Adama. - Wśród motorniczych znalazł osoby, które okazywały mu zainteresowanie – uważają.

Adam ma skierowanie do ośrodka szkolno-wychowawczego. Nie przebywa w nim ze względu na brak miejsc. Ma także przyznanego kuratora.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jak 14-latek spowodował katastrofę - Łódź Nasze Miasto

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto