Ptasia grypa wygoniła weterynarzy na targowiska. W towarzystwie inspektorów sanepidu, policjantów i strażników miejskich kontrolują handlujących drobiem i jajami. Wspólne patrole sprawdzają głównie, czy przestrzegany jest zakaz sprzedaży żywego drobiu. Osoby sprzedające jaja muszą udowodnić źródło ich pochodzenia.
- Jaj nieoznakowanych nie może być ani w sklepie, ani na targowisku - przekonuje Wiesław Czernik z Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Zduńskiej Woli. Każde jajko z kurzej fermy musi mieć kod. Wyjątkiem są jaja z gospodarstwa rolnego. Można nimi handlować jednak tylko wtedy, gdy stado liczy mniej niż 50 kur, a gospodarstwo jest zarejestrowane w inspekcji weterynaryjnej.
- Nawet handlarka z koszem swojskich jaj musi mieć przy sobie specjalne świadectwo z inspekcji weterynaryjnej. Dotyczy to także sprzedawców drobiu, którzy na żądanie klienta muszą okazać świadectwo pochodzenia mięsa - wyjaśnia Michał Skowron, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno- Epidemiologicznej w Łodzi. - Możemy uspokoić mieszkańców województwa, że trwa wzmożony nadzór nad sprzedawcami i zakładami, które przetwarzają drób.
Główny inspektor weterynarii zapewnia, że na teren Łódzkiego nie trafiły mięso ani jaja pochodzące z zapowietrzonych ferm na Mazowszu. Inspektorzy na targach w Zduńskiej Woli, Widawie i Szadku nie wykryli nieprawidłowości. Kupujący mają jednak wątpliwości.
- Skąd mam wiedzieć, czy jaja nie są przemycone z zamkniętych ferm - zastanawia się pan Tadeusz, emeryt, który co dzień zaopatruje się na targowisku w Zduńskiej Woli. - Na wszelki wypadek drób i jaja omijam szerokim łukiem. Powoli jednak zaczyna mi ich brakować - dodaje.
Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?