Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Iza Lach: nie czuję rozdwojenia jaźni [wywiad]

Natalia_B.
Natalia_B.
archiwum Izy Lach
Łodzianka Iza Lach niedawno wydała płytę. Dziś zdradza, czym w dzieciństwie "katowało" ją rodzeństwo i dlaczego zawsze nosi przy sobie dyktafon.
Iza Lach gościła w Łodzi pod koniec października na otwarciu Bajkonuru

Natalia Brandeburg:**Długo kazałaś na siebie czekać swoim fanom. 3 lata milczenia to przypadek, czy celowe działanie? **

Iza Lach: Ponieważ sama piszę piosenki, moim zdaniem potrzeba czasu, żeby zdobyć ileś doświadczeń i na tyle przemyśleć to, o czym chce się śpiewać na swojej płycie. Trzy lata w moim przypadku, to jest minimum. Ja po tych trzech latach byłam pewna tego, co wydaję, każdej piosenki, każdego słowa i moim zdaniem to jest odpowiedni czas na to, by wydać coś, czego jest się na sto procent pewnym.

Wróćmy może do początków Twojej kariery. Kiedy przekonałaś się, postanowiłaś, że to muzyką chcesz się zajmować?

Ja myślę, że trochę nie miałam wyboru. Przez to, że moja siostra i brat zajmowali się muzyką i przez to, że są starsi ode mnie o 11 i 7 lat, w momencie kiedy ja się urodziłam, już od pierwszych dni mojego życia słyszałam muzykę w uszach. Brat "katował" mnie Beatlesami jak byłam mała, siostra Queen i tak naprawdę nie miałam wyboru jakoś tak do czwartego roku życia, kiedy już zaczęłam kumać. Wtedy spodobał mi się Michael Jackson i wtedy to ja zaczęłam katować ich, tak na zasadzie zemsty trochę.

Ale nie masz im tego za złe?

Nie, absolutnie nie. Dla mnie to zabawne, że dziecko w kołysce jest świadkiem "rywalizacji" brata z siostrą "Nie, puszczamy jej Beatlesów" - "Nie, puszczamy jej Queen" - i tak nawzajem.

Potem, jak miałam 7 lat, dostałam wybór, czy chcę iść do szkoły muzycznej, czy nie. Bo to nigdy nie było tak, że rodzice cokolwiek na nas wymuszali. Nie mieliśmy żadnej presji, mieliśmy podjąć własną decyzję. Co prawda w wieku siedmiu lat jest to trudne. Przyznam szczerze, że ja nie wiedziałam na co się piszę idąc do szkoły muzycznej i dlatego też wytrzymałam 11 lat, a nie 12.

A jaki instrument wybrałaś?

Skrzypce. To była moja decyzja, w wieku siedmiu lat powiedziałam "rodzice, ja chcę iść na skrzypce, chcę iść do szkoły muzycznej". Poszłam, ale jak już mówiłam wytrzymałam 11 lat, a nie te 12 ile normalnie trwa szkoła muzyczna. Ale to dlatego, że nie miałam do skrzypiec tej miłości, jaką powinno się mieć. I jak już się zaczął ten jedenasty rok, to stwierdziłam, że już psychicznie nie wytrzymam ani dnia dłużej. Ale absolutnie nie żałuję szkoły muzycznej, bo dzięki temu robię to, co robię, wiem co to jest muzyka, potrafię pisać nuty.

/Wideo z koncertu Izy Lach w Bajkonurze

Piosenki zaczęłaś tworzyć już w czasie nauki w szkole muzycznej, czy to pojawiło się później?

Krótkie, takie minutowe piosenki pisałam już od 10 roku życia, ale pamiętam, że jak miałam 13 czy 14 lat napisałam pierwszą piosenkę z tekstem po polsku, która była tytułową na pierwszej płycie "Już czas". Potem tak się potoczyło, że zaczęłam tworzyć więcej i więcej i tak do dzisiaj nie mogę przestać.

Tak pisałaś te piosenki, pisałaś, zamieszczałaś je w Internecie i nagle znalazła Cię wytwórnia płytowa.

To wyglądało troszkę inaczej niż to zostało przedstawione. Wysłałam demo do wytwórni jako piętnastolatka z moimi dziesięcioma utworami, które chyba przez pół roku przygotowywałam, zmieniałam kolejność, bo stwierdziłam, że jak wysyłam, to musi być to idealne. W momencie, kiedy wytwórnia dostała to demo i wysłuchała, trafili też do mnie na myspace i w ten sposób mogli się dowiedzieć czegoś więcej o mnie. W ten sposób się ze mną skontaktowali, powiedzieli, że przesłuchali demo, trafili na myspace, że im się bardzo podoba i żebym przyjechała do Warszawy.

Pojechałaś do Warszawy, okrzyknięto Cię polską Lily Allen [brytyjska piosenkarka została odkryta przez wytwórnię płytową na portalu myspace.com - przyp. autorki], pojawiła się płyta, powstały teledyski, tylko koncertów nie było.

No nie było, ale całą winę można zrzucić na mnie. Ja nie byłam gotowa jeszcze te trzy lata temu na koncertowanie. W ogóle to, że zostałam tak nagle, z dnia na dzień, wrzucona w taki świat teledysków, wywiadów, sesji zdjęciowych, stylistek, makijażystek... wiedziałam, że takie coś jest, ale nigdy nie wyobrażałam sobie, że zostanę w takie coś wrzucona i tak naprawdę na moją psychikę i na mój wiek, to było bardzo dużo. Po prostu wszystko działo się za szybko. Jeszcze jakby do tego były koncerty... Stwierdziłam, że nie jestem w stanie wyjść na scenę i zwołać publiczność. I tak wyszło, że zagrałam dwa koncerty, takie króciutkie przy okazji jakichś imprez w Warszawie i potem dałam sobie spokój.

Teraz wracasz. Silniejsza i dojrzalsza, co słychać w Twoich piosenkach na najnowszej płycie. Co chcesz "Krzykiem" wykrzyczeć światu?

Krzyczę przede wszystkim o miłości, tego nie da się nie zauważyć. To jest temat, który od najmłodszych lat mnie inspiruje dość silnie i tak naprawdę nie wyobrażam sobie pisania o czymkolwiek innym, dlatego że nawet jak nie piszę, to obserwuję. Obserwuję jak miłość wpływa na ludzi, co z nimi robi, jakie wywołuje emocje i to jest temat nie do wyczerpania. Oczywiście nie piszę tylko o tej ładnej, bajkowej miłości. Ta pierwsza płyta była bajkowa, a ta druga jest o tej prawdziwej miłości, która nie zawsze jest słodka. O miłości, w której czasem trzeba zejść na ziemię, podejmować decyzje, czy trzeba o coś walczyć, czy nie, czy chce się o coś walczyć, czy nie. Ta płyta jest o trudnościach w związku.

Czerpiesz też ze swoich doświadczeń?

Oczywiście. Nie we wszystkich piosenkach, ale przede wszystkim czerpię też ze swojego związku, w którym jestem pięć lat i trochę tych doświadczeń też się zebrało.

A nie chcesz przez "Krzyk" powiedzieć, że jesteś troszeczkę Zosią Samosią? Tę płytę, w odróżnieniu od debiutanckiej, zrobiłaś sama, bez pomocy producentów.

Tak, ale w moim przypadku, to jest rozwój. Przed moją pierwszą płytą wiedziałam, że jestem pewna swoich piosenek, ale nie byłam pewna tego, żeby je wyprodukować. Teraz przez te trzy lata zdobyłam tyle doświadczenia w pisaniu piosenek i produkowaniu też, że nie widziałam innej możliwości niż wyprodukowanie swojej płyty samodzielnie. Tym bardziej, że w przypadku pierwszej płyty nie do końca byłam zadowolona z tego efektu końcowego. Byłam zadowolona na 85 procent, a te pozostałe 15 to producent powkładał rzeczy, które nie do końca były moje i nie do końca mi się podobały.

Płyta jest na sklepowych półkach od 18 października, a Ty już dzielisz się z fanami nowymi kompozycjami. Mówiłaś, że nie myślisz jeszcze o kolejnym albumie, ale czy dołączysz te utwory do koncertowej set listy?

Zastanawiam się nad tym. Ostatnio robiłam takie wiedosesje z portalem uwolnijmuzyke.pl, gdzie rzeczywiście po raz pierwszy jest zagrana piosenka "Million" nie na moim profilu na soundcloud.com, tylko na żywo, ale zastanawiam się, bo dla mnie piosenki po polsku i po angielsku to są dwa różne światy. To zabrzmi śmiesznie, trochę pod Beyonce podchodzę, ale dwie różne osoby je piszą, to są dwie różne Izy. I w momencie kiedy ja wychodzę na scenę i śpiewam piosenki wyłącznie po polsku, nie czuję rozdwojenia jaźni. Nie zamieniam się w pewnym momencie w kogoś innego, tylko potrafię się wczuć i do końca pewną emocję przekazać. Boję się tego, że kiedy pojawi się piosenka po angielsku, to ja się totalnie gdzieś utlenię do góry i już nie wrócę, dlatego poważnie się nad tym zastanawiam.

Łatwiej Ci się tworzy po polsku, czy po angielsku? A może nie ma różnicy?

Wiesz co, ze względu na język i na to, że angielski jest bardzo śpiewny i znaleźć rym nie jest trudno, to myślę, że pod względem tworzenia łatwiejszy jest angielski. Ale większą przyjemność i satysfakcję sprawia mi to, kiedy tworzę po polsku. To jest trudne i nie każdy to potrafi. Ja dokładam dużo siły i dużo myślę na ten temat i kiedy powstaje piosenka po polsku, z której jestem zadowolona, czuję dużą satysfakcję. Większą niż kiedy powstanie po angielsku.

Jak przebiega u Ciebie proces twórczy piosenki? Siadasz przy stole z założeniem, że teraz musisz coś napisać, czy to samo przychodzi?

Bardzo często jest tak, że piosenki same mi się śnią. Szczególnie te po angielsku śnią mi się jako piosenki innych wykonawców. Wstaję, biegnę szybko do komputera, żeby wszystko to, co jeszcze zostało w głowie przełożyć na dźwięki. A jeśli chodzi o piosenki po polsku, to raczej to jest tak, że jakaś melodia mi chodzi po głowie, bo powstaje w autobusie, w kawiarni, gdziekolwiek i zawsze chodzę z dyktafonem, żeby móc to nagrać, a potem przez dzień mielę to w głowie i piszę. Czasem jest tak, że na tekst potrzebuję więcej czasu, bo nie ukrywam, że ciężko jest mi pisać. Zdarza się, że melodia już jest, mam jakieś zalążki tekstu, ale żeby piosenka było skończona potrzeba kilku dni, tygodnia.

Jak czujesz się na scenie? W Bajkonurze wyglądałaś na zestresowaną.

Czuję się bezradnie, mam nadzieję, że to się zmieni. Byłam zestresowana dlatego, że to był tak naprawdę pierwszy koncert, który grałam, w dodatku w Łodzi, moim rodzinnym mieście. Grałam nowy materiał z płyty, w którą włożyłam naprawdę wiele serca i chciałam, żeby to serce zostało przekazane na koncercie. Byłam zestresowana, bo było też otwarcie Bajkonuru. Bałam się, że stres przełoży mi się na głos, ale tak do końca się nie stało, z czego się cieszę. Mam nadzieję, że im więcej będę grała, tym pewniej będę się czuła na scenie.

Terminarz już się wypełnia?

Powoli się wypełnia. Będzie koncert w grudniu w Warszawie, planowany jest też w Poznaniu.

A w Łodzi kiedy znów będzie można Cię usłyszeć?

24 listopada w Łodzi Kaliskiej.

Jakie są Twoje najbliższe plany i marzenia na nadchodzące miesiące?

Chciałabym pisać cały czas tak jak piszę, chciałabym żeby pojawiało się coraz więcej koncertów. Nie ukrywam, że pomimo iż wyglądam na zestresowaną, to w stopniu którego nie widać sprawia mi to dużą frajdę. Oprócz tego chciałabym też więcej pisać dla innych artystów, gdzieś się te drzwi otwierają i próbuję się w tę szparę wcisnąć.

No właśnie. Ostatnio Marina zamieściła Twoją piosenkę na swojej płycie. Jak doszło do tej współpracy?

To ja się zgłosiłam do niej. Napisałam piosenkę "One by one", którą ona śpiewa. W momencie kiedy ją napisałam, ponieważ wiedziałam, że nie chcę na płycie mieć piosenek po angielsku, stwierdziłam, że fajnie by było ją komuś oddać. Wtedy pojawił się Mariny singiel "GlamPop" i stwierdziłam, że jeśli ktoś ma zaśpiewać tę moją piosenkę i ma ją zaśpiewać dobrze, i kogoś widzę w tej piosence, to właśnie Marinę. Napisałam do jej menadżerki i odpisała mi że im się bardzo podoba i Marina chce ją na płytę. W międzyczasie Marina rozstała się z menadżerką, zmieniła producenta, ale piosenka została z czego bardzo się cieszę.

A nie boisz się, że ta piosenka w jej wykonaniu zyska większą popularność niż Ty ze swoją twórczością po polsku?

Nie wiem. Jeśli zyska popularność, to, pewnie wyjdę teraz na pazerną artystkę, i mnie się dobrze zrobi, bo przecież jestem autorką (śmiech). Absolutnie się czegoś takiego nie boję. Zdaję sobie sprawę, że ja z tymi piosenkami po polsku i tym, że medialna za bardzo nie jestem, nie mieszkam w Warszawie, to są minusy, które wpływają negatywnie. Ale sama tak postanowiłam, stwierdziłam, że nie ma sensu się przeprowadzać, żeby być bliżej blichtru i imprez, bo w momencie gdybym naprawdę się przeprowadziła i tam była, i nic by nie wyszło, to wtedy zostaje już tylko depresja (śmiech). Jestem w Łodzi i zdaję sobie sprawę, że takie małe czynniki wpływają negatywnie, ale tak wybrałam i jestem z tego zadowolona. A jeśli Marinie się uda, to super.

W takim razie życzę Ci, żeby Twoja kariera się rozwijała i żeby udało się spełnić wszystkie marzenia. Dziękuję za rozmowę.

Rozmowa została przeprowadzona 9 listopada.__

Czytaj więcej o kulturze:

L.Stadt podbija Australię i Nową Zelandię

Napisz tekst, opublikuj zdjęcia i wygraj nawet 500 zł!

Każdy, kto opublikuje artykuł lub fotoreportaż w MMLodz.pl automatycznie weźmie udział w konkursie dziennikarstwa obywatelskiego. Redakcja MM co miesiąc wybierze autorów najlepszych prac i rozda nagrody pieniężne o łącznej wartości 500 zł.
dodaj artykułdodaj wpis do blogadodaj fotoreportażdodaj wydarzenie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto