ŁKS wykorzystał moment, w którym Bonin został bez pracy. Dokładnie w ten sam sposób do Łodzi trafił Wojciech Łobodziński, który w Wiśle zarabiał podobnie do Bonina. A dziś obaj grają w najbiedniejszym klubie ekstraklasy. Piłkarskie losy bywają jednak bardzo pokręcone. Można być bowiem pewnym, że gdyby rok temu Łobodziński i Bonin dostaliby oferty z ŁKS, to potraktowaliby je co najwyżej z uśmiechem politowania. A dziś są w takiej sytuacji, że potrzebują łódzkiego klubu nie mniej, niż on ich...
Bonin w środę przyjechał do Łodzi, a Dariusz Kłus i Cezary Stefańczyk ją... opuścili. Obaj nie wzięli już udziału w porannym treningu, a przed południem za porozumieniem stron rozwiązali swoje umowy. Odejście Stefańczyka można traktować w kategoriach wzmocnienia ŁKS, bo piłkarz wielokrotnie udowodnił, że do ekstraklasy się nie nadaje. Żal jednak Kłusa, który po odejściu Mladena Kascelana i Antoniego Łukasiewicza miał być jednym z kluczowych graczy drugiej linii. Obaj trafią do klubów na zapleczu ekstraklasy - Stefańczyk wróci do Zawiszy Bydgoszcz, a Kłus trafi do Olimpii Grudziądz. Odejście Kłusa sprawia, że łódzki klub musi zatrudnić przynajmniej jednego solidnego defensywnego pomocnika.
W czwartek pierwszy raz trening ŁKS poprowadzi Tomasz Arteniuk, który w środę wieczorem miał pojawić się w Łodzi i podpisać kontrakt. Trener, który do tej pory pracował głównie w klubach drugo- i trzecioligowych, został wybrany na następcę Ryszarda Tarasiewicza, który we wtorek późnym wieczorem rozwiązał kontrakt. Arteniuk dla większości kibiców w Łodzi jest postacią anonimową, choć są tacy, którzy pamiętają mecz Pucharu Polski, w którym ŁKS dopiero po dogrywce wyeliminował prowadzoną przez Arteniuka Olimpię Elbląg. Nowy trener na razie nie chce rozmawiać z dziennikarzami. Jak mówi, jest profesjonalistą i chętnie podzieli się swoją opinią już po tym, jak podpisze kontrakt.
Trener pracę w ŁKS miał rozpocząć od sobotniego meczu sparingowego z Legią, ale w środę warszawski klub poinformował, że przedłuży swój pobyt w Turcji. ŁKS został więc na lodzie.
Tymczasem nadal trwa zbiórka pieniędzy pod hasłem "Ratujmy ŁKS". Wygląda jednak na to, że nie uda się nie tylko zebrać dwóch milionów zł, ale i ze stu tysiącami może być problem. We wtorek na koncie przybyło niespełna 6,5 tysiąca złotych, a w środę 3,7 tys. Obecnie na koncie znajduje się 40.075 złotych. Także na prowadzonych przez kibiców aukcjach ruch jest mniejszy. Już chyba jest moment, w którym szefowie klubu i władze miasta powinny poszukać innego sposobu. Bo jeśli byt ŁKS będzie uzależniony od wyniku zbiórki, to nie będzie dobrze...
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?