Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Galeria Łódzka po miesiącu: wciąż szansa na sukces?

Anna Rojek
Galeria Łódzka działa już od miesiąca. Jak ognia bali się jej okoliczni handlowcy, przewidując, że gigantyczne centrum handlowe odbierze im klientów. Po miesiącu na usta cisną się pytania: Czy rzeczywiście odebrało? Jak ...

Galeria Łódzka działa już od miesiąca. Jak ognia bali się jej okoliczni handlowcy, przewidując, że gigantyczne centrum handlowe odbierze im klientów. Po miesiącu na usta cisną się pytania: Czy rzeczywiście odebrało? Jak idą interesy butików, kafejek, restauracji i sklepów w Galerii Łódzkiej?

Handlowcy z ulicy Piotrkowskiej mówią, że nie jest tak źle, jak podejrzewali. Mają mniejsze obroty, ale nie drastycznie. Jeden z właścicieli sklepu obuwniczego mówi nam w zaufaniu. - Proszę pani, w Galerii wcale nie jest wesoło. Mam tam znajomego. Załamuje ręce, utargi są kiepskie. Ludzie chodzą tam tylko pooglądać żaby w fontannie! Postanawiamy sprawdzić te informacje.

Najpierw u dyrektora GŁ.

Norbert Fijałkowski dobrze ocenia interesy Galerii Łódzkiej.
- Każdego dnia przychodzi do nas 30-40 tys. osób, w weekendy ta liczba rośnie o 50 procent. W soboty i niedziele na parkingu trudno znaleźć wolne miejsce. Uważam, że klientów będzie jeszcze więcej od przyszłego tygodnia. Rozpoczynamy bowiem akcję Boże Narodzenie. Będzie to miejsce spotkań, relaksu. Zapraszamy do nas chóry, zespoły artystyczne i szkoły, by zaprezentowały swój dorobek. Będzie więc nastrojowo. Każdego dnia dokładamy kolejne dekoracje świąteczne, będzie słychać kolędy. Na miejscu fontanny pojawi się duża scena. Czy ten entuzjazm podzielają najemcy?

Z naszych obserwacji wygląda, że nie bardzo...

Ludzi rzeczywiście trochę jest, ale robiących zakupy wśród nich tyle co na lekarstwo. Ludzie ciągle zwiedzają obiekt, ale zakupy robią głównie w... dyskoncie i hipermarkecie Tesco.
- Obejrzałem ceny i już wiem, że stać mnie tylko na zakupy w markecie - mówi wielu zapytanych przez nas klientów. Większy ruch jest w księgarniach, restauracjach i lodziarniach. Sporo osób kupuje tam... drobiazgi. Większość zagadniętych przez nas ekspedientek boi się rozmawiać. Nie ma szefa, a gdy powiedzą, że jest źle, będą działać na niekorzyść swojego pracodawcy. Ożywiają się, gdy proponujemy im rozmowę nieoficjalną.

- Katastrofa - mówi ładna blondynka w sklepie z bielizną. - Wczoraj pierwszą rzecz sprzedałam po godz. 19. Rano i w południe przychodzi tu głównie młodzież na wagarach, bez pieniędzy. Są też starsze panie z okolicznych bloków na ploteczki. Posiedzą sobie na ławeczkach, zrobią zakupy w dyskoncie i są szczęśliwe. Od sprzedawczyni w butiku na środkowej kondygnacji słyszymy, że w niedziele widziała ludzi przychodzących tu na spacery z kotem lub z psami. Czasami uda się coś sprzedać, ale o obrotach woli nie wspominać. Właściciel do tego w tym miesiącu dołoży... W eleganckim salonie "Gabor", z tradycyjnym obuwiem i torebkami, szef Herbert Langer nie jest załamany.

- Łodzianie nie znają jeszcze tej marki, ale to dopiero początek, kto choć raz kupi tu obuwie, będzie wracał zawsze. Ja poczekam. Tutaj na pewno trafią ludzie, którym będzie zależało na zdrowiu i wygodzie. W Niemczech kupują u nas aktorzy, adwokaci, lekarze, pracownicy biur. Zadowoleni są też pracownicy salonów jubilerskich "Kruka". Mówią tajemniczo: - W Galerii we Wrocławiu też mamy salon, ale tam utargi są gorsze. Dwie miłe dziewczyny z "pustego" butiku mówią, że nie u wszystkich jest źle. - Proszę zobaczyć trochę dalej. Tam działa elegancki sklep z futrami, skórami i kożuchami. Co jakiś czas widzimy, że ktoś wychodzi z zakupami, a tam ceny mogą przyprawić o ból głowy. Sporo klientów widzimy też w "Media Markt", w "Empiku" i "Smyku". Ekspedientki są zapracowane, nie mają czasu rozmawiać. Nie muszą. Widzimy, że tu jest nieźle. W barze "Palce Lizać" udało się nam zastać szefostwo.

- Jak nam idzie? Kiepsko. Nie tak jak oczekiwaliśmy. Wiemy, że nasz produkt jest jeszcze słabo rozpoznawalny i to chyba powód - mówią państwo Iwona i Mirosław Tamborscy. - W tym miesiącu utrzymuje nas nasz punkt z Piotrkowskiej. Jednak się nie poddajemy. Mamy bardzo dobre miejsce, tuż przy fontannie, więc na pewno sobie poradzimy. Popracujemy nad stoiskiem, wprowadzimy nowe produkty. Na razie obserwujemy ludzi i wydają się oszołomieni i onieśmieleni Galerią. To pierwszy tak potężny obiekt handlowy. Muszą się oswoić, na razie ją zwiedzają... W markowym sklepie z torebkami, ekspedientka cieszy się z nadchodzącego weekendu. - W soboty i niedziele nie jest źle. W tygodniu mizernie.

- Czuję się jak pracownica muzeum, która dogląda, by zwiedzający niczego nie ukradli, bo i tak przecież niczego nie kupują - denerwuje się dziewczyna z innego butiku. - W Łodzi, gdzie szaleje bezrobocie i bieda zagląda ludziom w oczy, taki sklep jest trochę nie na miejscu... Jak tłumaczy to dyrektor Norbert Fijałkowski?

- Rzeczywiście w kilku sklepach wieje nudą, ale to z powodu nietrafionego asortymentu. Nieprawdą jest, że klienci robią zakupy tylko w tanich sklepach Galerii. Z obrotów bardzo są zadowoleni właściciele sklepów z markową odzieżą zarówno damską jak i męską, a zapewniam: ceny mają bardzo wysokie. Dyrektor dodaje, że sklepy z gorszymi obrotami nie są pozostawiane samym sobie. Galeria oferuje im bezpłatne doradztwo, co powinni zmienić, by przyciągnąć klientów.

- Zależy nam, by wszyscy najemcy byli zadowoleni z tego, że prowadzą tu działalność, i byli usatysfakcjonowani z obrotów. Nie prowadzimy z nimi krytycznych rozmów tylko pomagamy. My mamy duże doświadczenie, a oni często prowadzą swój pierwszy sklep...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto